Fb: Rowerowa strona Mateusza Ordy

Rok 2021 button stats bikestats.pl

WYCIECZKI 2021
42. 01.11 Nowa Brzeźnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka S
41. 03.10 Warszawa
40. 02.10 Opole - Brzeg
39. 27.09 Kędzierzyn-Koźle - Racibórz
38. 25.09 Kluczbork - Opole
37. 08.09 Częstochowa - Zawiercie
36. 22.08 Gliwice - Góra św. Anny - Częstochowa
35. 14.08 Łeba - Koszalin
34. 12.08 Kamień Pomorski - Szczecin
33. 09.08 Niechorze - Gryfice - Płoty - Resko - Niechorze
32. 07.08 Niechorze - Koszalin
31. 05.08 Niechorze - Świnoujście
30. 04.08 Szczecin - Siekierki (most) - Godków
29. 02.08 Niechorze - Mielno - Kołobrzeg
28. 25.07 Częstochowa - Kłobuck - Poraj - Rudniki - Częstochowa
27. 22.07 Nysa - Opole - Częstochowa
26. 21.07 Paczków - Kłodzko - Nysa
25. 19.07 Kluczbork - Częstochowa
24. 16.07 Dobryszyce - Kleszczów - Częstochowa
23. 15.07 Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza
22. 13.07 Częstochowa - Ostrów Wielkopolski
21. 11.07 Zawiercie - Koniecpol
20. 10.07 Częstochowa - Kielce
19. 06.07 Częstochowa - Łódź
18. 04.07 Dąbrowa Górnicza - Kraków
17. 02.07 Częstochowa - Chałupki
16. 30.06 Częstochowa - Mzurów - Trzebniów - Częstochowa S
15. 28.06 Częstochowa - Przedbórz - Radomsko S
14. 21.06 Piotrków Trybunalski - Kleszczów - Radomsko
13. 20.06 Częstochowa - Irządze - Lelów - Częstochowa S
12. 19.06 Częstochowa - Opole
11. 17.06 Zawiercie - Giebło - Częstochowa S
10. 15.06 Częstochowa - Piotrków Trybunalski
9. 09.06 Częstochowa - Katowice
8. 06.06 Lubliniec - Olesno - Praszka - Częstochowa
7. 05.06 Tarnowskie Góry - Toszek - Herby
6. 31.05 Wrocław
5. 30.05 Wrocław - Brzeg
4. 29.05 Zielona Góra - Wrocław
3. 15.05 Częstochowa - Przyrów - Częstochowa
2. 09.05 Zawiercie - Częstochowa
1. 01.05 Częstochowa - Żłobnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi matiz17 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 206638.65 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 19.38 km/h.
Jeżdżę, bo lubię, sprawia mi to przyjemność. Na drugim miejscu jest: statystyka, czego dowodem jest brak wiedzy o przekroczonych barierach rowerowych typu 10.000km w danym roku, czy brak wiedzy o ilości gmin, przez które przejechałem (na razie). W 2013 roku zacząłem jeździć poza granicami miasta. Z czasem wyprawy stawały się co raz dalsze i niekiedy kilkudniowe. W 2015 roku zmieniłem podstawowy rower na Meridę przystosowaną głównie (ale nie tylko) do asfaltowych tras. Jeżdżę dalej i w 2017 roku z pewnością odwiedzę wiele nowych miejsc, a także powrócę do tych już znanych. W większości jeżdżę sam, ale niejednokrotnie wyjeżdżałem na większe trasy ze Znajomymi, a czasem nawet w większej grupie. Rower jest przede wszystkim dla mnie najlepszą formą transportu. Przez cały rok, w każdych warunkach pokonuje spore ilości kilometrów. Oprócz tego jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, a także dbanie o zdrowy tryb życia. Więcej o mnie.


Rok 2023 button stats bikestats.pl

Rok 2022 button stats bikestats.pl Rok 2021 button stats bikestats.pl Rok 2020 button stats bikestats.pl Rok 2019 button stats bikestats.pl Rok 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl

REKORDY ROWEROWE

Max. dystans dzienny:
brak

Max. dystans roczny:
2016

Max. dystans miesięczny:
lipiec 2015

Max. prędkość na rowerze:
brak

Min. 300km na dzień:
2 razy

Min. 200km na dzień:
brak

Min. 150km na dzień:
brak

Min. 100km na dzień:
brak

Największy dystans solo:
brak

Najdłuższa czasowo jazda:
brak

Max. temperatura w czasie jazdy:
brak

Min. temperatura w czasie jazdy:
brak

Województwa odwiedzone na rowerze:
śląskie, małopolskie, łódzkie, opolskie, świętokrzyskie, zachodniopomorskie, dolnośląskie, wielkopolskie, pomorskie

Kraje odwiedzone na rowerze:
Polska, Niemcy



MOJE WYCIECZKI

-----Sezon 2020-----
1. Częstochowa - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Wycieczki 2018 (min. 100km)
53. Częstochowa - Łódź GC
19. Piotrków Tryb. - Łódź - Częstochowa GC

Wycieczki 2017
20. 11.06 Wieluń
19. 09.06 Krzepice
18. 04.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa przez Kielczę, Tworóg
17. 03.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa (Chechło-Nakło, Zielona)
16. 02.06 Północne rubieże
15. 01.06 Zamek Bobolice
14. 28.05 Powiat gliwicki
13. 27.05 Bobolice
12. 21.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
11. 19.05 Kleszczów i Góra Kamieńsk
10. 14.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
9. 06.05 Górny Śląsk i Zagłębie
8. 01.05 Księstwo Siewierskie
7. 29.04 Wojaże po lublinieckim
6. 01.04 Mirów i Bobolice
5. 18.02 Dąbrowa Górnicza - Częstochowa
4. 08.01 Gdynia(100km)
3. 07.01 Gdańsk (80km)
2. 06.01 Gdynia (60km)
1. 05.01 Gdańsk (50km)

Wycieczki 2016
60. Kraków (90 km)
59. Kleszczów (150 km)
58. Kraków - Częstochowa (170 km)
57. Kleszczów (150 km)
56. Kraków - Częstochowa (180 km)
55. Ziemia toszecko-gliwicka (220 km)
54. Częstochowa - Katowice - Częstochowa (200 km)
53. Kleszczów (140 km)
52. Częstochowa - Kraków - Częstochowa (300 km)
51. Żywiec - Częstochowa (180 km)
50. Kleszczów i Kraków (160 km)
49. Kraków - Częstochowa (210km)
48. Kleszczów i Góra Kamieńsk (190km)
47. Kraków - Częstochowa (230km)
46. Brzegi - Częstochowa (130km)
45. Chęciny i Kielce (100km)
44. Pińczów, Chęciny, Kielce (150km)
43. Częstochowa - Brzegi (170km)
42. 16.08 Ustronie Morskie (110km)
41. 14.08 Świnoujście, Bansin (150km)
40. 13.08 Kołobrzeg, Gąski (160km)
39. Wrocław - Częstochowa (210km)
38. Opole - Wrocław (180km)
37. 02.08 Złoty Potok, Bobolice (120km)
36. Kraków - Częstochowa (250km)
35. Multi Orbita 2016 (330km)
34. Bobolice (100km)
33. Próbna Orbita 2016 (130km)
32. Tarnowskie Góry (120km)
31. 06.07 Przed Orbitą (100km)
30. Kleszczów (100km)
29. Jędrzejów (210km)
28. 01.07 Żarki (100km)
27. Łódź - Częstochowa(200km)
26. Tworóg(120km)
25. Dobrodzień (130km)
24. Toszek (150km)
23. Kleszczów II (170km)
22. Kraków - Częstochowa (190km)
21. Kraków (190km)
20. Kraków i Tyniec (140km)
19. Częstochowa - Kraków (220km)
18. 05.06 Bobolice (100km)
17. 04.06 Tarnowskie Góry (130km)
16. 01.06 Bobolice (110km)
15. Kłobuck i Krzepice (100km)
14. Bobolice (100km)
13. Górny Śląsk - Zagłębie (180km)
12. Kleszczów (170km)
11. Bobolice (100km)
10. Jeleniak Mikuliny, Kalety (110km)
9. Dróżki asfaltowe (100km)
8. Dróżki asfaltowe (100km)
7. Mirów i Bobolice (100km)
6. Księstwo Siewierskie (100km)
5. Radomsko (100km)
4. Bobolice (120km)
3. Bobolice (110km)
2. Gliwice - Częstochowa (110km)
1. Ostrężnik (100km)
Statystyka wycieczek 2016
Wszystkie trasy pozamiejskie

Wycieczki 2015
41. 24.10 Po Krakowie (130km)
40. 05.10 Działoszyn, Pajęczno, Radomsko (140km)
39. 04.10 Częstochowa - Kraków (150km)
38. 02.10 Mirów i Bobolice (100km)
37. 17.09 Kleszczów (200km)
36. 16.09 Gidle (120km)
35. 14.09 Katowice Zagłębie (180km)
34. 13.09 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
33. 29.08 Kraków - Częstochowa (180km)
32. 27.08 Brzegi - Częstochowa (140km)
31. 26.08 Częstochowa - Brzegi (140km)
30. 23.08 Częstochowa - Tarnowskie Góry - Częstochowa (120km)
29. 19.08 Częstochowa - Szczekociny - Częstochowa (120km)
28. 16.08 Uckeritz (60km)
27. 14.08 Uckeritz (70km)
26. 13.08 Zinnowitz (80km)
25. 12.08 Karsibór (60km)
24. 10.08 Międzyzdroje, Wisełka (90km)
23. 07.08 Dróżki rowerowe i Żarki (95km)
22. 04.08 Zawiercie TdP (130km)
21. 31.07 Wolbrom (180km)
20. 25/26.07 Mini Orbita
19. 24.07 Tour de Częstochowa (80km)
18. 21.07 Częstochowa - Kraków (180km)
17. 20.07 Mirów i Bobolice (100km)
16. 18.07 Próbna Mini Orbita (120km)
15. 16.07 Ogrodzieniec (160km)
14. 12.07 Asfaltowe drogi rowerowe i Żarki (130km)
13. 11.07 Koszęcin, Kalety (100km)
13. 04.07 Po Krakowie (95km)
12. 03.07 Kleszczów (130km)
11. 01.07 Radłów, Panki (130km)
10. 14.06 Bobolice, Niegowa, Lelów (120km)
9. 05.06 Przyrów, Lelów (130km)
8. 03.06 Częstochowa - Katowice - Częstochowa (180km)
7. 29.05 Krzepice (100km)
6. 25.05 Lubliniec (110km)
5. 16.05 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
4. 12.04 Częstochowa - Kraków (160km)
3. 11.04 Siewierz (85+25km)
2. 21.03 Bobolice (115km)
1. 03.01 Bobolice (110km)

Wycieczki 2014
19. 11.11 Koszęcin
18. 31.10 Mirów i Bobolice
17. 18.09 Kalety i Zalew Zielona
16. 05.09 Ogrodzieniec
15. 31.08 Brzegi - Częstochowa
14. 30.08 Chęciny i Kielce
13. 29.08 Chęciny i Kielce
12. 28.08 Chęciny
11. 27.08 Częstochowa - Brzegi
10. 10.08 Bobolice
9. 28.07 Kołobrzeg
8. 24.07 Międzywodzie
7. 19/20.07 Decathlon Orbita
6. 16.07 Mirów i Bobolice
5. 29.06 Częstochowa - Kraków
4. 23.06 Szczekociny
3. 19.06 Tarnowskie Góry
2. 26.04 Mirów i Bobolice
1. 06.04 Częstochowa - Kraków (150km)

Wycieczki 2013
1. 29.12 Góra Zborów
1. 13.09 Częstochowa - Kraków
1. 15.07 Mirów i Bobolice






Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:3889.15 km (w terenie 14.30 km; 0.37%)
Czas w ruchu:155:53
Średnia prędkość:21.52 km/h
Maksymalna prędkość:62.79 km/h
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:117.85 km i 5h 46m
Więcej statystyk
  • DST 248.38km
  • Czas 12:56
  • VAVG 19.20km/h
  • VMAX 48.29km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolbrom

Piątek, 31 lipca 2015 | Komentarze 0

.Powiaty: SCZ, SMY, SZA, KOL
Gminy: Olsztyn, Żarki, Włodowice, Kroczyce, Ogrodzieniec, Pilica, Wolbrom, Klucze, Zawiercie, Myszków, Poraj, Kamienica Polska, Poczesna


  • DST 114.64km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis niedługo

Czwartek, 30 lipca 2015 | Komentarze 0

w


  • DST 109.33km
  • Czas 05:35
  • VAVG 19.58km/h
  • VMAX 48.07km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście i serwis roweru. Olsztyn, Turów, Małusy.

Środa, 29 lipca 2015 | Komentarze 0

Popołudniu do Pawła w celu serwisu. W zamiarze zmierzenie żywotności łańcucha, no i też ułożenie dętki w tylnym kole. Łańcuch na wyczerpaniu, ale zaryzykowaliśmy wymienić na nowy bez zmiany kasety. Niestety bez skutku... Sporo ponad 5000 km przejechanych na jednym łańcuchu na to nie dało szansy. Wróciłem więc do starego łańcucha. Dętka w "tyle" ułożona. Okazało się, że potrzeba tu pompowania pod wysokim ciśnieniem, czyli dużo barów musi wejść;) Wyszły dwa miastowe wyjazdy - pierwszy przez M. Cassino i Al. Wolności, powrót do domu przez M. Cassino. Drugi jezdniowym standardem przez Piastowską, Zacisze, św. Barbary, Kopernika, II Aleję NMP i Al. Wolności. Powrót przez Kopernika, św. Kazimierza i św. Barbary i z zahaczeniem o szutry w Parku Lisiniec. Zrobiłem sobie tam dwa okrążenia zbiorników. Powrót przez św. Barbary, św. Augustyna, Pułaskiego, M. Cassino i Sabinowską. Na powrocie znów poczułem, że jedzie się zbyt "miękko". Okazało się, że znów złapałem gumę... Wnerwienie ogromne, ale chociaż tyle, że dało radę dojechać do domu.
Po przyjeździe zabrałem się za ponowne robienie dętki. Znów dziurka tak jakby od przebicia czymś ostrym. Opony zbyt słabe i tak naprawdę można w tej chwili powiedzieć: dobrze, że na Orbicie nie zrobiły takiego problemu! Czas je zmienić. Dało radę też pozbyć się "falowania". Po prostu trzeba dużo pompować powietrza w tylne koło. Dwa techniczne przejazdy po Stradomiu.
Po 18-stej zebrałem się wreszcie pojechać gdzieś konkretniej. Wreszcie się udało! Obawy, że znów mogę złapać gumę jakieś tam były, ale zaryzykowałem spróbować. Trasa: Jagiellońską, Al. Pokoju, Kucelin, Guardian, czarny rowerowy, kawałek terenem, rowerostrada, Odrzykoń, Skrajnica, Olsztyn, droga rowerowa przy dk46, Przymiłowice, Turów, Małusy Małe, Brzyszów, Srocko, Częstochowa Brzyszowska, Legionów, Faradaya, Aleje, PKP. Trasa GPS: http://ridewithgps.com/trips/5890055. Całą drogę w dość komfortowej temperaturze. W Olsztynie zaświeciło też Słońce. Spokojnie i sprawnie oprócz paru chwil "zamuły" na DDR-ce w Olsztynie. Sfotografowałem ładnie się dziś prezentujący zamek. Przyjrzałem się też roślinkom rosnącym przy drodze rowerowej i możliwe, że to barszcze. Na powrocie pochmurno, ale komfortowo się jechało. Wybrałem trasę przez Turów tak dla wydłużenia i urozmaicenia, a potem asfaltem do Małus Małych. Tą drogą jeszcze nie jechałem. Potem już asfaltem do samej Częstochowy. Zadowolenie z jazdy duże. Dużo słuchałem sobie odgłosu opon jadących po asfalcie i czerpałem radość z wieczornej jazdy. Do Olsztyna dotoczyłem się ze średnią 20,0km/h. Od zjazdu z drogi rowerowej do Małus Małych przez Turów - powyżej 22km/h. Średnia od Małus Małych do Częstochowy PKP w okolicy 24,5km/h. Maksymalna na całej trasie to 47km/h - zjazd ze Skrajnicy w kierunku drogi krajowej. Niestety trzeba było użyć hamulców. Kolejne udane zjazdy były w Turowie i w Srocku. Swoją drogą dobrze się jechało przez ten Turów. Rzadko tamtędy jeżdżę, a sporo spokojnych i równych asfaltów ta wioska posiada. Cały przejazd do Dworca PKP: 43,7km ze średnią 21,7km/h. Z PKP jeszcze pojeździć po mieście. Najpierw Alejami do Pl. Daszyńskiego, nawrotka i Alejami do Jasnej Góry, przez Rynek Wieluński, Rocha, Bialską, przez osiedle na Parkitce, znów kawałek Bialską, Okulickiego, św. Krzysztofa, św. Jadwigi... i tu znów poczułem, że złapałem gumę, św. Barbary, Zaciszańska... tu przerwa na pompowanie i dziwny pociąg, który najpierw tempem żółwia sunął przez tory, a potem "do tyłu", dalej Piastowska, Sabinowska. Znów udało się dojechać na powietrzu i znów dobrze, że w mieście. Rzuciłem Meridę do której brakło już sił i wsiadłem na Toskanę by kontynuować wieczorną jazdę. Tak więc w okolicy 21:30 wyjazd i jadę: Jagiellońską, Orkana, Jesienną, Rakowską, Limanowskiego, Okrzei, przez osiedle ciągiem rowerowym, Al. Pokoju, Estakada, wzdłuż DK1 i KFC. Po przekąsce świeżo po opadach deszczu powrót do domu przez Boh. Katynia, Jesienną, Orkana i Jagiellońską. Wracając jeszcze w Toskanie zauważam, że przez moment "0km/h" na liczniku... i tak jakby zjadł kilkaset metrów... Znów to wnerwiło, ale na szczęście to odsetkowy dystans. Doliczyć?
I odzwyczaiłem się od Toskany, dużo mniej komfortowo mi się na niej jeździ. Przyzwyczajenia to jedno, ale Merida, to jednak Merida.
Przestało padać, ale spory wiatr z zachodu. W czasie drogi jeszcze pewne kombinacje jazdy przy wiadukcie na Jagiellońskiej i po powrocie jeszcze jazda w okolicy domu. Powrót po 23-ciej.
I udało się przejechać dziś uskładaną setkę z kilku jazd. To cieszy, ale znów Merida nie spisała się w pełni jak trzeba. Łańcuch, że na zużyciu to jeszcze zrozumiałe, ale te gumy łapane tak często.. To wnerwiło.
W nocy zabrałem się za robienie roweru. Najpierw łatanie dętki. Wstyd przyznać, ale pierwszy raz samotnie łatam. Do tej pory tego jakoś nie robiłem. Po załataniu zmiana dętki.. i problemy z napompowaniem. W końcu poszło, ale do maksymalnej ilości bar nie bardzo. Wyjechałem na Jagiellońską, falowanie... Podczas pompowania, które potrafiło zmęczyć usłyszałem syczenie najprawdopodobniej z miejsca łatania. Po powrocie znów łatanie, tym razem drugiej dętki. Znów zmiana dętki i pompowanie, które tym razem po ponownym namęczeniu się poszło jak trzeba. Przejechałem się po pustych ulicach przez M. Cassino, Śląską, II Aleję, Wolności, PKP, Sobieskiego, Korczaka i M. Cassino. Przyjemnie się jeździ po pustych ulicach, jeszcze w większości mokre po deszczu. Falowania brak, powietrze się trzyma, oby tak było. Łatanie i zmiana ogumienia zakończona sukcesem. Byleby nie złapać znów za kilkanaście kilometrów kolejnej gumy.

Merida - 92,53km (4:34:56)
Toskana - 16,80km (1:00:07)


  • DST 52.50km
  • Czas 02:58
  • VAVG 17.70km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serwisowanie roweru i kilometry po mieście

Wtorek, 28 lipca 2015 | Komentarze 0

Dziś postanowiłem w końcu się gdzieś ruszyć. Wstałem znów zbyt późno, więc dopiero po 13-stej zacząłem zbierać się na rower. W końcu padła propozycja od Damiana wspólnej jazdy w kierunku Mstowa, Olsztyna. Chęci kręcenia takie sobie. Tak jakby chciałem zrobić pewien dystans i gdzieś koniecznie jechać. Pogoda przyjemna więc można ruszyć.
Zgadaliśmy się na 14:45 przy węźle na Jana Pawła II. Ruszam z wiatrem przez Jagiellońską i tu po ponad 2 kilometrach w końcu strzeliła mi linka od przerzutki. Zerwała się, mam wrażenie, że się postrzępiła. Miałem odczucie już od Orbity, że niezbyt dobrze ona chodzi, a dziś już biegi nie wszystkie chciały wchodzić. Wycieczka odwołana, ale z drugiej strony dobrze, że tu, a nie gdzie indziej to się stało. Nic się nie zrobi. Pojechałem dalej Niepodległości, Wolności, PKP, a potem tam nawrotka i do serwisu. Linka wymieniona, ale łańcuch strasznie zasyfiony. Paweł zganił mnie i słusznie zrobił. Pojechałem do domu przez 1 Maja i M. Cassino i zabrałem się za czyszczenie łańcucha. Pierwszy raz przyszło mi zdjąć łańcuch i czyścić w benzynie. Do tego oczyściłem z brudu nieco ramę w okolicy napędu i korbę. Za rower trzeba się zabrać i o niego zadbać. Z powrotem zakładam łańcuch i gnam do Pawła żeby ocenił rezultaty. Udało się zrobić dużo dobrego. Łańcuch już na wykończeniu, ale może jeszcze posłuży, a przynajmniej nie zasyfi całego napędu. Przejechaliśmy się wspólnie wzdłuż tramwaju pod Halę Polonia. Powrót już samotnie przez Dekabrystów, Dąbrowskiego, koło Pl. Biegańskiego, Nowowiejskiego, Korczaka i M. Cassino. Zapis GPS: http://ridewithgps.com/trips/5878425
Na wieczór miałem się zebrać gdzieś pokręcić. Po kolacji, którą chciałem zbyt dobrze się najeść zaczął boleć żołądek więc trzeba było odczekać trochę czasu. W końcu 20:20 ruszyłem w drogę, zbyt mało chęci by jechać gdzieś poza miasto, ale po mieście się można pokręcić. Pojechałem przez M. Cassino, Wolności, wzdłuż tramwaju, Promenada Niemena, Fieldorfa-Nila, Pileckiego, Korytarz Północny i Lasek Aniołowski. Tu przejechałem się po szutrach już w zupełnych ciemnościach. Klimat jazdy się pojawił. Potem znów Promenada i odbijam na Fieldorfa-Nila, gdzie tuż przez zjechaniem na jezdnię, na przejeździe rowerowym zauważam mniej powietrza... Nie wiem czy to na jakimś kamieniu w lasku czy wcześniej jakieś może szkło zawiniło, ale schodzi.. Schodzi wolno, więc można jechać: Fieldorfa-Nila po stronie zachodniej, Dekabrystów, wzdłuż tramwaju, II NMP, Pl. Biegańskiego, Nowowiejskiego, Korczaka, M. Cassino, Jagiellońska, Orkana, Jesienna, Boh. Katynia, Zesłańców Sybiru, Brzozowa, DK1, KFC. Tu przerwa na przekąskę i powrót do domu najkrócej: przez Jagiellońską. W okolicy domu jeszcze do Kościelnej i z powrotem. Na Nowowiejskiego i pod KFC trzeba było pompować, ale powietrze na szczęście długo trzymało. Po powrocie do domu trzeba zmienić dętkę. Zabrałem się za to późnym wieczorem. Znów o sobie dał znać problem z "falowaniem". Nie mogę za nic ułożyć dętki tak by nie przeszkadzała w jeździe. Jutro trzeba będzie zaradzić problemowi. Zapis GPS: http://ridewithgps.com/trips/5886275
Co do jazdy w lipcu i robieniu setek to dziś kolejny dzień bez dystansu z jedynką z przodu.


  • DST 61.22km
  • Czas 03:08
  • VAVG 19.54km/h
  • VMAX 35.40km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siedlec Duży (gm. Koziegłowy) przez Poraj i na powrocie przez Łysiec, Nieradę

Poniedziałek, 27 lipca 2015 | Komentarze 0

Po dniu Orbity przyszedł czas na trochę odpoczynku. Późnym popołudniem zabrałem się za podsumowanie przejechanych dystansów, a po 16-stej odrobinę pokręcić. W zamiarze dziś też zrobić jakiś dystans. W planie dziś jechać do Siedlca Dużego, więc by kilometrów zrobić nieco więcej to zaplanowałem trasę standardem okrężnym przez Poraj. Na całości asfalt.
Najpierw jednak przez M. Cassino i Sobieskiego na dworzec PKP. Tam spotkanie ze Znajomymi i o 17:30 wyjazd w zaplanowaną drogę. Trasa wyglądała tak: PKP, Wolności, Niepodległości, Boh. Katynia, DK1, Fabryczna, Słowik, Korwinów (tu w okolicy mostu nad Wartą sporo rosnących chyba barszczy zauważam przy drodze), Zawodzie, Kolonia Borek, Osiny DW791, Poraj, falochron, Gęzyn, Koziegłowy Porajska, Rosochacz, Siedlec Duży 3 Maja i Siedlec Duży, ul. Jana Pawła II. Jechało mi się dziś ciężko. Siły nie te, bo wczorajszą jazdę odczuwałem, aura też nie pomagała, a w szczególności wiatr. Wiało konkretnie, a w Poraju dopadł mnie jeszcze silniejszy wiatr z niewielkim deszczem. Opady poszły na Częstochowę, ale mnie też nie ominęło. Zrobiło się też trochę chłodno, od Poraja jadę w bluzie. Dość ponury dzień. W paru momentach nawet miałem ochotę zawrócić, dał znać o sobie taki brak motywacji i sił. Jednak udało się przejechać całość. W dwie godziny dojechałem do Siedlca Dużego, średnia: 19,3km/h. Z dystansu wczorajszej Orbity odcinek od Kolonii Borek do Poraja przy stacji benzynowej z tą różnicą, że dziś w przeciwną stronę.
Powrót po 22:30 już standardem przez Łysiec i Nieradę. W zamyśle był powrót przez Poraj, jednak zbyt okrężna trasa i niezbyt wysoka temperatura wieczorem (w okolicy 14 stopni C) niezbyt do tego zachęcała. Tak więc najpierw do Siedlca Małego asfaltem, potem przez las dość ostrożnie jadąc miejscami po kamieniach czy ubitym terenie, Gajową, Rudnik Wielki, Rudnik Mały, Łysiec, Nieradę, Sobuczynę i Brzeziny. Średnia na całej trasie: 20,9km/h. Tak nawet optymalnie, bo sporo zwolniłem na leśnym, terenowym odcinku. Trochę lepiej się wracało, jazda po zmroku też dała więcej motywacji. Dojechałem do domu po 23:30. Dziś tak więc tylko Siedlec Duży, ale dystans się zebrał całkiem pokaźny. Pierwszy raz od kilku dni nie zrobiłem setki.
Zapis GPS
Częstochowa - Siedlec Duży http://ridewithgps.com/trips/5867880 (38,1km)
Siedlec Duży - Częstochowa http://ridewithgps.com/trips/5870259 (21,6km)


  • DST 6.50km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Mini Orbicie

Niedziela, 26 lipca 2015 | Komentarze 0

Po bardzo udanym wspólnym grillowaniu w Altanie Żywiec powrót do domu z Północy jezdniami przez Kiedrzyńską, Armii Krajowej, Kościuszki, Wolności, 1 Maja, Bohaterów Monte Cassino, Piastowską, Sabinowską i Jagiellońską.
Zmęczenie po sporej ilości przejechanych kilometrów na Mini Orbicie dawało się we znaki, jednak powrót do domu bardzo przyjemnie. Dobrze się wraca po tak udanej trasie rowerowej.

Dystans przybliżony.


  • DST 334.20km
  • Czas 13:46
  • VAVG 24.28km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mini Orbita 2015

Niedziela, 26 lipca 2015 | Komentarze 1

Mini Orbita - 25/26 lipca 2015
Od długiego czasu zastanawiałem się jak wypadnę na Mini Orbicie. W tym roku niepowtarzalna szansa wzięcia udziału w Orbicie nie wyjeżdżając daleko od Częstochowy (jedynie w promieniu do 20 kilometrów). Wiedziałem od razu, że wezmę udział. Dla uzupełnienia dystansów Krzara zaproponował setkę, taką kultową setkę, ale z możliwością wielokrotnej jazdy. Promień zjazdowy dawał szanse powrotu do domu praktycznie w każdej chwili, bo zjazdów na trasie przejazdu dużo. To mnie motywowało, bo wiedziałem, że nie utknę gdzieś daleko. Zawsze można było też wrócić i jechać w Orbicie po kilku godzinach. Minus może być taki, że WRACAĆ.
Długo myślałem na które okrążenia się zapisać i ile spróbować przejechać. Wiedziałem, że chcę wystartować w pierwszym, drugie też bardzo kusiło, bo to jazda w nocy, ale trzecie było dla mnie zagadką. Wczesne godziny mogą dać w kość, ale z drugiej strony chciałem jednak zrobić dystans za jednym razem. Brałem pod uwagę też ewentualny powrót po dwóch okrążeniach na ostatnie - późnopopołudniowa jazda która mi sprzyja, albo o symbolicznej jeździe jeśli bym wcześniej zrobił 2 czy 3 okrążenia. Jednak wiedziałem, że i tak zadecyduje życie. Na pewno w zamiarze powalczyć o jak najwięcej i dać z siebie dużo, choć nie eksploatować się na całego. Warunki i to jak organizm będzie przyjmował kolejne porcje kilometrów, także rower - jak się spisze. Na pewno pod Orbitę wiedziałem, że się nada. Tylko bardzo obawiałem się złapania gumy - to zabiera czas, osłabia no i można stracić grupę z którą się jedzie. Opon antyprzebiciowych nie miałem, a te zdarzyło się, że zawiodły.
Przygotowań jako takich nie było (oprócz jazdy próbnej tydzień przed startem) - po prostu jako tako jeżdżenie samo w sobie dla mnie było przygotowaniem. Pewne odcinki trasy Orbity znałem bardzo dobrze, resztę tak wyszło, że nie było czasu się przejechać. Na trasie Mini Orbity także nowe dla mnie drogi. Pewnego rodzaju przygotowaniem było na pewno wzięcie udziału w próbnej jeździe tydzień wcześniej. Pozwoliło to sprawdzić się w pokonaniu okrążenia jadąc w grupie, poznać trasę, rozłożyć siły i przekonać się, że zaproponowaną setkę nie pokonuje się "od tak". Była też okazja sprawdzić się jadąc w nocy, a także jak na przejeździe próbnym w ekstremalnych warunkach - w burzę i ulewny deszcz. To wszystko wiedziałem, że w pewnym stopniu zaprocentuje. Byłem pewny, że mam szansę wykręcić sporo. Pięćsetki nie planowałem. Może kiedyś w życiu przyjdzie na to czas. Czterech okrążeń również, jednak jako taką górną granicę będącą gdzieś tam daleko... mogłem przyjmować ten dystans. Za pełen sukces uznawałem trzy okrążenia z nawiązką powrotu, nawet rozbite w czasie, ale trzy. Bo dwa to byłby powód do zadowolenia, ale nie tak pełnego. To był plan minimum. Na pewno miałem w zamiarze też wykorzystać cały czas do jazdy, łącznie z branym pod uwagę czasem na odpoczywanie w trakcie. Całych 24h bez przerwy nie zamierzałem jeździć. Założeniem było też przejechać choć jedno okrążenie w grupie. Liczyłem się, że kolejne mogę jechać sam, ale przyjąłem zasadę, że jak ma być to będzie. Nadchodzi czas Mini Orbity 2015. Wyjeżdżam z domu z zamiarem przejechania co najmniej 150-200 kilometrów za jednym razem.
Na 17:30 dojeżdżam na miejsce zbiórki pod Altaną Żywiec na Północy. Tu organizacyjne przemowy i m.in. spotkanie z gospodarzem Altany Żywiec. 18:00 - start honorowy, jedziemy do Kamyka. Jazda w grupie uczestników Mini Orbity przez Kiedrzyn, Białą i Kamyk. Zatrzymujemy się w Folwarku Kamyk. Tam organizacyjne sprawy: m.in. depozytu, pamiątkowe zdjęcia i start właściwy.
Trasa kręcona wielokrotnie na tegorocznej Orbicie prowadziła tak: Kamyk, Borowianka, Kuźnica Kiedrzyńska, Kuźnica Lechowa, Rybna, Kokawa, Mykanów, Kościelec, Rudniki, Konin, Wancerzów DW786, Mstów, Siedlec, Srocko / Małusy Małe, Brzyszów, Kusięta, Olsztyn, Biskupice, Choroń, Poraj, Kamienica Polska / Osiny DW791, Kolonia Borek, Kolonia Poczesna, DW904 Bargły, Michałów, Nierada, Rększowice, Konopiska, Kopalnia, Aleksandria, Blachownia DK46, Wręczyca Wielka DW492, Wręczyca Mała, Grodzisko, Kłobuck, Kamyk.
PIERWSZE OKRĄŻENIE MINI ORBITY - startujemy o 19:00
Ruszamy piątkami. Chwilę przed 19-stą wystartowaliśmy na pierwsze okrążenie Mini Orbity. W dość dużym gronie rowerzystów pokonujemy pierwsze kilometry. Trzymam się m.in. z Parkerem. Jako ostatni wystartowali Ci z najlepszymi rezultatami z poprzednich Orbit. Wielu z nich, głównie szosowców wyprzedza peleton już z początku i idzie na 5 okrążeń. Każdy pisał się na inną ilość okrążeń, niektórzy w zamiarze mieli tylko jedno honorowe. Nie jadą także wszyscy uczestnicy tegorocznej Orbity, bo część ma zamiar wystartować jutro. Jedno jest pewne: w grupie się znacznie lepiej jedzie. Pierwszych kilka kilometrów na pewno miało charakter takiej wspólnej, "orbitowej" jazdy. Po kilkunastu kilometrach zaczynają tworzyć się grupki, co było do przewidzenia i jest naturalnym zjawiskiem. Sporo chaosu z samego początku, jak to Daria określiła. Tempo konkretne i tak pokonujemy trasę jadąc przez gminy Kłobuck, Mykanów, Rędziny. Po drodze przecinamy DW483 w Kokawie i krajową 1 w Kościelcu, wcześniej też przejazd kolejowy w Mykanowie. W Rudnikach z kolei sprawdzoną już asfaltową kładką nad torami kolejowymi, a potem przecinamy DK91, w Wancerzowie jedziemy kawałek DW786. Do tego momentu dla mnie ta mniej znana część trasy Orbity, która jeszcze da o sobie znać przy ostatnich kilkunastu kilometrach. Do Mstowa dojechaliśmy ze średnią w okolicy 28km/h. Trzymam się od paru kilometrów ze Skowronkami (Darią i Rafałem), Parkerem, Siwuchem, jechali ze mną też: Grisza, Jammiq. Nie wszystkich pamiętam. Momentami jechało mi się lekko i bardzo komfortowo, momentami nieco ciężej. Na pewno swoje zrobiło też to, że nie chciałem gdzieś zostać sam skoro jadę z grupą, a nikogo nie chciałbym opóźniać.  Od tego momentu (Mstów) do Biskupic sporo podjazdów, a więc trasa na swój sposób urozmaicona. Do samego Poraja także bez dróg wojewódzkich, sprawdzonymi i lokalnymi asfaltami. W Mstowie obok Rynku i dalej jedziemy przez Siedlec, Gąszczyk i Srocko. W sumie sam wybrałbym wariant przez Małusy Małe, ale pojechałem za grupą. Także nie było źle. Znanym asfaltem jedziemy przez Brzyszów, Kusięta i Olsztyn. Tu przy Rynku przecinamy DK46. Od Brzyszowa do widoku z asfaltu na Sokole Góry znów radość z jazdy, a najlepiej jechało się w Kusiętach. Jednym z trudniejszych odcinków na pierwszym okrążeniu (i całej orbicie) był pierwszy podjazd na Biskupice. Prawie pewniak, bo wyruszyłem na niego razem z Parkerem jako pierwsi - ten kompletnie nie wyszedł, łańcuch spadł, niepotrzebne nerwy i strata kilkunastu sekund... Po wstawieniu go na miejsce niestety ręcznie.. (ubrudziłem się) miałem wrażenie, że rozwaliłem przerzutkę. Na szczęście linka się nie zerwała, bo to być może byłaby to końcówka mojej jazdy albo strata sporej ilości czasu i sił. Do tego na końcówce podjazdu tarczówka denerwowała, bo o coś tarła. Zauważam, że przerzutka nie wchodzi na najniższy bieg, ale da się jechać bezproblemowo. Teraz nawet obawa, że mogę złapać gumę odrzuciłem w niepamięć. Dojechaliśmy przez Choroń do Poraja, ten odcinek od kamieniołomów w Choroniu do przejazdu kolejowego w Poraju poszedł lekko, bo z górki. Tu gdzieś wybija połowa pierwszego okrążenia. Powoli zaczyna zapadać zmrok. Robimy krótki postój w Poraju na m.in. założenie kamizelek odblaskowych, obowiązkowych dla jadących w nocy. W Poraju obok stacji przy drodze wojewódzkiej wjeżdżamy w boczną drogę, alternatywną na Orbicie dla wojewódzkiej. To drugie miejsce, w którym możemy wybrać sobie trasę. Jedziemy... Gdzieś tam w oddali był Gaweł, który się pogubił i do mnie dzwonił, ale nie zdążył już nas dogonić. Wyjechaliśmy w Kamienicy Polskiej koło oczyszczalni, potem jeszcze ze 2 kilometry przez DW791 i Kolonia Poczesna, tu przecinamy ponownie DK1. Od Kolonii Poczesnej jechało mi się dużo lżej i lepiej, może za sprawą zmroku który zawsze mnie motywuje do jazdy. Także swoje zrobiło to, że większość jazdy po płaskim, co mniej rozbija peleton. Jedziemy drogą wojewódzką 904 przez gminę Poczesną (Michałów, Nieradę) i gminę Konopiska (Rększowice). W Rększowicach na rondzie kawałek fragmentem wojewódzkiej 908, a zaraz za rondem kawałek podjazdu i już po paru minutach dobijamy do Zalewu Pająk. Za Pająkiem kawałek łączonym odcinkiem DW904/DW907, ale tej pierwszej się trzymamy aż do przejazdu kolejowego w Blachowni. Ciemno, ale światła dobre, więc nocna jazda na Orbicie sprawia przyjemność. Zmęczenie również nie daje jeszcze o sobie znaku, jedziemy. Przejazd bez czekania udaje się pokonać, co podobnież na następnych okrążeniach nie było takie pewne. Kawałek Dk46 (na Orbicie bez dróg krajowych) i odbijamy na DW492 którą jedziemy aż do samego Kłobucka. To droga wojewódzka, tyle, że jest o tej porze ruchu na drodze zbytnio nie ma, więc komfortowo się w grupie jedzie. Zaczynamy powoli odliczać kilometry do posiłku, jeszcze trochę jazdy na tym okrążeniu przed nami. Przez kilka kilometrów prowadziłem grupkę. Nawet momentami zbyt szybko. Lepiej dziś jechało mi się jednak z tyłu, może też dlatego, że widziało się wtedy światełka całej jadącej ekipy - takie pozytywne wspomnienie z zeszłorocznej Orbity podczas drogi do Wielunia. Zmrok motywował do jazdy, połykaliśmy kolejne kilometry na drodze wojewódzkiej jadąc do Wręczycy Wielkiej. Na drodze widać było kilka powalonych drzew i gałęzie po dzisiejszej wichurze. Wręczyca Wielka, Grodzisko - tu znów dla mnie mniej znane trasy do tego pokonywane po zmroku, ale po próbnym przejeździe nie było opcji się pomylić. Dojeżdżamy do Kłobucka, tu na rondzie przecinamy DK43 i spokojnymi dużo bardziej już asfaltami do zamknięcia okrążenia w Kamyku. Jeszcze jeden podjazd za Kłobuckiem i potem już więcej jazdy z górki, jednak dla mnie już na lekkim wycieńczeniu. Swoje robi średnia prędkość, która dość konkretna, ale dobrze się tak jedzie. Niedaleko cel, po pierwszym okrążeniu już niedługo będzie można zregenerować siły. Przed zjazdem do folwarku jeszcze przecinamy DW491 z zachowaniem ostrożności o którą apelował Krzara. Zaraz po 200-300 metrach zjeżdżamy do Folwarku Kamyk parę minut po 23-ciej. Nie jako pierwsi, bo niektórzy wyjechali już na drugie okrążenie, ale z bardzo przyzwoitym czasem. Pierwsze okrążenie odhaczone! Udało się je zamknąć w 4 godzinach ciągłej jazdy, choć całkowity czas jazdy łącznie z postojem / staniem na światłach itp. wyniósł nieco ponad 4 godzinki. Średnia prędkość powyżej 27km/h. Co do temperatury na pierwszym okrążeniu - komfort do jazdy w pełni, co ważne także bez deszczu. W Folwarku czekał upragniony posiłek. Wcześniej jeszcze odhaczyłem się w biurze Mini Orbity. Krzara ustalił reguły i to jest dobre! Organizacja bardzo dobra, wszystko jest co potrzeba.. kanapki, coś do picia: herbata, kawa, kompot, woda, coś słodkiego do odebrania po dowolnym okrążeniu. Jednego z pewnością nie zapomnę: atmosfery. Posiedziałem trochę ponad pół godzinki w Folwarku. Na drugie, nocne okrążenie wyjechałem już z nieco wolniejszą ekipą którą udało się skompletować. W zamierzeniu nie było pięćsetki więc chciałem pojechać wolniej.
DRUGIE OKRĄŻENIE, zjazd do domu w nocy i powrót rano na trasę
Na drugie okrążenie wyjeżdżam przed północą, razem z 5 osobami - m.in. z Griszą. Jechał też Roland, ale nieco odskoczył nam po paru kilometrach. W zamiarze wolniejsze tempo, ale takie by nie za wolno. Pokonujemy kolejne kilometry snując rozmowy. Trasa taka sama, więc nie ma co jej opisywać, jedyne co to w odróżnieniu od pierwszego okrążenia pokonywaliśmy ją po zmroku. Jechałem na całkowitym luzie wiedząc, że się trzymam z grupą. Setka to wcale nie tak mało. W planie było drugą setkę skończyć, a potem może załapać się na trzecią, Grisza mówiący mi, że może nawet na 4 setki się chce załapać motywował, że trzeba jechać. Przecinamy po drodze m.in. DK1, jedziemy przez asfaltową kładkę dla rowerów w Rudnikach, tempo wychodzi nawet niezłe. Trzymamy się w 5 osób. Dojeżdżamy do Mstowa - tu w planie zrobiliśmy sobie przystanek przy Rynku. Potem jedziemy wariantem asfaltowej bocznej drogi przez Małusy Małe, tym dla mnie właściwym. Jednym z najlepszych wspomnień z Orbity będzie dla mnie to spokojne pokonywanie podjazdu na górce zaraz za Mstowem. Jechaliśmy spokojnie razem z Griszą i z jeszcze jedną osobą, która jechała za nami. Na zjeździe w Małusach Małych utarło się powiedzenie: "trzeba odpoczywać ile się da". Jedziemy przez Małusy Małe do Brzyszowa. Tu znów zaczyna kropić. Po skręceniu w drogę na Olsztyn okazało się, że tym razem nie straszyło. Na przeszkodzie stanął deszcz. Początkowo już od Mykanowa całkowicie niewadzący, jednak przed Kusiętami bardzo intensywny, wręcz ulewny i nawet z gradem, na drodze na której nie było możliwości się schować. Przemokliśmy kompletnie a do ukończenia okrążenia dużo więcej niż połowa. Dopiero po podjeździe za torami kolejowymi w Kusiętach był przystanek zadaszony, ale nieco za późno. Przeczekujemy deszcz na przystanku w Kusiętach i to zastanawianie się: co robić i jak sobie inni radzą, czy u nich też ulewa. Wychłodzenie zrobiło swoje. Wprawdzie miałem bluzę, ale komfort jazdy jeszcze 65-70 kilometrów w tych warunkach dawał do myślenia, do tego jednak zmrok. W oddali też błysło się, jednak niegroźnie. Razem z Griszą uznaliśmy, że zjeżdżamy w Olsztynie. Tu właśnie pojawił się ten aspekt Orbity: że zawsze można zjechać. Gdybym był gdzieś daleko w trasie, na 135 kilometrze to byłoby inaczej. Nie do końca zjechanie do domu na tym etapie mi pasowało, ale uznałem to za słuszne rozwiązanie. Samemu dużo mniejsza motywacja, a aura też niezbyt pewna i do tego byłem przemoknięty. Gdyby nie myśl: że wrócę na trasę to pewnie bym dalej jechał. Była też opcja jechać do Nierady, jednak to też kawałek konkretny miałbym przed sobą. Drugiego dnia przyszła do głowy myśl, że może i mogłem gdzieś dalej pojechać. Zjeżdżanie w Olsztynie też mi się tak średnio pasowało, ale tak postanowiliśmy. Najpierw jeszcze ok. 2 kilometry po trasie Orbity przez Kusięta i do Olsztyna i skręcamy na promień zjazdowy - wracamy przez drogę krajową 46, rowerostradę, Bugajską i samotnie jadę już przez Stare Błeszno, Boh. Katynia i Jagiellońską. Na drodze z Olsztyna trochę mokro, w Częstochowie już całkowicie sucho. Popsuło mi to nastrój, bo zacząłem żałować powrotu, ale z drugiej strony wycofać się już nie można było. W sytuacji w Kusiętach uznałem to za dobre rozwiązanie, potem w domu sprawdzając mapę opadów też. Gryzł w myśli tylko ten fakt, że Orbita trwa i że nawet dwóch okrążeń w pełni nie ukończyłem za jednym razem... Jednak nie ma co na siłę. Zanim jeszcze poszedłem spać też straciłem trochę czasu na jedzenie, czy inne bzdety. Po 4-godzinnym spaniu i posiłku wróciłem o 9-tej na trasę. W niecałą godzinę dojechałem identyczną drogą do Olsztyna. Przyjemnie i słonecznie, a to rokowało bardzo pozytywnie. Przede mną kolejny dzień pełen jazdy. Jednak zaczynam jazdę sam, Grisza pomimo wstępnych planów zgadania się wyruszył po siódmej. Mi tak wcześnie się nie chciało.
DRUGIE OKRĄŻENIE - kontynuacja
W Olsztynie ruszam i kontynuuję jazdę na Mini Orbicie. Takie było założenie - jeśli zjadę do domu, to wjeżdżam na Orbitę w tym samym miejscu, skąd zjechałem. Spotykam już przy Rynku dwóch orbitowiczów, jednak przy Sokolich Górach ich wyprzedzam. Podjazd w Biskupicach za drugim razem wychodzi idealnie. Po kawałku jazdy natomiast konkretnie poczułem wiatr. Zjazd w Choroniu również z wiatrem maksymalnie wiejącym w twarz. To przeszkadzało i tak padło pokonać kilkanaście kilometrów. Przyjemna temperatura jednak dawała jakąś radość, jednak gdzieś tam w myślach trochę szkoda było, że wczoraj ulewa pokrzyżowała szyki i trzeba było zjechać dużo wcześniej. Jednak tłumaczyłem sobie to tak, że na pewno dziś wykręcę więcej niż gdybym jeździł wczoraj całą noc i poranek. Wiatr męczy aż do Wręczycy Wielkiej z niewielkimi przerwami. Między lasem trochę mniej wieje. Odliczałem sobie miejscowości i kilometry - to pomagało, choć sporo do przejechania było i nie szło to z lekkością. Po drodze mijam kilku orbitowiczów - m.in. Markona z Abovo, których nie skojarzyłem. Dopiero przywitaliśmy się w Folwarku. Samotność mi nieco doskwierała, ale pozytywne strony tego też były. Jakiś odłamek samotnej jazdy też było w planie zaliczyć - sam sobie ustanowić tempo i dojechać do Folwarku, odpocząć i może skompletować grupkę na kolejne okrążenie. Jednak zbyt wiele osób nie spotkałem, choć trochę porozrzucani po całej trasie Orbity byli. Sporo wymęczył i nieco opóźnił wiatr - na 12:30 dojechałem do celu. Udało się zrobić dwa okrążenia z pewną nawiązką. Wprawdzie z przerwą, ale dwa w pełni ukończone. W Folwarku Kamyk ugościłem się i po godzinie wyjechałem na kolejne okrążenie. Krzara gdzieś tam na folwarku już mnie poganiał "Co ja tu jeszcze robię". Taki był zamiar by się nie spieszyć, ale bez przesady trzeba się wziąć za jazdę. Miałem w planie choć trochę tego trzeciego zrobić, na tyle ile starczy sił i czasu. 
TRZECIE OKRĄŻENIE na MINI ORBICIE
O 13:30 ruszam na trzecie, na pewno już ostatnie okrążenie. Niestety samotnie, bo nikt chętny do jazdy się nie znalazł o tej godzinie. Jadę, gdzieś w oddali jechała już jedna z uczestniczek, której nie dogoniłem bo zjechała chyba w Olsztynie, inni też na trasie pewnie byli, ale nie było dane się spotkać. Do 19-stej musiałem wrócić do Altany. Jadąc kolejne kilometry przez Mykanów, Rudniki już te trasy się zapamiętywało. Popadałem w ciągłość, że "tu już jechałem". Po pierwszych 25 kilometrach czułem momentami lekkie zmęczenie. Wiedziałem, że jeszcze pojadę, ale z całością może być trudniej. W końcu wykluczyłem, że zrobię całość, także czasowo to nie było pewne. Postojów mało robiłem, ale jakieś przystanki czas zabrały, trzeba było odsapnąć. Nikt ze mną nie jechał, więc też mniejsza motywacja. Nie ociągałem się jednak, trzeba jechać choć nie tak szybko jak na pierwszym kółku, ale jechać.. Trzecie okrążenie robię cały czas w bluzie, ochłodziło się i momentami tylko pojawiało się Słońce. Staję na chwilę po największym podjeździe za Mstowem. Tu "instaluje" sobie m.in. radio, które ma uprzyjemnić jazdę, coś też przekąsiłem, bo na trzecie okrążenie zaopatrzyłem się dobrze w żywność. Zbyt dużo tej samotnej jazdy się pojawiło, ale bardziej zabijała pewna myśl, że nie wiem czy ktokolwiek za mną jedzie. Siły pozwalały i czas był to jadę. Jednak byłem pewny, że jadą, a jeśli nie za mną to gdzieś przede mną. Po przyjeździe okazało się, że jechali i niektórzy nawet wyjechali dużo później na swoje ostatnie okrążenie na Orbicie. Do Olsztyna jakoś się dotelepałem, choć jakieś tam oznaki zmęczenia się pojawiały. Próbowałem się motywować do jazdy jak najlepiej umiałem, nawet wmawiając sobie, że przecież jazda i kręcenie dystansów itd. daje mi radość. W końcu przyszedł czas na trzeci podjazd na Biskupice. Wiedziałem, że jak go pokonam to będzie trochę z górki. Udawało się go pokonywać wiele razy i tym razem wykonywany na lekkim zmęczeniu również wyszedł. Zaraz za górką zrobiłem ten dłuższy postój, tu zjadłem sobie m.in. jogurt. Tak po prostu dłuższy, bo wiedziałem już, że nie jadę całości. Wmawiałem sobie patrząc na asfalt, że przecież to lubię i że nie ma sensu odpuścić, a potem dokręcać w Częstochowie dodatkowych kilometrów będąc żądnym jazdy, bo wiedziałem, że mogłoby tak być.. Trzeba było się "w pełni zmęczyć", choć organizm już wycieńczony... a niektórzy już ze 4 okrążenia mieli za sobą. Mój rezultat dotychczasowy już dawał radość, więc dużo lżej pod tym względem się jechało. Byłem pewny, że do Poraja się uda, a może nawet i nieco dalej, bo tam też nie chciałem jeszcze zjeżdżać (skoro mam wykorzystać czas na jazdę), ale więcej niż okolice Konopisk sobie nie planowałem. Wiedziałem, że gdzieś za Nieradą po zjechaniu z Orbity dałoby dystans powyżej 3 setek, a orbitowych byłoby ponad 2,5 okrążenia, więc to satysfakcjonowało. Jadę, trochę po raz kolejny już zakołysało przed Choroniem, a potem z Choronia do Poraja i znów pojawił się wiatr. Trzeba było jakoś to przemęczyć. Najgorzej się jechało ruchliwą DW791 do Kolonii Poczesnej. I ruchliwa i znana.. z pewnością wolałbym jechać drogą na przykład z Blachowni do Wręczycy czy Kłobucka, choć tam już dziś założyłem, że nie dotrę. Cały czas pod wiatr i w co raz to bardziej zmęczeniu. Połowa trasy Orbity pokonana i jadę dalej. To dawało mi myśl, że teraz już tylko "progress" skoro ostatki sił jeszcze są. Po drodze w myśli już ugruntowałem sobie momentu zjazdu - w Konopiskach i powrót przez Dźbowa. Jeszcze kawałek do przejechania, ale można rozłożyć w czasie ten dystans. Trochę jazdy pod wiatr musiałem zaliczyć, bo kilkanaście początkowych kilometrów trzeciego okrążenia dużo lżej się pokonywało. Co raz ciężej, ale zarówno i dalej.. dojechałem do Nierady. Tu w końcu trzeba złapać oddech, jednak po chwili przejeżdża Bon. W końcu ktoś na trasie. Po 2 minutach zwlekania postanawiam go dogonić i udało się za skrzyżowaniem na Własną. Pojawiły się jeszcze siły na gonienie, więc nie tak źle ze mną. Trzymamy się razem dając sobie dodatkową motywację. Miałem go pytać już przez Konopiskami, gdzie zjeżdżamy (byłem pewny, że nie zdążymy), jednak On widział szansę ukończenia tego okrążenia. Perspektywa jeszcze 2 godzin jazdy trochę męczyła myśli, ale co ma być to będzie. Przejechaliśmy przez Konopiska, Kopalnię, Blachownia. Miejscowości po kolei odhaczaliśmy. Momentami ja jadę nieco szybciej by na chwilę odetchnąć, napić się wody czy zjeść ciastko. Podjazdy już na tym etapie nie sprawiały tak ogromnego kłopotu, choć zmęczenie dawało o sobie znak. Na pewno pomógł las - odcinek od Aleksandrii do Blachowni i w potem jadąc do Wręczycy Wielkiej, tu trochę mniej przeszkadza wiatr. Dajemy radę w dwójkę nawet momentami jadąc dość szybko. Prawda jest taka, że gdyby nie Bon to bym odbił w Konopiskach. Pewnie bym zrobił jakoś niewiele mniej kilometrów, jednak jazda po dystansie Orbity i trzy pełne okrążenia, ale najważniejsze było to, że sam zebrałem się na jazdę. Do Wręczycy Wielkiej dojeżdżamy sporo przed 18-stą, więc zapas czasowy jest. Ten, który wydawało mi się wcześniej, że już przepadł. Dużo lżej się jechało z myślami, że dobijamy do końca, jednak jeszcze jest trochę kilometrów do przejechania. Do Kłobucka znów utrzymując tempo, a potem do Kamyka również szło jak strzała. Tu już bardziej z wiatrem. W pewnych momentach jedziemy nawet 30-35km/h, a na moim liczniku już wybiło ponad 300 kilometrów, w przypadku Bona już blisko pięćsetki. Motywacja jest, we dwójkę się raźniej jedzie. Widać już Kościół w Kamyku, tak więc do celu blisko. Dojeżdżamy do skrzyżowania z DW491 i tu już ten moment ukończenia okrążenia, a za raz po nim w końcu odbijamy na Częstochowę. Jeszcze 10 kilometrów jazdy przed Nami, ale takiej na spokojnie, bo wypracowaliśmy sobie zapas czasowy. Od Kamyka do Częstochowy z niewielkimi dającymi o sobie znak górkami, jednak teraz już "z górki". Przez Kiedrzyn docieramy na Północ w miejsce Mety - Altany Żywiec. Udało się! Kwadrans przed czasem. Tam czeka nas Grill na zakończenie przejazdu Mini Orbity. Większość już dotarła na grilla (choć tak naprawdę mało nas było) i świętowali zakończenie Mini Orbity, niektórzy jeszcze się zjeżdżają, m.in. docierają do nas Skowronki i Siwuch, którzy trochę przekraczając czas, ale zrobili plan 500 kilometrów! Bardzo dobre towarzystwo, zadowolenie z rezultatu i atmosfera rozmów o tematach wydarzenia Orbity, tego z ostatnich 24 godzin. Podałem dystans jaki przejechałem, zjadłem kiełbaskę z grilla, posiedziałem na całkowitym luzie. W Altanie zamknięcie Orbity trwa do zmroku, odbieramy jeszcze depozyty, po czym czas wracać już do domów.
Ślady GPS: http://ridewithgps.com/trips/5849943
http://ridewithgps.com/trips/5856933

Folwark Kamyk spisał się znakomicie! Całość przygotowana najlepiej jak się dało! Wszystko zaplanowane, atmosfera super - na długo jej nie zapomnę, posiłki smaczne, napoje. W Folwarku Kamyk także znajdowało się biuro Orbity, serwis. Wszystko, na co była potrzeba. Duże podziękowania dla Organizatorów! Formuła tegorocznego przejazdu również bardzo sprzyjająca, po każdym etapie Mini Orbity zaliczaliśmy wizytę w tym "miejscu mającym swój niepowtarzalny klimat" (jak to określił Krzara).
Sumując Orbitę - scenariusz napisało życie. Tak właśnie miało być. Nie odpowiadałem konkretnie, gdy ktoś pytał: ile zrobię. Nie wiedziałem tego. Chciałem na pewno udowodnić sobie coś, przekroczyć swoje bariery, wypaść dobrze. Plan był, że ponad 200 kilometrów jestem w stanie zrobić, tym bardziej na tyle jazdy, która mi towarzyszy dzień w dzień. Pięćsetki nie chciałem, ale te trzy okrążenia czy rozbite w czasie czy za jednym razem chodziły mi po głowie. Katować się jazda ponad siły nie zamierzałem, ale wysiłek musiał być, zmęczenie musiało się pojawić. Nie może być tak lekko. Wybory, jakie musiałem podjąć na Mini Orbicie? Czy trafne? Nie wiem tego, ale na pewno dobrze się potoczyło. Jeśli zrobiłbym więcej w nocy, pewnie byłoby mniej w dzień. Ciężko powiedzieć jak by wyszło. Powtórzę: cieszy mnie to jak było! Trochę snu, na który mogłem sobie pozwolić dał siłę. Rozsądek też ważny, choć odrobina (niegroźnego oczywiście dla życia) ryzyka porwania się na jazdę musiała mieć miejsce. Plan wykonany! To, co osiągnąłem jest dla mnie sukcesem, takim wyznacznikiem, że dałem radę. Pięćsetki nie chciałem - może kiedyś przyjdzie czas na dystans trzycyfrowy z czwórką albo piątką z przodu, wszystko pozostawiam przyszłości. Udało się wykręcić 334,2 kilometrów!
Jedyne może co przeszkodziło, to że jednak dystans rozdzieliłem na 150,5km (czas jazdy: 5:48:05) i 183,7km (czas jazdy: 7:57). Teoretycznie to są dwa dni jazdy, choć oprócz tych kilometrów przed 18-stą i po Orbicie wpadły.
Wynik na tegorocznej Orbicie jako przejechany dystans od 19:00 do 19:00 (w ciągu 24h) jest traktowany jako życiówka, jednak dla mnie to "dniówka 24-godzinna". Życiówką pozostaje jak na razie ustanowione dnia 1 lipca: 246,4km.
Po trasie Orbity przejechałem: 306,9km (ze zjazdem z Kamyka do Częstochowy), po promieniach zjazdowych: 27,3km.
Po trasie Orbity:
I okrążenie: 100,1 KM (AVG: 27,2km/h) [19:00 - 23:20]
II okrążenie: 36.8 KM (AVG: 24,8km/h) [23:50 - 01:50] (do Olsztyna)
II okrążenie: 61,7KM (AVG: 23,0km/h) [9:50 - 12:30] (z Olsztyna)
III okrążenie: 97,9KM (AVG: 23,3km/h) [13:30 - 18:15]
z Kamyka do Altany: 10.4KM (AVG: 22,3km/h) [18:15 - 18:45]
Po promieniu zjazdowym:
w czasie II okrążenia:
z Olsztyna do Częstochowy (Stradom): 13.6KM (AVG: 22,0km/h)
z Częstochowy (Stradom) do Olsztyna: 13,7KM (AVG: 23,8km/h)

Dodatkowo -
Licznik nieznacznie zawyża dystans, jednak po kolejnych okrążeniach go spisywałem by statystyka była jak najbardziej dokładna. Prezentuje się to tak:
Licznik wyzerowałem tylko w Folwarku Kamyk podczas startu, średnia prędkość liczona od właśnie startu właściwego:

z Częstochowy (Stradom) do Folwarku Kamyk: 17,30KM
I okrążenie: 101,32KM (27,38km/h)
II okrążenie z Kamyka do Olsztyna + dojazd do domu: 50,95 KM (26,13km/h)
II okrążenie od Olsztyna do Kamyka + km ze Stradomia: 76,32KM (25,06km/h)
III okrążenie + z Kamyka do Altany: 109,19KM (24,48km/h)

Dziękuję Wszystkim za wspólną jazdę!!!
Szczególne podziękowania dla:
- Skowronek, Raf77, Siwuch, Parker i także tym innym, którzy jechali z nami na I okrążeniu (udało się szybko przejechać 100 km i zmotywować do kolejnych okrążeń!)
- GriszaW70 (z którym przejechałem nocną część II okrążenia, przeżycia z gradobicia i ulewy która Nas dopadła pod Olsztynem nie do zapomnienia)
- Bon (gdyby nie Ty zjechałbym do Częstochowy z III okrążenia promieniem z Konopisk, we dwójkę raźniej się jechało - łatwiej o motywację do jazdy!)
Szczególne podziękowania również dla Krzary, dzięki któremu Orbita zaistniała! Za organizację i wszystko!

Także wszystkim tym, których imion/(nicków) nie pamiętam!
Z którymi mogłem zamienić parę zdań w czasie Pit Stopu w Folwarku, czy także tym którzy ze mną jechali!
Gratuluję Wszystkim przejechanych dystansów!!!

Co do przejechanego przez siebie dystansu i swojej jazdy - jest to dla mnie sukces!
Nie miałem w planie pięćsetki. Czterysta uznawałem za główny wynik, do którego nawet tak w pełni nie dążyłem, to była taka górna granica. Plan był taki by wykorzystać 24 godziny i przejechać jak najwięcej. Nie miałem w planie pełnej 24-godzinnej jazdy. W sumie jeździłem niecałe 14 godzin z kilkoma przerwami (m.in. na Pit Stop, czy w czasie trzeciego okrążenia).
Trzy okrążenia były dla mnie wyznacznikiem pełnego sukcesu na tegorocznej Orbicie. Postawiłem sobie założenie główne: 300+. Choć jak wyjdzie to wiedziałem, że zadecyduje bardzo wiele czynników. Udało się zrobić trzy pełne okrążenia z nawiązką promienia zjazdowego i to jest dla mnie pełen sukces! Smile
Dokończenie trzeciego okrążenia również jest dla mnie powodem do radości. Zmęczenie już dawało o sobie znać i czas gonił, jednak się udało to zrobić. Kilometrów na zjeździe w Konopiskach i z dojazdem do Altany wyszłoby niewiele mniej, jednak dystans po trasie Orbity znacznie bardziej cieszy!
Może pewien niedosyt jest, że musiałem rozbić jazdę na dwa razy (może i bardziej by cieszyły kilometry pokonane za jednym razem) jednak wyszło jak wyszło! Może było łatwiej, jednak pójście na łatwiznę to na pewno nie było. Wszystko jest do zdobycia, pokonania, może kiedyśSmile
Trochę był niedosyt i ta myśl, że Orbita trwa - jak odbiłem w Olsztynie na II okrążeniu. Na samym dojeździe do Częstochowy widziałem że mogłem jechać, bo siły były, ale końcowo nie wyszło źle. Możliwe, że gdyby nie ulewa za Brzyszowem i jechałbym dalej to godziny wczesno-poranne by mnie wykończyły, albo drugiego dnia przejechałbym dużo mniej. Może bym ukończył drugie okrążenie, może bym w czasie trzeciego zjechał i już nie wrócił, a może bym jechał dalej. Nie ma co gdybać! Rozwiązań mogłoby być sporo. Patrzę na rezultaty, które dają mi samozadowolenie z pokonanego dystansu I ZJAZDY! Było naprawdę dobrze! Smile
Jazdy w towarzystwie, grupce, peletonie też było sporo. Samotnie jednak zrobiłem też sporo dystansu - ok. 130-140 kilometrów.
Liczą się także wspomnienia i przeżycia które po tej Orbicie pozostaną na pewno w mojej głowie!!!

Co do dystansu 100-kilometrów Orbity - znakomity pomysł.
100 kilometrów - zarazem mało, ale tak naprawdę dużo. By przejechać stówkę trzeba dużo od siebie dać, by kolejną zrobić jeszcze więcej.. i kolejną, kolejną..
Jak dla mnie - motywacja, że zawsze można zjechać też robiła swoje. Z drugiej strony każda Orbita ma swoje plusy i minusy. Ta na pewno miała taki swój niepowtarzalny klimat! Każda Orbita jest inna, każda jazda jest od siebie inna!

Folwark Kamyk - nasz wielokrotny Pit Stop spisał się znakomicie!
Grill na zakończenie Mini Orbity - super towarzystwo i atmosfera!

Mini Orbity 2015 na długo nie zapomnę!
Z pewnością po czasie najlepiej będzie się wspominało Mini Orbitę 2015!


Wjeżdżamy do Folwarku Kamyk , fot. Mateusz Kłosowski

Rozładowywanie depozytu, będzie dużo lżej się jechało , fot. Mateusz Kłosowski

Wspólne zdjęcie przed startem Mini Orbity 2015 , fot. Mateusz Kłosowski

Uczestnicy Mini Orbity na wspólnym zdjęciu - tuż przed startem , fot. Mateusz Kłosowski


Startuję w szóstej piątce wraz z: 30 - Skowronek, 32 - Kasik, 33 - Rassta, 36 - Parker, 38 - Matiz17 , fot. Mateusz Kłosowski

Dojeżdżamy do świateł z DK1 w Kościelcu

Na zjeździe za Biskupicami w kierunku Choronia , fot. Mateusz Kłosowski

Taki klimat mieliśmy w Folwarku Kamyk w nocy , fot. Mateusz Kłosowski

W Mstowie na nocnym okrążeniu Mini Orbity
Samotnie na trasie Mini Orbity - kontynuuję II okrążenie

Na górce w Małusach Małych - w czasie III okrążenia
W Biskupicach - w czasie III okrążenia, miejsce dłuższego postoju
Jedziemy z Bonem - III okrążenie, Zalew Pająk
Przed wjazdem do Altany Żywiec po zakończonej Mini Orbicie 2015


Grill na zakończenie Mini Orbity 2015 - Altana Żywiec , fot. Mateusz Kłosowski


  • DST 25.50km
  • Sprzęt Dema Iseo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed Mini Orbitą

Sobota, 25 lipca 2015 | Komentarze 0

Przed Mini Orbitą kilka kilometrów na Demie po Stradomiu, a także, m.in. w załatwieniu czegoś słodkiego i do picia na przejazd orbitowy. Nie było dziś sensu się przeciążać i jeździć przed startem orbity.
O 17:30 dojazd na Mini Orbitę ulicami: Monte Cassino, Sobieskiego, Wolności, Kościuszki, Armii Krajowej i koło Promenady Niemena pod Altanę Żywiec.

Dystans przybliżony
w tym jest również dojazd do Kamyka


  • DST 162.82km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

60km Tour De Częstochowa. | Boronów i Herby

Piątek, 24 lipca 2015 | Komentarze 0

Na 12-stą ustawka z Damianem w Olsztynie i wspólna jazda 60km Tour De Częstochowa. To cykliczna organizowana przez Damiana jazda dookoła miasta corocznie podwyższana o kilkanaście kilometrów. W tym roku cały dystans wynosił 175km. Ja towarzyszyłem mu w części tej trasy. Dojechałem sobie w miarę sprawnym tempem przez Jagiellońską, przez Błeszno, Boh. Katynia, DK1, Bugajska, rowerostrada, DK46 i Olsztyn, rynek. Tu czeka Damian, który na liczniku ma już ponad 100 kilometrów. Stąd ruszamy w drogę, która wiedzie przez: Olsztyn, Turów, Bukowno, Małusy Wielkie, Małusy Małe, Mstów, Wancerzów, Cegielnia, Kuchary, Rzerzęczyce, Kłomnice, Witkowice, Chorzenice, Michałów Rudnicki, Rudniki, Konin, Rędziny, Marianka Rędzińska, Częstochowa Rząsawa, Wyczerpy, Korytarz Północny, Północ, M1, Tysiąclecie i przez Al. Wolności, 1 Maja, M. Cassino na Stradom. W sumie wyszło około 80km jazdy, na trasie okrążenia Częstochowy z Damianem pełne 60km, tak więc jedna trzecia całości.
W Turowie pojechaliśmy nową drogą prowadzącą w kierunku Bukowna. Dawno tu nie jechałem, a od pewnego momentu zaczął się dla mnie kawałek nowej drogi. Od Małus Małych do Mstowa po trasie jutrzejszej Orbity, jednak w inną stronę. Jadąc w kierunku Mstowa udało się nawet ujrzeć w oddali kominy kopalni Bełchatów. Od Wancerzowa do Kłomnic z kolei znów zupełnie dla mnie spokojną trasą. Trochę też jazdy po świeżutkich asfaltach. Mijaliśmy też po drodze safari, ale tak jakoś bez zwierząt. Tylko jedne coś dla nas bliżej nieokreślonego się pojawiło. Jazdę można określić: za przyjemną. Od Kłomnic do Rudnik przez DK91. To spokojna dość krajówka i dobrze się nią jedzie. Tu m.in. udaje się nadrobić nieco pod górę powyżej 40km/h jadąc za pojazdem wolnobieżnym. W Rudnikach odbijamy w kierunku Konina, a potem znów do drogi DK91 w Rędzinach. Kawałek był terenowy i kamienisty (z pewnością bym nie wybrał tej trasy), jednak jakoś dałem radę, reszta asfaltem. W Rędzinach tylko kawałek krajówką i odbijamy na Mariankę Rędzińską, gdzie też jeszcze nie jeździłem. Wjazd do Częstochowy od strony Rząsawy. Aż trudno uwierzyć, ale pierwszy raz tu w życiu jechałem. Dalej już znane standardy, m.in. Korytarz Północny. Pojawiło się zadowolenie z trasy i z towarzyszenia Damianowi w biciu rekordu życiowego pod względem ilości kilometrów przejechanych w ciągu jednej jazdy i jednego dnia. Przez większość drogi świeciło Słońce, temperatury rzędu 30 stopni C. Powrót do domu po 15:30.
Po 19:30 znów na rower. Tak późno, bo zebrać się wcześniej zbytnio nie mogłem. Tym razem zastanawiałem się gdzie uderzyć. Temperatura wieczorem zachęcała do jazdy, chęci do jazdy też były, tak więc wybrałem trasę i w drogę. Dziś odpuściłem standardowy Olsztyn i wyruszyłem w tereny, w które rzadko zdarza mi się jeździć. Znów pojawiło się sporo jazdy nowymi dla mnie drogami. Był też kawałek, który znałem jedynie z jednej trasy z tamtego roku. Trasa wyglądała tak: Częstochowa - Sabinowska, Dźbowska, Powstańców Warszawy, Dźbów, Gościnna, Wygoda DW908, Konopiska, Zalew Pająk, Jamki, Leśniaki DW907, Dębowa Góra, Boronów, Zumpy DW905, Olszyna, Kalina, Herby DK46, Pietrzaki, Blachownia, Wyrazów, Częstochowa - Gnaszyn, Przejazdowa, Główna, św. Barbary, św. Augustyna, Pułaskiego, M. Cassino i Jagiellońska Stradom.
W Jamkach skapnąłem się, że GPS dopiero złapał w Konopiskach, a dokładniej stracił zasięg tuż po moim wyjeździe... Nic tak nie psuje humoru, ale no cóż. Sprawnie dojechałem do Dźbowa, a potem do Konopisk. Tu przecinam trasę jutrzejszej Orbity. Sporo trasy drogami wojewódzkimi i krajowymi - tak właściwie oprócz odcinka asfaltowego od Zalewu Pająk do miejscowości Leśniaki. Od ronda w Boronowie (ominąłem Centrum) do Herb sporo rowerowo-chodnikowych tworów. Zdarzyli się też Ci, którym przeszkadzałem. Szkoda, że powstają takie niewygodne i niespójne twory poprzerywane ciągłymi końcami drogi dla pieszych i rowerów. O wjeździe nie wspomnę... krawężnik na kilkanaście centymetrów. Na wojewódzkich ruchu nie odczułem tak bardzo, w przeciwieństwie do krajówki. Jednak bardzo sprawnie przejechałem przez DK46 - pomimo wiatru prawie 26km/h do granic miasta. Od Herb do Blachowni jeszcze nie zdarzyło mi się tu jechać. Już w Blachowni ponownie przecinam tor orbity, jadąc nawet kawałek w kierunku przeciwnym. Na krajówce zapada zmrok, tak więc koszulka obowiązkowa. Powrót do domu przed 22-gą.
Późnym wieczorem jeszcze na rower. Tak pozytywna letnia aura zachęcała do jazdy na rowerze po mieście. Pojechałem sobie przez M. Cassino, Goszczyńskiego, Pułaskiego, 1 Maja, Al. Wolności, Kościuszki, Jana Pawła II, węzeł DK1/Dk46 asfaltówkami z zahaczeniem o Most na Srebrnej, Warszawska, I NMP, II NMP, Pl. Biegańskiego, Nowowiejskiego, Sobieskiego, Pułaskiego, Kopernika, ciągami: Nowowiejskiego, Sobieskiego, Wolności, Niepodległości, DK1 i KFC Raków. Tu przekąska i powrót do domu przez Boh. Katynia, Jesienną, Orkana i Jagiellońską. Temperatura powyżej 22 stopni C wieczorem zadowala. Oby jutro tak było. Powrót do domu trochę przed 1-wszą. Dystans dnia znów wyszedł ogromny, wakacyjne dni pozwalają w pełni na jazdę.
Ślady GPS:
http://ridewithgps.com/trips/5829989(Tour de Częstochowa z Damianem)
http://ridewithgps.com/trips/5834383 (z przejazdu Boronów i Herby, od Konopisk)
http://ridewithgps.com/trips/5835777 wieczorna jazda po mieście

Dokładna ilość kilometrów i czas jazdy do sprawdzenia. ////
W sumie wyszło: 162,82km


Widoczki z trasy - droga asfaltowa przed Mstowem
Widoczki z trasy - droga asfaltowa przed Mstowem, w oddali kominy kopalni Bełchatów
Na trasie Tour de Częstochowa
Równiutki asfalt w Rzerzęczycach
Aspekt terenowy przed Rędzinami


Wieczorna jazda - Droga wojewódzka 907 - wjeżdżając do gminy Boronów (powiat Lubliniecki)


  • DST 112.17km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis niedługo

Czwartek, 23 lipca 2015 | Komentarze 0

wpis