Fb: Rowerowa strona Mateusza Ordy

Rok 2021 button stats bikestats.pl

WYCIECZKI 2021
42. 01.11 Nowa Brzeźnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka S
41. 03.10 Warszawa
40. 02.10 Opole - Brzeg
39. 27.09 Kędzierzyn-Koźle - Racibórz
38. 25.09 Kluczbork - Opole
37. 08.09 Częstochowa - Zawiercie
36. 22.08 Gliwice - Góra św. Anny - Częstochowa
35. 14.08 Łeba - Koszalin
34. 12.08 Kamień Pomorski - Szczecin
33. 09.08 Niechorze - Gryfice - Płoty - Resko - Niechorze
32. 07.08 Niechorze - Koszalin
31. 05.08 Niechorze - Świnoujście
30. 04.08 Szczecin - Siekierki (most) - Godków
29. 02.08 Niechorze - Mielno - Kołobrzeg
28. 25.07 Częstochowa - Kłobuck - Poraj - Rudniki - Częstochowa
27. 22.07 Nysa - Opole - Częstochowa
26. 21.07 Paczków - Kłodzko - Nysa
25. 19.07 Kluczbork - Częstochowa
24. 16.07 Dobryszyce - Kleszczów - Częstochowa
23. 15.07 Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza
22. 13.07 Częstochowa - Ostrów Wielkopolski
21. 11.07 Zawiercie - Koniecpol
20. 10.07 Częstochowa - Kielce
19. 06.07 Częstochowa - Łódź
18. 04.07 Dąbrowa Górnicza - Kraków
17. 02.07 Częstochowa - Chałupki
16. 30.06 Częstochowa - Mzurów - Trzebniów - Częstochowa S
15. 28.06 Częstochowa - Przedbórz - Radomsko S
14. 21.06 Piotrków Trybunalski - Kleszczów - Radomsko
13. 20.06 Częstochowa - Irządze - Lelów - Częstochowa S
12. 19.06 Częstochowa - Opole
11. 17.06 Zawiercie - Giebło - Częstochowa S
10. 15.06 Częstochowa - Piotrków Trybunalski
9. 09.06 Częstochowa - Katowice
8. 06.06 Lubliniec - Olesno - Praszka - Częstochowa
7. 05.06 Tarnowskie Góry - Toszek - Herby
6. 31.05 Wrocław
5. 30.05 Wrocław - Brzeg
4. 29.05 Zielona Góra - Wrocław
3. 15.05 Częstochowa - Przyrów - Częstochowa
2. 09.05 Zawiercie - Częstochowa
1. 01.05 Częstochowa - Żłobnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi matiz17 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 206638.65 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 19.38 km/h.
Jeżdżę, bo lubię, sprawia mi to przyjemność. Na drugim miejscu jest: statystyka, czego dowodem jest brak wiedzy o przekroczonych barierach rowerowych typu 10.000km w danym roku, czy brak wiedzy o ilości gmin, przez które przejechałem (na razie). W 2013 roku zacząłem jeździć poza granicami miasta. Z czasem wyprawy stawały się co raz dalsze i niekiedy kilkudniowe. W 2015 roku zmieniłem podstawowy rower na Meridę przystosowaną głównie (ale nie tylko) do asfaltowych tras. Jeżdżę dalej i w 2017 roku z pewnością odwiedzę wiele nowych miejsc, a także powrócę do tych już znanych. W większości jeżdżę sam, ale niejednokrotnie wyjeżdżałem na większe trasy ze Znajomymi, a czasem nawet w większej grupie. Rower jest przede wszystkim dla mnie najlepszą formą transportu. Przez cały rok, w każdych warunkach pokonuje spore ilości kilometrów. Oprócz tego jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, a także dbanie o zdrowy tryb życia. Więcej o mnie.


Rok 2023 button stats bikestats.pl

Rok 2022 button stats bikestats.pl Rok 2021 button stats bikestats.pl Rok 2020 button stats bikestats.pl Rok 2019 button stats bikestats.pl Rok 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl

REKORDY ROWEROWE

Max. dystans dzienny:
brak

Max. dystans roczny:
2016

Max. dystans miesięczny:
lipiec 2015

Max. prędkość na rowerze:
brak

Min. 300km na dzień:
2 razy

Min. 200km na dzień:
brak

Min. 150km na dzień:
brak

Min. 100km na dzień:
brak

Największy dystans solo:
brak

Najdłuższa czasowo jazda:
brak

Max. temperatura w czasie jazdy:
brak

Min. temperatura w czasie jazdy:
brak

Województwa odwiedzone na rowerze:
śląskie, małopolskie, łódzkie, opolskie, świętokrzyskie, zachodniopomorskie, dolnośląskie, wielkopolskie, pomorskie

Kraje odwiedzone na rowerze:
Polska, Niemcy



MOJE WYCIECZKI

-----Sezon 2020-----
1. Częstochowa - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Wycieczki 2018 (min. 100km)
53. Częstochowa - Łódź GC
19. Piotrków Tryb. - Łódź - Częstochowa GC

Wycieczki 2017
20. 11.06 Wieluń
19. 09.06 Krzepice
18. 04.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa przez Kielczę, Tworóg
17. 03.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa (Chechło-Nakło, Zielona)
16. 02.06 Północne rubieże
15. 01.06 Zamek Bobolice
14. 28.05 Powiat gliwicki
13. 27.05 Bobolice
12. 21.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
11. 19.05 Kleszczów i Góra Kamieńsk
10. 14.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
9. 06.05 Górny Śląsk i Zagłębie
8. 01.05 Księstwo Siewierskie
7. 29.04 Wojaże po lublinieckim
6. 01.04 Mirów i Bobolice
5. 18.02 Dąbrowa Górnicza - Częstochowa
4. 08.01 Gdynia(100km)
3. 07.01 Gdańsk (80km)
2. 06.01 Gdynia (60km)
1. 05.01 Gdańsk (50km)

Wycieczki 2016
60. Kraków (90 km)
59. Kleszczów (150 km)
58. Kraków - Częstochowa (170 km)
57. Kleszczów (150 km)
56. Kraków - Częstochowa (180 km)
55. Ziemia toszecko-gliwicka (220 km)
54. Częstochowa - Katowice - Częstochowa (200 km)
53. Kleszczów (140 km)
52. Częstochowa - Kraków - Częstochowa (300 km)
51. Żywiec - Częstochowa (180 km)
50. Kleszczów i Kraków (160 km)
49. Kraków - Częstochowa (210km)
48. Kleszczów i Góra Kamieńsk (190km)
47. Kraków - Częstochowa (230km)
46. Brzegi - Częstochowa (130km)
45. Chęciny i Kielce (100km)
44. Pińczów, Chęciny, Kielce (150km)
43. Częstochowa - Brzegi (170km)
42. 16.08 Ustronie Morskie (110km)
41. 14.08 Świnoujście, Bansin (150km)
40. 13.08 Kołobrzeg, Gąski (160km)
39. Wrocław - Częstochowa (210km)
38. Opole - Wrocław (180km)
37. 02.08 Złoty Potok, Bobolice (120km)
36. Kraków - Częstochowa (250km)
35. Multi Orbita 2016 (330km)
34. Bobolice (100km)
33. Próbna Orbita 2016 (130km)
32. Tarnowskie Góry (120km)
31. 06.07 Przed Orbitą (100km)
30. Kleszczów (100km)
29. Jędrzejów (210km)
28. 01.07 Żarki (100km)
27. Łódź - Częstochowa(200km)
26. Tworóg(120km)
25. Dobrodzień (130km)
24. Toszek (150km)
23. Kleszczów II (170km)
22. Kraków - Częstochowa (190km)
21. Kraków (190km)
20. Kraków i Tyniec (140km)
19. Częstochowa - Kraków (220km)
18. 05.06 Bobolice (100km)
17. 04.06 Tarnowskie Góry (130km)
16. 01.06 Bobolice (110km)
15. Kłobuck i Krzepice (100km)
14. Bobolice (100km)
13. Górny Śląsk - Zagłębie (180km)
12. Kleszczów (170km)
11. Bobolice (100km)
10. Jeleniak Mikuliny, Kalety (110km)
9. Dróżki asfaltowe (100km)
8. Dróżki asfaltowe (100km)
7. Mirów i Bobolice (100km)
6. Księstwo Siewierskie (100km)
5. Radomsko (100km)
4. Bobolice (120km)
3. Bobolice (110km)
2. Gliwice - Częstochowa (110km)
1. Ostrężnik (100km)
Statystyka wycieczek 2016
Wszystkie trasy pozamiejskie

Wycieczki 2015
41. 24.10 Po Krakowie (130km)
40. 05.10 Działoszyn, Pajęczno, Radomsko (140km)
39. 04.10 Częstochowa - Kraków (150km)
38. 02.10 Mirów i Bobolice (100km)
37. 17.09 Kleszczów (200km)
36. 16.09 Gidle (120km)
35. 14.09 Katowice Zagłębie (180km)
34. 13.09 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
33. 29.08 Kraków - Częstochowa (180km)
32. 27.08 Brzegi - Częstochowa (140km)
31. 26.08 Częstochowa - Brzegi (140km)
30. 23.08 Częstochowa - Tarnowskie Góry - Częstochowa (120km)
29. 19.08 Częstochowa - Szczekociny - Częstochowa (120km)
28. 16.08 Uckeritz (60km)
27. 14.08 Uckeritz (70km)
26. 13.08 Zinnowitz (80km)
25. 12.08 Karsibór (60km)
24. 10.08 Międzyzdroje, Wisełka (90km)
23. 07.08 Dróżki rowerowe i Żarki (95km)
22. 04.08 Zawiercie TdP (130km)
21. 31.07 Wolbrom (180km)
20. 25/26.07 Mini Orbita
19. 24.07 Tour de Częstochowa (80km)
18. 21.07 Częstochowa - Kraków (180km)
17. 20.07 Mirów i Bobolice (100km)
16. 18.07 Próbna Mini Orbita (120km)
15. 16.07 Ogrodzieniec (160km)
14. 12.07 Asfaltowe drogi rowerowe i Żarki (130km)
13. 11.07 Koszęcin, Kalety (100km)
13. 04.07 Po Krakowie (95km)
12. 03.07 Kleszczów (130km)
11. 01.07 Radłów, Panki (130km)
10. 14.06 Bobolice, Niegowa, Lelów (120km)
9. 05.06 Przyrów, Lelów (130km)
8. 03.06 Częstochowa - Katowice - Częstochowa (180km)
7. 29.05 Krzepice (100km)
6. 25.05 Lubliniec (110km)
5. 16.05 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
4. 12.04 Częstochowa - Kraków (160km)
3. 11.04 Siewierz (85+25km)
2. 21.03 Bobolice (115km)
1. 03.01 Bobolice (110km)

Wycieczki 2014
19. 11.11 Koszęcin
18. 31.10 Mirów i Bobolice
17. 18.09 Kalety i Zalew Zielona
16. 05.09 Ogrodzieniec
15. 31.08 Brzegi - Częstochowa
14. 30.08 Chęciny i Kielce
13. 29.08 Chęciny i Kielce
12. 28.08 Chęciny
11. 27.08 Częstochowa - Brzegi
10. 10.08 Bobolice
9. 28.07 Kołobrzeg
8. 24.07 Międzywodzie
7. 19/20.07 Decathlon Orbita
6. 16.07 Mirów i Bobolice
5. 29.06 Częstochowa - Kraków
4. 23.06 Szczekociny
3. 19.06 Tarnowskie Góry
2. 26.04 Mirów i Bobolice
1. 06.04 Częstochowa - Kraków (150km)

Wycieczki 2013
1. 29.12 Góra Zborów
1. 13.09 Częstochowa - Kraków
1. 15.07 Mirów i Bobolice






Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2014

Dystans całkowity:1798.93 km (w terenie 24.63 km; 1.37%)
Czas w ruchu:75:29
Średnia prędkość:17.50 km/h
Maksymalna prędkość:45.06 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:58.03 km i 3h 16m
Więcej statystyk
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowanie sezonu rowerowego 2014.

Środa, 31 grudnia 2014 | Komentarze 0

Kolejny znakomity sezon rowerowy właśnie się zakończył. Drugi tak dobry w moim życiu, choć znacznie różniący się od poprzedniego.
W roku 2014 przejechałem 25.931km - wycieczki w 2014 roku. Zapewne nie jest to dystans dokładny co do kilometra, jednak bardzo bliski prawdzie i wiarygodny. Ogromna liczba kilometrów będąca efektem codziennej często urozmaicanej i okrężnej jazdy, a także z wielu wypraw tych bliższych i dużo dalszych. Nie było dnia w tym roku bym nie wsiadł na rower. Dystans przejechany pozwolił zebrać ogrom wspomnień z wielu rowerowych wypraw w sezonie 2014.

W tym roku spełniły się moje dwa marzenia rowerowe. Pierwszym z nich była jazda na rowerze nad Morzem Bałtyckim. Swoje marzenie spełniłem 22 lipca 2014r. Przez 11 dni pobytu nad morzem przejechałem ponad 600 kilometrów wzdłuż linii brzegowej, odwiedzając m.in. Kołobrzeg, Mrzeżyno (tu i tu), Międzywodzie. Udało się również pojechać na granicy lądu i morza. Z tych dni nie zapomnę wielu wspaniałych tras i widoków w obrębie których dane mi było rowerować. Jazda na rowerze nad Morzem Bałtyckim jest czymś wspaniałym!

Drugim spełnionym w tym roku marzeniem była wyprawa do Brzegów (woj. świętokrzyskie) oddalonych od Częstochowy o 130 kilometrów i powrót również na rowerze. Plan ten zrodził się tak naprawdę kilka dni przed i został zrealizowany w ostatnie dni sierpnia. Pojechałem 27 sierpnia, wróciłem 31 sierpnia 2014r. Jechałem swobodnie, bez pośpiechu po drodze podziwiając widoki, choć znaczna część trasy wiodła drogami krajowymi. Pomimo wakacyjnych dni nie trafiłem zbytnio na przyjazną pogodę, jednak nigdy nie zapomnę atmosfery jazdy i świadomości, że jadąc co raz dalej jestem od domu i nie mogę się wycofać, jednocześnie bardzo wprawiłem się w tą wyprawę i pokonywanie kilometrów dla określonego celu.
Podczas pobytu u rodziny udało się wykręcić ponad 400 kilometrów jeżdżąc po woj. świętokrzyskim – odwiedziłem m.in. Kielce i Chęciny (tu i tu). W tych drugich w końcu udało się zrealizować odległy plan i odwiedzić Zamek, będący dla mnie wizytówką tego miejsca i tych terenów. Poczułem też, że jeżdżę po świętokrzyskim. Jeszcze kiedyś nie pomyślałbym nawet, że przyjadę w te miejsca na rowerze.

Obok tych dwóch największych marzeń udało się w tym roku też dwa razy pojechać do Krakowa – na początku kwietnia (6.04) i pod koniec czerwca (29.06). W sumie już trzy razy w życiu zawitałem do Krakowa na rowerze. Obie wycieczki w znakomitym gronie rowerzystów z Częstochowskiego Forum Rowerowego. Odwiedzenie grodu Kraka jest czymś szczególnym i musi mieć miejsce w każdym sezonie. Do Krakowa trasa wiodła jak zawsze przez Ojcowski Park Narodowy.

Z większych wypraw były też dwie samotne – do Tarnowskich Gór (19.06) i Szczekocin (23.06). W obie strony na rowerze w tym samym dniu co dało dystans sporo powyżej 100 kilometrów. Obie trasy przejechane w długie czerwcowe dni. Ta pierwsza – do Tarnowskich Gór była zaplanowana, ta druga: do Szczekocin powstała dosłownie w momencie jazdy. Oprócz Szczekocin odwiedziłem również Chałupki – miejsce, gdzie w marcu 2012 roku miała miejsce katastrofa kolejowa.
Jedną z wypraw, również w pow. tarnogórskim, którą też na długo zapamiętam to Zalew Zielona w Kaletach (18.09).

W lipcu wziąłem udział także w tegorocznej Orbicie (19/20.07). Głęboko zastanawiałem się czy wystartować. Koniec końców padło, że jadę. Przejechałem 126 kilometrów na trasie Orbity: Częstochowa – Krzepice – Praszka – Wieluń – Szczerców. Głównie była to nocna jazda w znakomitym gronie z rekordową dla mnie średnią prędkością na tak długim dystansie – ponad 26km/h. Dystans nie był dla mnie żadnego rodzaju sprawdzaniem się, po prostu najważniejsze było wzięcie udziału. W grudniu odebrałem certyfikat z udziału w Decathlon Orbicie 2014.

Była też niezapomniana wyprawa do Ogrodzieńca w piękny, wrześniowy dzień (05.09). Razem z Parkerem wyruszyliśmy urozmaiconą trasą prowadzącą przez Szlak Orlich Gniazd. W końcu odwiedziłem Zamek w Ogrodzieńcu – jedno z najwyższych wzniesień na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, nie tylko przejazdem do Krakowa. No może do kompletu tylko brakło w tym roku wyjazdu na Górę Zborów.

Tego dnia również przełamałem swoją barierę przebijając rekord życiowy w ilości przejechanych kilometrów w ciągu jednego dnia. Życiówkę przebiłem w tym roku aż trzykrotnie – 23 czerwca, 29 czerwca i w końcu aktualny rekord życiowy ustanowiłem 5 września – 193,17km.

Nie zabrakło wypraw na Zamki w Mirowie i Bobolicach – zdarzyło mi się to aż 5 razy: 26.04, 16.07, 10.08, 05.09 i 31.10, w tym raz przejazdem. Dwie wyprawy były z rowerowymi Przyjaciółmi, trzy pozostałe pokonane samotnie. Dość odległe miejsce na Jurze dające upragnioną setkę, bardzo chętnie odwiedzane. Prowadzą tu zawsze przyjazne dla rowerzystów trasy – zawsze jadącna Zamki starałem się zahaczyć o asfaltowe ścieżki rowerowe, standardem stała się asfaltówka z Żarek do samego Mirowa. Na powrocie raz wracałem przez Przybynów i Poraj. Jedną z tras, którą również zapamiętam to przez Gorzków Nowy, Postaszowice i Niegową.

W tym roku kilka kilometrów udało się również wykręcić w woj. dolnośląskim w okolicy Szklarskiej Poręby (20.09) i (21.09). Była to jednak jazda niezbyt zorganizowana, bo na nie moim rowerze (do tego niezbyt wygodnym), jednak trzeba wspomnieć o samym fakcie jazdy. Nie zapomnę fragmentu jazdy drogą krajową 3 przy malowniczo płynącej rzece.

W tym roku również były miejsca, które odwiedzałem często i cyklicznie.
Niezliczona ilość wypadów do Olsztyna urozmaiconymi trasami – często wchodziłem na Zamek, odwiedzałem Biakło i Lipówki. Jednymi z wypraw którego miło wspominam są: 16.06, 07.09, 27.12 i na zakończenie sezonu 31.12. Do Olsztyna również przyjechałem w towarzystwie na swoje urodziny (17.09).

Standardem stało się również odwiedzanie Siedlca Dużego – przez Nieradę i Łysiec (z początku było to trasa przez Poraj, którą też wielokrotnie później jeździłem). Zdarzało się również tu jeździć bardziej okrężnie i zdecydowanie bardziej urozmaiconymi trasami przez Koziegłowy (01.07), Starczę (21.07) (10.12), Woźniki (7.06), Kamieńskie Młyny, Czarny Las (13.05) czy Kamienicę Polską. Na długo też zapamiętam nocny powrót z Siedlca Dużego w pewną letnią noc (6.07).

Wielokrotnie odwiedzałem Poraj dojeżdżając tu najczęściej przez gminę Poczesną, bądź przeciwpożarówką. Kilkakrotnie też jeździłem trasą z Poraja przez Choroń. W jeden z październikowych słonecznych dni w towarzystwie poznałem również nowy Poraj docierając tu różnorodnymi, okrężnymi trasami (12.10). Jeden powrót z Poraja zupełnie nową dla mnie trasą również mi się spodobał - przez Przybynów i Zaborze (23.11).

Częstym kierunkiem był również Złoty Potok i źródełka w Siedlcu, a także kilka razy Mstów.
Sporo razy w tym roku również pojechałem do Blachowni, głównie nad zbiornik wodny.
Kilka razy pojechałem również do Bystrzanowic (18.02) (11.07), standardową trasą przez drogę krajową 46 – Olsztyn i Janów.
Zdarzyło się również zmienić kierunek i odwiedzić zbiornik wodny - Ostrowy nad Okszą (4.07).
Zmienić kierunek zdarzyło się również podczas dwóch październikowych wypraw do Praszczyk (24.10) i (26.10). Trzykrotnie przez DW494: Wręczyca Wielka i Truskolasy, jeden powrót przez Kłobuck. Te wyprawy też na długo zapamiętam.
Z tego sezonu z pewnością nie zapomnę wielu wypraw.
Do wielu z nich z pewnością będę bardzo miło wracał myślami i wspomnieniami. Kilka z nich na pewno będę chciał powtórzyć w przyszłych sezonach, choć każda wyprawa się różni od siebie.

W mieście najczęściej odwiedzałem Park Lisiniec. Stało się to dla mnie najbardziej popularne i najbliższe miejsce do rekreacji rowerowej. Jazda wokół zbiorników Bałtyk i Adriatyk stała się standardem. W mieście starałem się urozmaicać również trasy o odwiedzanie m.in. Lasku Aniołowskiego, o jazdę wałem nadwarciańskim, Złotą Górę, Górę Ossona.
Najbardziej jak zawsze sporo radości sprawiała mi jazda przy zbiornikach wodnych i zamkach. Tego było w tym sezonie sporo.
Dużo częściej wjeżdżałem w teren i nie tylko ten szutrowy. Oprócz uwielbianej i bardzo przyjemnej trasy przez przeciwpożarówkę koło Olsztyna, dużo razy jeździłem drogą pożarową między Rudnikiem Wielkim a Siedlcem Małym jako alternatywa dla trasy szybkiego ruchu. Jednak zdarzało się też wyskoczyć w nieco trudniejszy teren – z pewnością nie zapomnę wycieczki z 11 listopada (11.11). Oprócz tego zdarzała się epizodycznie terenowa jazda. Zaczęły również cieszyć zjazdy z Zamku w Olsztynie czy Biakła. Zaczęło to sprawiać przyjemność, jednak do pewnego stopnia, bo rower trekingowy nie pozwalał na szaleńczą jazdę po skałkach czy w terenie.
W tym roku zdecydowaną większość kilometrów przejechałem na Toskanie. Zdarzyło się jednak również sporo jazdy głównie w granicach miasta – na Demie.
W ciągu roku również sporo zmian sprzętowych, głównie wymiana zużytych części, które przy tak sporym dystansie zajeżdżane były znacznie częściej.

Przejechałem w sumie ponad kilkaset kilometrów z Przyjaciółmi.
Sporo kręciliśmy z Januszem zaliczając w długi lipcowy dzień Mirów i Bobolice (16.07), a także kilka wypraw do Olsztyna i Blachowni. Wykręciłem trochę kilometrów również z Parkerem jadąc w dwie strony do Ogrodzieńca (05.09). Wiele kilometrów wykręciłem również z dziewczyną Anetą, jeżdżąc głównie do Poraja. Z okazji moich 21. Urodzin zdarzył się wspólny przejazd z Częstochowy do Olsztyna przez przeciwpożarówkę (17.09).

Wiele razy jeździłem w grupie rowerzystów – czy to na Orbicie, czy Święcie Niepodległości, czy podczas wypraw do Krakowa. W towarzystwie również rozpoczynałem ten sezon (1.01).
W tym roku wziąłem udział w 10-ciu Częstochowskich Masach Krytycznych. Gdy tylko mogłem zawsze jechałem spotkać się z Rowerową Bracią w celu przejazdu po mieście w jak zawsze świetnej atmosferze. Z pewnością niezapomnianą będzie 100. Częstochowska Masa Krytyczna, na którą przybyło aż 821 rowerzystek i rowerzystów (27.06).
Setek w tym roku udało się przejechać aż 64 razy, głównie w lipcu i sierpniu (10), wrześniu (9), maju (7), czerwcu i listopadzie (6). Dystans powyżej 150 kilometrów przejechałem w roku 8 razy – 6.04 (157,33km), 23.06 (166,53km), 29.06 (187,44km), 15.07 (155,95km), 16.07 (160,87km), 20.07, 05.09 (193,17km), 31.10 (170,39km).
W ciągu roku 7 miesięcy było z przebiegami powyżej 2000km (maj 2014 (2358,55km), czerwiec 2014 (2350,05km), lipiec 2014 (2657,63km), sierpień 2014 (2673,88km), wrzesień 2014 (2540,60km), październik 2014 (2369,68km), listopad 2014 (2041,06km), a w każdym z miesięcy w roku – powyżej 1500 kilometrów przebiegu.
Pomiędzy 1500 a 2000 kilometrów przejechałem w grudniu 2014 (1798,93km), marcu 2014 (1853,03km), kwietniu 2014 (1981,13km). Najmniejsze dystanse miesięczne w lutym 2014 (1661,68km) i w styczniu 2014 (1698,34km).
Przełomowymi miesiącami w rowerowym sezonie 2014 były: lipiec (2657km), sierpień (2673km) i wrzesień (2540km). Sierpień 2014 – najlepszy jak dotąd rowerowy miesiąc w życiu pod względem liczby przejechanych kilometrów. Niewiele mniej kilometrów przejechałem w lipcu. Wszystkie przejechane kilometry (szczególnie przypadające na pełnię rowerowego sezonu) nie są tylko i wyłącznie statystyką - są też wymiernikiem ogromu wspomnień z wielu zorganizowanych rowerowych wypraw.

W tym roku odwiedziłem: woj. śląskie, woj. świętokrzyskie (27-31.08), woj. zachodniopomorskie (22.07-01.08), woj. małopolskie (06.04 i 29.06), woj. łódzkie (19/20.07), woj. opolskie (19/20.07) i woj. dolnośląskie (20-21.09).

Odwiedziłem w tym roku miasta: Częstochowa, Kraków, Tarnowskie Góry, Szczekociny, Jędrzejów, Wieluń, Myszków, Zawiercie, Kielce

Jeździłem w każdych warunkach. Nie było opcji zrezygnowania z roweru nawet w deszcze – i te które mnie zaskakiwały i te całkiem świadome. Zaparcie do rowerowania było spore. Jeśli chodzi o temperatury – była jazda od upałów 40-42 stopniowych po mrozy do nawet 14 na minusie. Z pewnością na długo nie zapomnę widoku zamarzniętej Warty (29.01), czy też Parku Lisiniec w pełni sezonu w ogromnym skwarze i najwięcej dającym Słońcu (21.05) (19.07) i (02.08).
Zdjęć zrobiłem multum, które będą znakomitą pamiątką z tego rowerowego sezonu. Starałem się wykorzystać z każdej wyprawy jak najwięcej. Na praktycznie każdą z nich brałem aparat, zapisałem w ten sposób mnóstwo rowerowych wspomnień.
W tym sezonie było też trochę jazdy porannej, choć ta popołudniowa i wieczorna była jak zazwyczaj w przewadze. Sporo jazdy także było w warunkach wieczornych. Dużo kilometrów przejechałem po zmroku po nieoświetlonych drogach – znakomita lampka i pewnego rodzaju doświadczenie pozwoliło również cieszyć się taką jazdą.

Tempo jazdy bardzo lubię ustalać sobie sam, jednak i ze Znajomymi bardzo dobrze się jedzie - motywacja podwójna. Wiele razy poczułem to podczas wspólnej jazdy w grupie, jednak tej samotnej była w sezonie zdecydowana przewaga. Wiele tras (głównie, ale nie tylko) wieczornych i nocnych miało charakter ciągły (bez zbędnych przystanków). Wtedy udawało się wielokrotnie osiągać dobre średnie prędkości. Jednak w czasie jazdy bardzo lubię robić różnego rodzaju zdjęcia, które szczególnie na jeździe w dzień odbijały się na niższej średniej prędkości z powodu przystawania. Na wielu trasach jednak mimo wszystko udawało się osiągać optymalnie dobre średnie, a z pewnością z każdej jazdy czerpałem swego rodzaju przyjemność.
Maksymalna prędkość w tym roku bardzo zbliżona do tej rekordowej, jednak nie przebita. Dwukrotnie udało się osiągnąć prędkość maksymalną bardzo zbliżoną do rekordowych ~60km/h (zjazdy w Biskupicach).

W tym roku również zacząłem interesować się infrastrukturą rowerową, oznaczaniem i wykonywaniem dróg i ciągów rowerowych.

W odmianie od tamtego sezonu ten był bardziej dojrzały w jazdę. Drugi tak dobry sezon w moim rowerowym życiu. Był to na pewno sezon po bardzo dobrym sezonie 2013, w którym wprawiłem się dobrze w jeżdżenie. Nie ma opcji by je próbować porównywać, różnią się głównie istotą jeżdżenia i tym że przez ten spory czas „ewoluuję” rowerowo. Na początku zeszłego roku nie spodziewałem się wypraw do Olsztyna w obawę o złapanie gumy – w tym i zeszłym roku przebiłem swoje możliwości i spełniłem swoje marzenia rowerowe.
Sporo motywacji do jeżdżenia pojawiło się głównie dzięki temu, że poznałem wiele wspaniałych osób, które zaraziły mnie jazdą.

Następny rok (2015) będzie również poświęcony na rowerowanie.
Mam kilka założeń na ten rok. Chciałbym jak najwięcej z nich zrealizować, a koniecznie niektóre z nich – i to właśnie będzie głównym założeniem na ten rok.
Na pewno wiele marzeń rowerowych zostało w tym roku spełnionych. Niektóre z nich będę chciał powtórzyć. ??
Z pewnością jednym z założeń jest Kraków – plan, którego w drugiej połowie tego roku nie udało się ziścić. Z tym wyjazdem wiąże się też pewne rowerowe marzenie.
Innym będzie też próba podczas jakiejś dłuższej wyprawy pobicia dziennego dystansu życiowego, jednak jeśli to nie mam planów gdzie tego dnia pojadę. Na pewno w zamiarze chciałbym też powtórzyć wyjazd w dwie strony do Brzegów. Innych nie zdradzę, jak wyjdzie tak wyjdzie.
Może jeśli mi będzie dane znów pojeździć nad morzem, może w końcu wyruszyć w góry? Pewne z nich są jedynie gdybaniem, jednak rzeczywistość na pewno zweryfikuje wszystko. Ten sezon rowerowy pokazał, że zbyt wiele nie da się zaplanować.
Na pewno chciałbym czerpać jak najwięcej satysfakcji i radości z jazdy, bez nagonki, bez zbędnego dokręcania. W zamiarze będzie jeździć sporo, jednak celu przebicia tegorocznego dystansu w następnym sezonie nie mam.
Jest jeszcze gdzieś w oddali jedno pewne marzenie, lecz czas pokaże czy się spełni.

Każdemu, z kim wykręciłem choćby kilometr – dziękuję za wspólną jazdę!

Wszystkim gratuluję osiągnięć w sezonie 2014!
Do zobaczenia na trasach w Nowym 2015 Roku!


  • DST 58.33km
  • Czas 03:41
  • VAVG 15.84km/h
  • VMAX 28.93km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olsztyn. Zakończenie sezonu 2014.

Środa, 31 grudnia 2014 | Komentarze 0

Na zakończenie sezonu postanowiłem się wybrać do Olsztyna. Wprawdzie w ostatnich dniach zwieńczających sezon miała być wycieczka trochę dalsza, jednak zmotywowanie się do tego i mroźne warunki nie pozwoliły. Było za to sporo jazdy, więc nie ma na co narzekać. Dziś jednak postawiłem na tradycyjną wycieczkę do Olsztyna. Początkowo też miała być jazda w towarzystwie, jednak wyszło jak wyszło. Zebrałem się o 12-stej i pojechałem Jagiellońską, Aleją Pokoju, Trochimowskiego, Kucelińską, Korfantego, Guardian, czarny rowerowy, terenowy dojazd do rowerostrady, przeciwpożarówka, Olsztyn, Sokole Góry, Olsztyn - rynek. Jazda taka by pojechać, momentami brakowało sił i dokuczało zmęczenie, ale jechałem. Temperatura w okolicy -1 stopnia C. W Olsztynie od razu pojechałem pod Zamek, po czym po skałkach wprowadziłem rower na Wzgórze Zamkowe. Mroźny wiatr dokuczał, ale trzeba było zaliczyć Olsztyn. Kilka zdjęć w zimowej odsłonie Zamku i zjazd bardzo ostrożny. Wystarczy mocniej zahamować i już rzuca rowerem na boki. Później jeszcze chwila w Olsztynie i o 15-stej odjazd do Częstochowy. Padło na powrót asfaltowy i optymalnie krótszy: Olsztyn - Skrajnica - Odrzykoń - rowerostrada - Bugajska dk46 - wzdłuż dk1 - Rakowska - Boh. Katynia - Al. Niepodległości - Al. Wolności - dworzec PKP. Początek trasy dość żwawo, później siły nieco opadły. Powrót do domu z zahaczeniem o Plac Biegańskiego i przez Monte Cassino, w zapadającym zmroku. Mimo, że miało być bardziej żwawo, przejażdżka do Olsztyna musiała się odbyć.
Była jeszcze ochota by przed zakończeniem sezonu gdzieś wyjechać. Pojechałem sobie ciągami rowerowymi na Monte Cassino, Śląską i na Plac Biegańskiego. Po 18-stej przejechałem ostatnie kilometry w 2014 roku - powrót do domu przez II Aleję, Al. Wolności, Sobieskiego i Monte Cassino w atmosferze sylwestrowej.



  • DST 93.47km
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Lisiniec. Wieczorny Olsztyn. Mróz.

Wtorek, 30 grudnia 2014 | Komentarze 1

Można powiedzieć, że to kolejny dzień szaleńczej jazdy w bardzo ujemnych temperaturach. Naprawdę ogrom jazdy. To także ostatnie kilometry w tym sezonie. Jeszcze tylko jutro.
Widząc za oknem Słońce postanowiłem wyruszyć na rower - do Parku Lisiniec, bo najbliżej. Mimo tego, że wcześniej się zebrałem mógłbym nie zdążyć dojechać do Olsztyna jeszcze ze Słońcem. Trasa przez Zacisze, Przestrzenną, Główną, św. Jadwigi i Park Lisiniec, gdzie wjeżdżam od strony Pacyfiku. Ten zbiornik zamarzł jedynie w połowie, bo jest najgłębszy. Przecudnie. Mróz, piękne Słońce i zamarznięte zbiorniki. Jedynie tylko ten nastrój nie taki, co trzeba. Z pomocą przybył nieznajomy rowerzysta (Maciek) z którym przejechałem się kawałek po szutrowych, zaśnieżonych drogach. Dzięki za poprawę nastroju i wspólną jazdę! Po drodze również robimy zdjęcia na zamarzniętych zbiornikach. Naprawdę świetnie! Ja jeszcze zrobiłem jedno okrążenie wokół zbiorników i w drogę powrotną - przez św. Jadwigi, św. Barbary, św. Augustyna, Sobieskiego, Al. Wolności i na chwilę na dworzec PKP. Później powrót do domu przez ciągi rowerowe na Sobieskiego i Monte Cassino, na pewnych fragmentach kompletnie zaśnieżone. Wyjeżdżając z centrum jechałem z myślą Olsztyna, jednak zamarzające powoli palce u nóg i możliwość wstąpienia do domu na chwilę nie pozwoliła jechać.
Zbierałem się dość długo, tak więc wyjazd dopiero przed 15-stą. Wiedziałem, że dotrę tam przed zmrokiem, jednak trzeba było się ruszyć gdzieś dalej. Kierunek wiadomy - Olsztyn, w przeddzień zakończenia sezonu. Znów ciepło ubrany wyruszam - ul. Jagiellońską, Al. Pokoju, Kucelin, Korfantego, Guardian, czarny rowerowy, kawałek lasem, rowerostrada, Odrzykoń, Skrajnica, Górny Ostrówek, Żwirki i Wigury, Olsztyn Rynek, droga rowerowa wzdłuż dk46, Przymiłowice - Kielnicka, Przymiłowice i nawrotka przy zjeździe na Turów. Jadąc do Olsztyna najpierw pojechałem w kierunku Kusiąt z zamiarem odbicia na Skrajnicę na Odrzykoniu, jednak zdecydowanie lepsza wydała mi się droga przez rowerostradę. Zaśnieżoną, ale w końcu jest zima. Odbiłem też na górę Górny Ostrówek, gdzie jeszcze przed zmrokiem udało się zobaczyć Zamek w Olsztynie w scenerii zimowej. Później powrót na trasę i do Olsztyna. Jednak jakoś tak pojechałem jeszcze kawałek dalej i dotarłem do Przymiłowic. Tam zawracam, bo uznałem, że nie czas by jeździć okrężnie i znów krajówką wróciłem na rynek w Olsztynie. Tam na chwilę do sklepu, bardziej by się ogrzać choć trochę i w drogę powrotną. Wyjechałem jednak zamarzający, co przełożyło się na mniej komfortową jazdę. Jednak chęć by pojechać okrężnie się pojawiła - pojechałem taką trasą: Olsztyn - Kusięta - Brzyszów - Srocko - Częstochowa, Legionów - Faradaya - Mirowska - Pl. Daszyńskiego - Aleje - Al. Wolności i Centrum. Najbardziej osłabiony byłem na odcinku z Kusiąt do Brzyszowa i ze Srocka do Częstochowy. Na tym drugim zaczęły mi odmarzać palce u rąk, a na licznik wskoczyła wartość -14,1C. Średnia jednak od samego Olsztyna wyszła niecałe 20km/h. Jak na te warunki to optymalnie dobrze. Przystanek przy Bergerze dobrze zrobił i dalej pojechałem już z nieco większym komfortem termicznym, jednak z wycieńczeniem organizmu. Temperatura w mieście lekko się podwyższyła. Każdy kilometr męczył, jednak z każdym kolejnym kilometrem cieszyła mnie też jazda. Na Dworcu PKP chwila przerwy i powrót do domu ciągami rowerowymi na Sobieskiego, Monte Cassino i Jagiellońskiej. Jazda taka sobie, bo bez bardziej konkretnego celu, jednak cieszy zdobycie Olsztyna w takich warunkach termicznych. Do domu dotarłem przed 19-stą. Może gdybym wpadł wczoraj na CFR i przeczytał o propozycji wyjazdu na fajerwerki, bym się skusił, jednak nie ma co się przejmować, wyszło jak wyszło.
Wieczorem na Toskanie jeszcze na małe zakupy na Stradomiu, w obie strony przez ul. Sabinowską.
Późnym wieczorem natomiast zmiana roweru na Demę i wyjechałem na glinianki. Zmotywowały śnieżne warunki do jazdy. Dotarłem tam przez Zacisze, św. Barbary i św. Jadwigi, tak więc najkrócej. Jazda po zaśnieżonych szutrach, w zmroku i obok zamarzniętych zbiorników naprawdę przyjemna. Dookoła biało, utwardzona droga i rower nadający się do jazdy po śniegu. Atmosfera naprawdę świetna. Swoje wrażenie również robi Pacyfik, na którym tylko w połowie pojawiła się tafla lodu. Objechałem sobie aż trzykrotnie zbiorniki Bałtyk i Adriatyk po śniegu. Nie odczuwałem również w ogóle zimna pomimo temperatury w okolicy -10 stopni C. Powrót również okrężny, mimo, że zaplanowałem standardowo. Pojechałem najpierw dk43, później Pułaskiego i do Parku Jasnogórskiego. Tam trochę jazdy po obu Parkach i w okolicy Jasnej Góry. Później już III Aleją, koło Placu Biegańskiego i II Aleją, Al. Wolności, Focha, Nowowiejskiego, Korczaka, M. Cassino i Jagiellońską. Powrót już nieco wymuszony, jednak jechało się dobrze. Dystans bliski setki, ale nie było sensu dobijać. I tak nie spodziewałem się tylu dziś kilometrów. Naprawdę udany rowerowo mroźny dzień.
Jutro zakończenie sezonu i delektowanie się jazdą. Każdy kilometr ma sprawiać radość.

Na Adriatyku








  • DST 61.20km
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poraj przez pożarówkę. Siedlec Duży - Łysiec - Nierada. Zimowa aura.

Poniedziałek, 29 grudnia 2014 | Komentarze 0

Jazda w mroźnej aurze. Długo zastanawiałem się nad wyborem trasy i dograniem ich do planów dnia. Późne wyjście na rower dodatkowo ograniczało moje plany. Jednak udało się pojeździć.
Dopiero przed 13:30 na rower po dokładnym ubraniu się - ciepłe zimowe buty, kominiarka, kilka warstw ubrań, kurtka zimowa. Pogoda zachęcała - motywuje mnie jazda w warunkach śnieżnych. Padło na przejazd do Siedlca Dużego przez Poraj. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ponad 30 kilometrów przede mną, w tym chęć zrobienia kilku przystanków, co za tym idzie kilka godzin na mrozie. Przebiłem się przez zaśnieżone ciągi rowerowe na Jagiellońskiej i drogę rowerową w Al. Pokoju, później wreszcie asfaltem do Ronda Reagana, Kucelin, Korfantego, koło Guardiana i kawałek asfaltem do terenowego dojazdu do początku pożarówki. Jechało się dobrze, brak odczuwania zimna, jedynie ten czas, ale nic się nie zrobi. Później kilka kilometrów przeciwpożarówką z przystankami w kilku miejscach na zrobienie zdjęć. Dojechałem do drogi asfaltowej i chwila namysłu czy może pojechać prosto. Jednak zima i takie warunki to nie czas by testować, tak więc znaną i sprawdzoną drogą - popękanym asfaltem do przejazdu kolejowego i w końcu do drogi wojewódzkiej 791. Docieram nią nad Zalew w Poraju. Niecała godzina przed zmrokiem, więc skorzystałem trochę jeszcze z przychylnej aury i pobyłem nad zbiornikiem. Pamiątkowe zdjęcie, później na plażę i trochę zabawy lodem. Mroźno jednak, więc trzeba jechać dalej, jednak sporo czasu nad zalewem zleciało. Przed odjazdem przejechałem się kawałek szutrowym wałem. Po 16-stej w drogę: falochronem obok zalewu w Poraju, Jastrząb, Gęzyn, Koziegłowy - Rosochacz, Siedlec Duży - 3 Maja, Siedlec Duży - ul. Jana Pawła II. Dotarłem standardem, jazda w zapadającym zmroku, który wprawił mnie w klimatyczną jazdę, którą lubię. Już bez zbędnych postojów - jedynie na założenie koszulki odblaskowej i pompowanie tylnego koła. Były momenty bardzo przyjemnej w padającym śniegu, był też moment opadnięcia z sił już na ostatnich kilometrach. Jednak mróz i takie warunki robią swoje. Drogi w miarę  przejezdne. Temperatura cały czas w okolicy -5/6 stopni C. Dotarłem do Siedlca Dużego na 17:00.
Powrót późnym wieczorem. Trasa optymalna, bo nie ma co jej urozmaicać w takie warunki, w dodatku późna godzina. Wyjeżdżam o 22:40. Trasa: Siedlec Duży - Siedlec Mały - Rudnik Wielki - Rudnik Mały - Starcza, kościół - Klepaczka - Łysiec - Nierada - Sobuczyna - Brzeziny Nowe - Brzeziny Kolonia - Częstochowa. Jazda w temperaturze -7/8 stopni C, jednak przyjemna. Nie zmarzłem, ale swoje zrobił też dobry ubiór. Nie z wiatrem, ale dało się przetrwać. Za to śnieg ładnie sypał i to motywowało do jazdy. Drogi przejezdne, choć pokryte już śnieżną warstwą. Ruch znikomy, tak więc można jechać z normalnymi prędkościami bez obawy o hamowanie. W początkowym etapie przyjemna, śnieżna jazda przez drogę pożarową do Rudnika Wielkiego. Dobrze mi się jechało. Zdecydowanie wolę taką jazdę, niż w deszcz. Jednak tak jest kilka dni w roku. Droga porównywalnie zajęła tylko nieco dłużej od ostatnich kursów z Siedlca Dużego. Powrót do domu o równej północy.


Na dojeździe do przeciwpożarówki (okolice huty)

Na przeciwpożarówce I
Nad zbiornikiem w Poraju
Przy zbiorniku w Poraju z lodem
Na przeciwpożarówce do Poraja


  • DST 26.43km
  • Teren 4.93km
  • Czas 01:45
  • VAVG 15.10km/h
  • VMAX 32.79km/h
  • Temperatura -7.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Adriatyk i Bałtyk skute lodem - Park Lisiniec.

Niedziela, 28 grudnia 2014 | Komentarze 0

Nie chciało się dziś wyskoczyć na rower. Zmęczenie i ten ziąb na dworze nie motywował do jazdy. Zrezygnowałem dziś z jazdy poza miasto, jednak gdzieś się wybrałem. I najlepiej tak, by było jeszcze jasno. Pomyślałem o Parku Lisiniec i o tym, czy zbiorniki już są skute lodem. Padło na wariant najkrótszy - przez Zacisze, św. Barbary, św. Jadwigi i Park Lisiniec. Tam okrążenie zbiorników z przystankami na robienie zdjęć. Znów więcej stania niż jeżdżenia, ale widoki takie, że warto uchwycić je na zdjęciach. Na połączeniu Bałtyku z Adriatykiem nie zamarzło, co umożliwiło łabędziom i kaczkom pobyt na gliniankach. Reszta skuta lodem, jedynie Pacyfik tylko w połowie zamarznięty. Zawsze mnie zastanawia, czy te mniej zamarznięte miejsca oznaczają głębszą wodę. Wychłodzenie palców u rąk i nóg nie umożliwiło zrobienia drugiego okrążenia, na które też wychłodzony organizm nie pozwalał. Powrót jednak nieco okrężny, bo przez drogę krajową 43. Ziąb dokuczał, ale jechało się znośnie. Dzisiejsza temperatura najniższa: -8,2 stopnia C. Dotarłem na Stradom przed zmrokiem.
Późnym wieczorem po 22-giej jeszcze na rower się przewietrzyć. Tym razem założyłem kominiarkę i bardziej zimowe buty. Pojechałem taką trasą: Jagiellońska - Aleja Pokoju - Gilowa - wał nad Wartą - Galeria Jurajska - Krakowska - Plac Daszyńskiego - I Aleja - II Aleja - Plac Biegańskiego - Nowowiejskiego - Korczaka - Monte Cassino - Jagiellońska. Zmarzłem mniej, jednak palce u nóg powoli zaczynały odmarzać. Temperatura rzędu -6 stopni C daje o sobie znak. Z resztą da się odczuć wycieńczenie organizmu przy osiąganiu większych prędkości. Idzie dużo smętniej. Taki wyjazd od tak by był. Jednak jakaś jazda w takich warunkach wpadła.





  • DST 53.58km
  • Czas 03:29
  • VAVG 15.38km/h
  • VMAX 31.90km/h
  • Temperatura -10.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biakło w zimowej aurze

Sobota, 27 grudnia 2014 | Komentarze 0

Mroźna zima przybyła. Widząc piękne grudniowe Słońce za oknem postanowiłem wyruszyć w drogę. Nie spodziewałem się jednak takiego zimna. Od pierwszych kilometrów zacząłem zastanawiać się czy jechanie w tak długą drogę jest dobrym pomysłem. Postanowiłem jednak jechać. Najpierw ciągami rowerowymi na Jagiellońskiej, koło Jagiellończyków i chodnikami wzdłuż trasy DK-1 (zrezygnowałem z jazdy przez hutę z powodu zbyt późnej godziny), ul. Bugajską i do rowerostady. Całą drogę bardzo spokojnie, bo na jezdniach ślisko. Przeciwpożarówką dotarłem do Olsztyna - od tego momentu zaczęła się przyjemna jazda, choć na szutrowej drodze zaczynałem już odczuwać chłód. Kilka postojów na zdjęcia. Później obok Sokolich Gór drogą rowerową i w kierunku lasu. Dojechałem dziś do Biakła nieco terenowym wariantem, jadąc kawałek żółtym rowerowym. Średnia z drogi na Biakło: 15,60km/h. Dość słaba, ale temperatura i przystanki ją nieco obniżyły. Z wyprawy zapamiętam na pewno wejście na Biakło w pełnym Słońcu i lekki śnieg. Widoki dookoła bardzo ładne. Na skałkach na Biakle bardzo przyjemnie. Mimo chłodu i temperatury, która spadła do 10 stopni poniżej zera - naprawdę świetne samopoczucie. Dla takiej rekreacji warto było zmarznąć. Trzeba było się zbierać - sprowadziłem rower po skałkach i okrążyłem jeszcze częściowo Biakło. Później trochę ostrożnej jazdy po śniegu i na chwilę na Lipówki. Tylko na moment, po czym zjazd i w kierunku asfaltowej drogi, docieram nią na Rynek w Olsztynie. Tam moment, po czym do sklepu uzupełnić węglowodany, a bardziej to się ogrzać. Później przejechałem się nową drogą rowerową w Olsztynie do początku Przymiłowic. Droga rowerowa, która ma zamiar "eliminować rowerowy z drogi krajowej 46" urywa się w newralgicznym miejscu... Ciekawe jak na nią wjechać jadąc od Przymiłowic, o ile się nie mylę jest tam linia ciągła. Później z powrotem tę drogą rowerową do Rynku w Olsztynie i przez Skrajnicę, rowerostradę, koło Guardiana, Kucelin, Aleja Pokoju, Jagiellońska. Na powrocie już wychłodzenie organizmu i odmarzające palce u lewej ręki. Średnia drogi powrotnej z początku Przymiłowic przez Olsztyn do Częstochowy - 17,83km/h, maksymalna - 28,15km/h. Oznaka ostrożnej jazdy. Dojechałem na Stradom z wartością ponad 48 kilometrów na liczniku, sporo jak na jazdę w mróz.

Biakło w zimowej scenerii

Rower na tle widoczku na Zamek Olsztyn i Lipówki z Biakła
Na pożarówce - w drodze do Olsztyna I

Na pożarówce - w drodze do Olsztyna II
W tle - Sokole Góry
Biakło
W tle z Lipówkami
Na Biakle - w tle Zamek Olsztyn
Widoczek z Biakła I

Na skałce - Biakło
Widoczek z Biakła II
Zejście z Biakła - w tle Sokole Góry


  • DST 48.04km
  • Czas 03:23
  • VAVG 14.20km/h
  • VMAX 31.51km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bałtyk i Adriatyk w lekkim śniegu. 106 Częstochowska Masa Krytyczna.

Piątek, 26 grudnia 2014 | Komentarze 0

Bardzo dobrze spędzony rowerowo dzień.
Popołudniu przejechałem się na glinianki objechać pierwszy raz w tym roku w śnieżnej aurze Bałtyk i Adriatyk. Dojechałem tam ciągami rowerowymi na Monte Cassino, Sobieskiego i dk43. Pomimo lekkiego mrozu, trochę radości z jazdy się pojawiło, bo w końcu śnieżne krajobrazy. Powrót przez dk43, przez Aleje, Centrum i M. Cassino.
Wieczorem na 106. świąteczną Częstochowską Masę Krytyczną. Dojechałem tam z Januszem ze Stradomia na Plac Biegańskiego. Mrozik - 5 stopni na minusie. Lekki śnieg, na drogach przejezdnie ale ślisko. Wraz z 39 osobami przejechaliśmy przez Aleje i po ścisłym Centrum Częstochowy w świątecznej atmosferze. Po przejeździe - wspólne, pamiątkowe zdjęcie przy choince. Udało się poczuć atmosferę świątecznego przejazdu i spotkania z Rowerową Bracią. Jak najbardziej musiałem dochować tradycji i założyłem czapeczkę Mikołaja i brodę. Dziękuję wszystkim za wspólny przejazd!
Po Masie przejechałem się jeszcze Alejami i po Centrum Częstochowy. Później już powrót przez Nowowiejskiego, Korczaka i Monte Cassino.

Wspólne, rodzinne zdjęcie uczestników 106. Częstochowskiej Masy Krytycznej (foto - Poisonek)

Dojazd na Masę Krytyczną - ul. Boh. Monte Cassino

Przejazd 106. Częstochowskiej Masy Krytycznej - II Aleja NMP

106. Częstochowska Masa Krytyczna

Wcześniej jeździłem po Bałtyku, Adriatyku i Pacyfiku.




  • DST 11.08km
  • Czas 00:38
  • VAVG 17.49km/h
  • VMAX 33.20km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świąteczny przejazd po Alejach.

Czwartek, 25 grudnia 2014 | Komentarze 0

W pierwszy dzień świąt postanowiłem odpocząć od jazdy i spędzić czas z rodziną.
Jedynie wieczorem postanowiłem się przejechać i przewietrzyć - przez Aleje, świątecznie udekorowane. W drodze powrotnej przez pewien moment zaczęło sypać gradem, który konkretnie kuł w twarz. Jednak nie zrobiło się biało. Ochłodziło się. Taki przejazd by po prostu był, Alejami, bo świątecznie. Atmosfera smętna.

Zapraszam wszystkich do przeczytania mojej relacji z Orbity 2014, która znajduje się pod tym linkiem:
http://matiz17.bikestats.pl/1188835,Orbita-2014.ht...



  • DST 100.70km
  • Czas 04:56
  • VAVG 20.41km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wigilijne kilometry. Olsztyn. Siedlec Duży.

Środa, 24 grudnia 2014 | Komentarze 0

Wigilia. W tym roku postanowiłem spędzić ją aktywnie na rowerze i w sposób taki by spędzić ją najlepiej. By nie był to zwykły dzień i by nie było musowej jazdy.
Przejechałem sporo, ale każdy kilometr w atmosferze wigilijnego dnia. Zebrałem się dość wcześnie i po 9-tej wyruszyłem na chwilę w kierunku Centrum przez ciągi rowerowe na Monte Cassino. Wróciłem również nimi - jadąc na ul. Kościelną, gdzie zmówiony byłem z Januszem. Po 9:30 wyruszamy w kierunku Olsztyna okrężną, ale spokojną trasą. Po drodze rozmowy nie tylko na tematy rowerowe. Koło skansenu na Rakowie pozdrowienie z Adamem, Arkiem, Robertem i Zbyszkiem, którzy również udawali się do Olsztyna, jednak terenowo. Po drodze też parę spotkań z innymi, znajomymi i nieznajomymi rowerzystami. Tak więc: Jagiellońską - Al. Pokoju - przez Zawodzie - Legionów - Koksownia - Berger - Brzyszowska - Srocko - Brzyszów - Kusięta - Olsztyn. W Srocku przez moment jazda za szosowcami. O ile prawie cały czas z wiatrem to od Brzyszowa do samego Olsztyna jazda mocno pod wiatr. Momentami wychodziło Słońce, co nadawało energii dniu. Podjechaliśmy na chwilę pod bar Leśny, jednak widząc, że nikogo nie ma to pojechaliśmy na Biakło. Bardzo miło zapamiętam ten wypad. Znakomita atmosfera. Może jedynie brakło punktu spotkania z grupą wigilijną w Olsztynie, ale trzeba było wracać, bo czas naglił. Przed wyjazdem z Olsztyna jeszcze na chwilę nad pobliski staw. Przyciągnęła mnie ładna asfaltowa droga rowerowa, jednak krawężnik niesamowity. Później w kierunku właściwej drogi, tam zauważyłem sierżanty rowerowe. O ile na ruchliwszych drogach byłoby to stosowane byłoby dobrze. Powrót taką trasą: Olsztyn - Kusięta - koło Guardiana - Korfantego - Kucelińska - Aleja Pokoju - Jagiellońska. Na powrocie też w paru momentach zaświeciło Słońce. Powrót na 12:50. Z Januszem w sumie przejechałem prawie 50 kilometrów.
Po powrocie padło na drugi kurs podmiejski, tym razem samotnie. Próbowałem się wczuć w atmosferę świąt słuchając świątecznych audycji. Z tego wyjazdu oprócz atmosfery tego dnia zapamiętam jak krótkie są grudniowe dni. Pojechałem standardową trasą: Częstochowa - Brzeziny Kolonia - Brzeziny Nowe - Sobuczyna - Nierada - Łysiec - Klepaczka - Starcza - Rudnik Mały - Rudnik Wielki - przez las - Siedlec Mały - Siedlec Duży. Wyjechałem o 13:37, nie robiąc żadnego przystanku dotarłem na 14:40. Średnia wyszła prawie 21km/h. Jak na jazdę na kilkunastu kilometrach pod wiatr i kawałek terenowy to bardzo zadowalające.
Po spotkaniu powrót pośpiesznym tempem do Częstochowy. Wyjechałem o 16:05 i w równą godzinę dotarłem do domu. Tym razem jazda stała się znów finezją. Nie licząc kawałka drogi przez Własną to cały czas z wiatrem, momentami w wyśmienitym tempie. Na kilku odcinkach jechać 30-35km/h nie było żadnym problemem. Powrót ze średnią: 23,96km/h. W powrotnej drodze również słuchając kolęd i wczuwając się w wigilijny nastrój. Atmosferę budował również zapadający zmrok i w końcu jazda po zmroku, kilka oświetlonych domów również zauważyłem. Jednym słowem - trzeba mi było takiej jazdy. Konkretna dawka jazdy (w konkretnym celu) przed powrotem do domu.
Temperatura jak na grudzień optymalnie wysoka - cały dzień w okolicy 6-10 stopni C.
Po powrocie do domu brakowało 1,3km do pełnej setki. Nie chciałem zbytnio dokręcać, ale dystans był tak znikomy, że czułym niedosyt, tak więc dodatkowo przejechałem się ścieżką asfaltową do Kościelnej i z powrotem. Tym sposobem udało się przejechać wigilijną setkę. Drugi taki dystans w grudniu. Dziś też dzień z szybką jazdą. Bardzo udany rowerowo dzień! Spełniłem się rowerowo!
Wieczorem czas z Rodziną.
Wesołych i Radosnych Świąt Wszystkim!


Z Lipówkami w tle z Januszem
Na górze Biakło z Januszem
Lipówki
Jazda po Biakle
Na Górze Biakło
Na asfaltowej drodze rowerowej na ul. Legionów

Jazda w kierunku Olsztyna - na drodze Brzyszów - Kusięta


  • DST 89.25km
  • Czas 04:55
  • VAVG 18.15km/h
  • VMAX 41.92km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Lisiniec i jazda poranna. Wieczornie przez gm. Poczesną.

Wtorek, 23 grudnia 2014 | Komentarze 0

Dziś postanowiłem nieco wcześniej się wybrać i pojeździć, jednak na dalsze trasy nie było ochoty. Aura bezdeszczowa. Planem było wyruszyć jeszcze w ciemnościach. Spodobała mi się taka poranna, zimowa jazda.
O 6:30 przez ciągi rowerowe na Monte Cassino, Śląską, II Aleją, Al. Wolności i dworzec PKP. Później przez Waszyngtona, Nowowiejskiego, Kopernika, św. Kazimierza, św. Barbary, św. Jadwigi i Park Lisiniec. Wjeżdżam tam jeszcze w ciemnościach pomimo już kilku minut po 7-dej. W lato o tej porze często bywało już pełne Słońce, a tymczasem pierwsze okrążenie wokół zbiorników Bałtyk i Adriatyk jeszcze w ciemnościach. Następne okrążenie już w zapadającej jasności, trzecie już w całkowitej. Świetna sprawa przejechać się tak obok zbiorników wodnych tuż przed świtem, widzieć budzące się łabędzie. Nawet jedna osoba się kąpała w wodzie. Zatrzymałem się w kilku miejscach na parę chwil, choć nie wiem czy przystanki mi dobrze zrobiły. Ciągłość jednak lepsza, ale jest kilka zdjęć z porannej jazdy. Po ósmej odjeżdżam z Parku Lisiniec wracając do domu przez krajową 43. Dobrze, że się ruszyłem i pojeździłem.

Na rower znów przed 16-stą, tym razem w zapadającym zmroku. Przez ciągi rowerowe na Monte Cassino, Sobieskiego, dworzec PKP. Tam załatwienie sprawy na ksero, a konkretnie wydrukowanie rowerowych zdjęć. Później padło by trochę pojeździć po mieście: PKP - Sobieskiego - Śląska - Aleje - Katedralna - Krakowska - droga rowerowa koło Galerii Jurajskiej - wzdłuż dk1 - Bór - Jagiellońska - Monte Cassino - 1 Maja - Wolności - PKP. Tam spotkanie ze Znajomym.
O 17:20 odjazd w kierunku domu - przez Sobieskiego, Boh. M. Cassino, Jagiellońską.

Była ochota gdzieś pojeździć, nie było kompletnie planu. Na jazdę po mieście nie było ochoty, daleko nie chciało się jechać, bo ciemno. Najchętniej byłaby ochota jechać gdzieś dalej w konkretnym celu i wracać, ale ponieważ nie było, trzeba było coś wymyślić. I padło na asfaltową rundkę przez gm. Poczesną. Atutem trasy było to, że w takiej konfiguracji jeszcze nie jechałem. Zebrałem się przed 20-stą. Dokładnie pojechałem tak: Jagiellońska - C.H. Jagiellończycy - Boh. Katynia - Fabryczna - Słowik - Korwinów - Zawodzie - Kolonia Borek - Kolonia Poczesna DW791 - Bargły DW904 - Michałów - Nierada - Sobuczyna - Brzeziny Nowe - Brzeziny Kolonia - Częstochowa, Żyzna - Sabinowska - Jagiellońska.
Pojeździłem. Trasa dość daleka, bo wyszło nieco ponad 30 km. Wymęczył mnie jednak wiatr i nastrój nie taki jaki najbardziej bym chciał. Miało być inaczej, a tak była zwyczajna jazda. Najgorzej wyjechać i się zebrać, czym dalej od domu to lepiej, bo już wiem, że trzeba jechać. Do DW791 praktycznie przemęczyłem, jechało się bo się jechało, bez szczególnej werwy. Trochę z wiatrem, trochę pod wiatr - ale nie ten najmocniejszy. Od Kolonii Borek myślałem, że będzie lżej, bo już droga powrotna. Jednak nie było - męczyłem się najbardziej na tym odcinku dość mocno z wiatrem i to aż do samej Nierady. Werwa na niektórych odcinkach opadała, komfort jazdy również. Później finezja - przez lekko ponad 3 kilometry średnia z Nierady (skrzyżowanie) do Sobuczyny średnia z 17,70km/h podskoczyła na 18,35. Później też było całkiem dobrze - na Stradomiu średnia wyniosła już 19,11km/h z całego przejazdu. Temperatura pozytywna, bo całą drogę 8-9 stopni C, co jak na grudniowe warunki jest czymś świetnym, ale ten wiatr i ta aura. Naprawdę nie świąteczna, ani zimowa. Pozytyw - całą drogę sucho. Największa prędkość - 41,92km/h (przed Sobuczyną). Powrót na 22:00.

Późnym wieczorem jeszcze trochę jazdy. Wyszło więcej niż planowałem. Pojechałem ciągami rowerowymi na Monte Cassino, Śląską, Racławicką i w III Aleję na przekąskę. Dobrze się jechało. Okazało się, że lokal zamknięty, więc trzeba było jechać na Raków. Werwa była, więc okrężnie z myślą finezyjnej jazdy na Jagiellońskiej. Tak więc przez: Nowowiejskiego, Sobieskiego ścieżką - Monte Cassino - Jagiellońską - Dk1 - KFC, Raków. Głównie asfaltowymi ścieżkami, z wyjątkami: wiadukt M. Cassino jezdnią i wzdłuż tramwaju na Błeszno też po ulicy. Powrót też okrężny, by nie jechał kompletnie pod wiatr na Jagiellońskiej. Tak więc: Al. 11 Listopada - Al. Niepodległości jezdnia - Al. Wolności - ścieżkami: Sobieskiego, Monte Cassino - Jagiellońska. Tempo utrzymywane konkretnie, średnia z całego przejazdu wieczornego łącznie ze ścieżkami, przystankami i warunkami jazdy miejskiej (np. światła) prawie 21,5km/h. To konkretna jazda. Wyjeździłem się przed spaniem. Powrót na 23:30.
Od jutra świąteczny czas.


Park Lisiniec - Adriatyk w porannej grudniowej aurze