Fb: Rowerowa strona Mateusza Ordy

Rok 2021 button stats bikestats.pl

WYCIECZKI 2021
42. 01.11 Nowa Brzeźnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka S
41. 03.10 Warszawa
40. 02.10 Opole - Brzeg
39. 27.09 Kędzierzyn-Koźle - Racibórz
38. 25.09 Kluczbork - Opole
37. 08.09 Częstochowa - Zawiercie
36. 22.08 Gliwice - Góra św. Anny - Częstochowa
35. 14.08 Łeba - Koszalin
34. 12.08 Kamień Pomorski - Szczecin
33. 09.08 Niechorze - Gryfice - Płoty - Resko - Niechorze
32. 07.08 Niechorze - Koszalin
31. 05.08 Niechorze - Świnoujście
30. 04.08 Szczecin - Siekierki (most) - Godków
29. 02.08 Niechorze - Mielno - Kołobrzeg
28. 25.07 Częstochowa - Kłobuck - Poraj - Rudniki - Częstochowa
27. 22.07 Nysa - Opole - Częstochowa
26. 21.07 Paczków - Kłodzko - Nysa
25. 19.07 Kluczbork - Częstochowa
24. 16.07 Dobryszyce - Kleszczów - Częstochowa
23. 15.07 Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza
22. 13.07 Częstochowa - Ostrów Wielkopolski
21. 11.07 Zawiercie - Koniecpol
20. 10.07 Częstochowa - Kielce
19. 06.07 Częstochowa - Łódź
18. 04.07 Dąbrowa Górnicza - Kraków
17. 02.07 Częstochowa - Chałupki
16. 30.06 Częstochowa - Mzurów - Trzebniów - Częstochowa S
15. 28.06 Częstochowa - Przedbórz - Radomsko S
14. 21.06 Piotrków Trybunalski - Kleszczów - Radomsko
13. 20.06 Częstochowa - Irządze - Lelów - Częstochowa S
12. 19.06 Częstochowa - Opole
11. 17.06 Zawiercie - Giebło - Częstochowa S
10. 15.06 Częstochowa - Piotrków Trybunalski
9. 09.06 Częstochowa - Katowice
8. 06.06 Lubliniec - Olesno - Praszka - Częstochowa
7. 05.06 Tarnowskie Góry - Toszek - Herby
6. 31.05 Wrocław
5. 30.05 Wrocław - Brzeg
4. 29.05 Zielona Góra - Wrocław
3. 15.05 Częstochowa - Przyrów - Częstochowa
2. 09.05 Zawiercie - Częstochowa
1. 01.05 Częstochowa - Żłobnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi matiz17 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 209702.72 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 19.38 km/h.
Jeżdżę, bo lubię, sprawia mi to przyjemność. Na drugim miejscu jest: statystyka, czego dowodem jest brak wiedzy o przekroczonych barierach rowerowych typu 10.000km w danym roku, czy brak wiedzy o ilości gmin, przez które przejechałem (na razie). W 2013 roku zacząłem jeździć poza granicami miasta. Z czasem wyprawy stawały się co raz dalsze i niekiedy kilkudniowe. W 2015 roku zmieniłem podstawowy rower na Meridę przystosowaną głównie (ale nie tylko) do asfaltowych tras. Jeżdżę dalej i w 2017 roku z pewnością odwiedzę wiele nowych miejsc, a także powrócę do tych już znanych. W większości jeżdżę sam, ale niejednokrotnie wyjeżdżałem na większe trasy ze Znajomymi, a czasem nawet w większej grupie. Rower jest przede wszystkim dla mnie najlepszą formą transportu. Przez cały rok, w każdych warunkach pokonuje spore ilości kilometrów. Oprócz tego jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, a także dbanie o zdrowy tryb życia. Więcej o mnie.


Rok 2023 button stats bikestats.pl

Rok 2022 button stats bikestats.pl Rok 2021 button stats bikestats.pl Rok 2020 button stats bikestats.pl Rok 2019 button stats bikestats.pl Rok 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl

REKORDY ROWEROWE

Max. dystans dzienny:
brak

Max. dystans roczny:
2016

Max. dystans miesięczny:
lipiec 2015

Max. prędkość na rowerze:
brak

Min. 300km na dzień:
2 razy

Min. 200km na dzień:
brak

Min. 150km na dzień:
brak

Min. 100km na dzień:
brak

Największy dystans solo:
brak

Najdłuższa czasowo jazda:
brak

Max. temperatura w czasie jazdy:
brak

Min. temperatura w czasie jazdy:
brak

Województwa odwiedzone na rowerze:
śląskie, małopolskie, łódzkie, opolskie, świętokrzyskie, zachodniopomorskie, dolnośląskie, wielkopolskie, pomorskie

Kraje odwiedzone na rowerze:
Polska, Niemcy



MOJE WYCIECZKI

-----Sezon 2020-----
1. Częstochowa - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Wycieczki 2018 (min. 100km)
53. Częstochowa - Łódź GC
19. Piotrków Tryb. - Łódź - Częstochowa GC

Wycieczki 2017
20. 11.06 Wieluń
19. 09.06 Krzepice
18. 04.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa przez Kielczę, Tworóg
17. 03.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa (Chechło-Nakło, Zielona)
16. 02.06 Północne rubieże
15. 01.06 Zamek Bobolice
14. 28.05 Powiat gliwicki
13. 27.05 Bobolice
12. 21.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
11. 19.05 Kleszczów i Góra Kamieńsk
10. 14.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
9. 06.05 Górny Śląsk i Zagłębie
8. 01.05 Księstwo Siewierskie
7. 29.04 Wojaże po lublinieckim
6. 01.04 Mirów i Bobolice
5. 18.02 Dąbrowa Górnicza - Częstochowa
4. 08.01 Gdynia(100km)
3. 07.01 Gdańsk (80km)
2. 06.01 Gdynia (60km)
1. 05.01 Gdańsk (50km)

Wycieczki 2016
60. Kraków (90 km)
59. Kleszczów (150 km)
58. Kraków - Częstochowa (170 km)
57. Kleszczów (150 km)
56. Kraków - Częstochowa (180 km)
55. Ziemia toszecko-gliwicka (220 km)
54. Częstochowa - Katowice - Częstochowa (200 km)
53. Kleszczów (140 km)
52. Częstochowa - Kraków - Częstochowa (300 km)
51. Żywiec - Częstochowa (180 km)
50. Kleszczów i Kraków (160 km)
49. Kraków - Częstochowa (210km)
48. Kleszczów i Góra Kamieńsk (190km)
47. Kraków - Częstochowa (230km)
46. Brzegi - Częstochowa (130km)
45. Chęciny i Kielce (100km)
44. Pińczów, Chęciny, Kielce (150km)
43. Częstochowa - Brzegi (170km)
42. 16.08 Ustronie Morskie (110km)
41. 14.08 Świnoujście, Bansin (150km)
40. 13.08 Kołobrzeg, Gąski (160km)
39. Wrocław - Częstochowa (210km)
38. Opole - Wrocław (180km)
37. 02.08 Złoty Potok, Bobolice (120km)
36. Kraków - Częstochowa (250km)
35. Multi Orbita 2016 (330km)
34. Bobolice (100km)
33. Próbna Orbita 2016 (130km)
32. Tarnowskie Góry (120km)
31. 06.07 Przed Orbitą (100km)
30. Kleszczów (100km)
29. Jędrzejów (210km)
28. 01.07 Żarki (100km)
27. Łódź - Częstochowa(200km)
26. Tworóg(120km)
25. Dobrodzień (130km)
24. Toszek (150km)
23. Kleszczów II (170km)
22. Kraków - Częstochowa (190km)
21. Kraków (190km)
20. Kraków i Tyniec (140km)
19. Częstochowa - Kraków (220km)
18. 05.06 Bobolice (100km)
17. 04.06 Tarnowskie Góry (130km)
16. 01.06 Bobolice (110km)
15. Kłobuck i Krzepice (100km)
14. Bobolice (100km)
13. Górny Śląsk - Zagłębie (180km)
12. Kleszczów (170km)
11. Bobolice (100km)
10. Jeleniak Mikuliny, Kalety (110km)
9. Dróżki asfaltowe (100km)
8. Dróżki asfaltowe (100km)
7. Mirów i Bobolice (100km)
6. Księstwo Siewierskie (100km)
5. Radomsko (100km)
4. Bobolice (120km)
3. Bobolice (110km)
2. Gliwice - Częstochowa (110km)
1. Ostrężnik (100km)
Statystyka wycieczek 2016
Wszystkie trasy pozamiejskie

Wycieczki 2015
41. 24.10 Po Krakowie (130km)
40. 05.10 Działoszyn, Pajęczno, Radomsko (140km)
39. 04.10 Częstochowa - Kraków (150km)
38. 02.10 Mirów i Bobolice (100km)
37. 17.09 Kleszczów (200km)
36. 16.09 Gidle (120km)
35. 14.09 Katowice Zagłębie (180km)
34. 13.09 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
33. 29.08 Kraków - Częstochowa (180km)
32. 27.08 Brzegi - Częstochowa (140km)
31. 26.08 Częstochowa - Brzegi (140km)
30. 23.08 Częstochowa - Tarnowskie Góry - Częstochowa (120km)
29. 19.08 Częstochowa - Szczekociny - Częstochowa (120km)
28. 16.08 Uckeritz (60km)
27. 14.08 Uckeritz (70km)
26. 13.08 Zinnowitz (80km)
25. 12.08 Karsibór (60km)
24. 10.08 Międzyzdroje, Wisełka (90km)
23. 07.08 Dróżki rowerowe i Żarki (95km)
22. 04.08 Zawiercie TdP (130km)
21. 31.07 Wolbrom (180km)
20. 25/26.07 Mini Orbita
19. 24.07 Tour de Częstochowa (80km)
18. 21.07 Częstochowa - Kraków (180km)
17. 20.07 Mirów i Bobolice (100km)
16. 18.07 Próbna Mini Orbita (120km)
15. 16.07 Ogrodzieniec (160km)
14. 12.07 Asfaltowe drogi rowerowe i Żarki (130km)
13. 11.07 Koszęcin, Kalety (100km)
13. 04.07 Po Krakowie (95km)
12. 03.07 Kleszczów (130km)
11. 01.07 Radłów, Panki (130km)
10. 14.06 Bobolice, Niegowa, Lelów (120km)
9. 05.06 Przyrów, Lelów (130km)
8. 03.06 Częstochowa - Katowice - Częstochowa (180km)
7. 29.05 Krzepice (100km)
6. 25.05 Lubliniec (110km)
5. 16.05 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
4. 12.04 Częstochowa - Kraków (160km)
3. 11.04 Siewierz (85+25km)
2. 21.03 Bobolice (115km)
1. 03.01 Bobolice (110km)

Wycieczki 2014
19. 11.11 Koszęcin
18. 31.10 Mirów i Bobolice
17. 18.09 Kalety i Zalew Zielona
16. 05.09 Ogrodzieniec
15. 31.08 Brzegi - Częstochowa
14. 30.08 Chęciny i Kielce
13. 29.08 Chęciny i Kielce
12. 28.08 Chęciny
11. 27.08 Częstochowa - Brzegi
10. 10.08 Bobolice
9. 28.07 Kołobrzeg
8. 24.07 Międzywodzie
7. 19/20.07 Decathlon Orbita
6. 16.07 Mirów i Bobolice
5. 29.06 Częstochowa - Kraków
4. 23.06 Szczekociny
3. 19.06 Tarnowskie Góry
2. 26.04 Mirów i Bobolice
1. 06.04 Częstochowa - Kraków (150km)

Wycieczki 2013
1. 29.12 Góra Zborów
1. 13.09 Częstochowa - Kraków
1. 15.07 Mirów i Bobolice






Archiwum bloga

  • DST 334.20km
  • Czas 13:46
  • VAVG 24.28km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mini Orbita 2015

Niedziela, 26 lipca 2015 | Komentarze 1

Mini Orbita - 25/26 lipca 2015
Od długiego czasu zastanawiałem się jak wypadnę na Mini Orbicie. W tym roku niepowtarzalna szansa wzięcia udziału w Orbicie nie wyjeżdżając daleko od Częstochowy (jedynie w promieniu do 20 kilometrów). Wiedziałem od razu, że wezmę udział. Dla uzupełnienia dystansów Krzara zaproponował setkę, taką kultową setkę, ale z możliwością wielokrotnej jazdy. Promień zjazdowy dawał szanse powrotu do domu praktycznie w każdej chwili, bo zjazdów na trasie przejazdu dużo. To mnie motywowało, bo wiedziałem, że nie utknę gdzieś daleko. Zawsze można było też wrócić i jechać w Orbicie po kilku godzinach. Minus może być taki, że WRACAĆ.
Długo myślałem na które okrążenia się zapisać i ile spróbować przejechać. Wiedziałem, że chcę wystartować w pierwszym, drugie też bardzo kusiło, bo to jazda w nocy, ale trzecie było dla mnie zagadką. Wczesne godziny mogą dać w kość, ale z drugiej strony chciałem jednak zrobić dystans za jednym razem. Brałem pod uwagę też ewentualny powrót po dwóch okrążeniach na ostatnie - późnopopołudniowa jazda która mi sprzyja, albo o symbolicznej jeździe jeśli bym wcześniej zrobił 2 czy 3 okrążenia. Jednak wiedziałem, że i tak zadecyduje życie. Na pewno w zamiarze powalczyć o jak najwięcej i dać z siebie dużo, choć nie eksploatować się na całego. Warunki i to jak organizm będzie przyjmował kolejne porcje kilometrów, także rower - jak się spisze. Na pewno pod Orbitę wiedziałem, że się nada. Tylko bardzo obawiałem się złapania gumy - to zabiera czas, osłabia no i można stracić grupę z którą się jedzie. Opon antyprzebiciowych nie miałem, a te zdarzyło się, że zawiodły.
Przygotowań jako takich nie było (oprócz jazdy próbnej tydzień przed startem) - po prostu jako tako jeżdżenie samo w sobie dla mnie było przygotowaniem. Pewne odcinki trasy Orbity znałem bardzo dobrze, resztę tak wyszło, że nie było czasu się przejechać. Na trasie Mini Orbity także nowe dla mnie drogi. Pewnego rodzaju przygotowaniem było na pewno wzięcie udziału w próbnej jeździe tydzień wcześniej. Pozwoliło to sprawdzić się w pokonaniu okrążenia jadąc w grupie, poznać trasę, rozłożyć siły i przekonać się, że zaproponowaną setkę nie pokonuje się "od tak". Była też okazja sprawdzić się jadąc w nocy, a także jak na przejeździe próbnym w ekstremalnych warunkach - w burzę i ulewny deszcz. To wszystko wiedziałem, że w pewnym stopniu zaprocentuje. Byłem pewny, że mam szansę wykręcić sporo. Pięćsetki nie planowałem. Może kiedyś w życiu przyjdzie na to czas. Czterech okrążeń również, jednak jako taką górną granicę będącą gdzieś tam daleko... mogłem przyjmować ten dystans. Za pełen sukces uznawałem trzy okrążenia z nawiązką powrotu, nawet rozbite w czasie, ale trzy. Bo dwa to byłby powód do zadowolenia, ale nie tak pełnego. To był plan minimum. Na pewno miałem w zamiarze też wykorzystać cały czas do jazdy, łącznie z branym pod uwagę czasem na odpoczywanie w trakcie. Całych 24h bez przerwy nie zamierzałem jeździć. Założeniem było też przejechać choć jedno okrążenie w grupie. Liczyłem się, że kolejne mogę jechać sam, ale przyjąłem zasadę, że jak ma być to będzie. Nadchodzi czas Mini Orbity 2015. Wyjeżdżam z domu z zamiarem przejechania co najmniej 150-200 kilometrów za jednym razem.
Na 17:30 dojeżdżam na miejsce zbiórki pod Altaną Żywiec na Północy. Tu organizacyjne przemowy i m.in. spotkanie z gospodarzem Altany Żywiec. 18:00 - start honorowy, jedziemy do Kamyka. Jazda w grupie uczestników Mini Orbity przez Kiedrzyn, Białą i Kamyk. Zatrzymujemy się w Folwarku Kamyk. Tam organizacyjne sprawy: m.in. depozytu, pamiątkowe zdjęcia i start właściwy.
Trasa kręcona wielokrotnie na tegorocznej Orbicie prowadziła tak: Kamyk, Borowianka, Kuźnica Kiedrzyńska, Kuźnica Lechowa, Rybna, Kokawa, Mykanów, Kościelec, Rudniki, Konin, Wancerzów DW786, Mstów, Siedlec, Srocko / Małusy Małe, Brzyszów, Kusięta, Olsztyn, Biskupice, Choroń, Poraj, Kamienica Polska / Osiny DW791, Kolonia Borek, Kolonia Poczesna, DW904 Bargły, Michałów, Nierada, Rększowice, Konopiska, Kopalnia, Aleksandria, Blachownia DK46, Wręczyca Wielka DW492, Wręczyca Mała, Grodzisko, Kłobuck, Kamyk.
PIERWSZE OKRĄŻENIE MINI ORBITY - startujemy o 19:00
Ruszamy piątkami. Chwilę przed 19-stą wystartowaliśmy na pierwsze okrążenie Mini Orbity. W dość dużym gronie rowerzystów pokonujemy pierwsze kilometry. Trzymam się m.in. z Parkerem. Jako ostatni wystartowali Ci z najlepszymi rezultatami z poprzednich Orbit. Wielu z nich, głównie szosowców wyprzedza peleton już z początku i idzie na 5 okrążeń. Każdy pisał się na inną ilość okrążeń, niektórzy w zamiarze mieli tylko jedno honorowe. Nie jadą także wszyscy uczestnicy tegorocznej Orbity, bo część ma zamiar wystartować jutro. Jedno jest pewne: w grupie się znacznie lepiej jedzie. Pierwszych kilka kilometrów na pewno miało charakter takiej wspólnej, "orbitowej" jazdy. Po kilkunastu kilometrach zaczynają tworzyć się grupki, co było do przewidzenia i jest naturalnym zjawiskiem. Sporo chaosu z samego początku, jak to Daria określiła. Tempo konkretne i tak pokonujemy trasę jadąc przez gminy Kłobuck, Mykanów, Rędziny. Po drodze przecinamy DW483 w Kokawie i krajową 1 w Kościelcu, wcześniej też przejazd kolejowy w Mykanowie. W Rudnikach z kolei sprawdzoną już asfaltową kładką nad torami kolejowymi, a potem przecinamy DK91, w Wancerzowie jedziemy kawałek DW786. Do tego momentu dla mnie ta mniej znana część trasy Orbity, która jeszcze da o sobie znać przy ostatnich kilkunastu kilometrach. Do Mstowa dojechaliśmy ze średnią w okolicy 28km/h. Trzymam się od paru kilometrów ze Skowronkami (Darią i Rafałem), Parkerem, Siwuchem, jechali ze mną też: Grisza, Jammiq. Nie wszystkich pamiętam. Momentami jechało mi się lekko i bardzo komfortowo, momentami nieco ciężej. Na pewno swoje zrobiło też to, że nie chciałem gdzieś zostać sam skoro jadę z grupą, a nikogo nie chciałbym opóźniać.  Od tego momentu (Mstów) do Biskupic sporo podjazdów, a więc trasa na swój sposób urozmaicona. Do samego Poraja także bez dróg wojewódzkich, sprawdzonymi i lokalnymi asfaltami. W Mstowie obok Rynku i dalej jedziemy przez Siedlec, Gąszczyk i Srocko. W sumie sam wybrałbym wariant przez Małusy Małe, ale pojechałem za grupą. Także nie było źle. Znanym asfaltem jedziemy przez Brzyszów, Kusięta i Olsztyn. Tu przy Rynku przecinamy DK46. Od Brzyszowa do widoku z asfaltu na Sokole Góry znów radość z jazdy, a najlepiej jechało się w Kusiętach. Jednym z trudniejszych odcinków na pierwszym okrążeniu (i całej orbicie) był pierwszy podjazd na Biskupice. Prawie pewniak, bo wyruszyłem na niego razem z Parkerem jako pierwsi - ten kompletnie nie wyszedł, łańcuch spadł, niepotrzebne nerwy i strata kilkunastu sekund... Po wstawieniu go na miejsce niestety ręcznie.. (ubrudziłem się) miałem wrażenie, że rozwaliłem przerzutkę. Na szczęście linka się nie zerwała, bo to być może byłaby to końcówka mojej jazdy albo strata sporej ilości czasu i sił. Do tego na końcówce podjazdu tarczówka denerwowała, bo o coś tarła. Zauważam, że przerzutka nie wchodzi na najniższy bieg, ale da się jechać bezproblemowo. Teraz nawet obawa, że mogę złapać gumę odrzuciłem w niepamięć. Dojechaliśmy przez Choroń do Poraja, ten odcinek od kamieniołomów w Choroniu do przejazdu kolejowego w Poraju poszedł lekko, bo z górki. Tu gdzieś wybija połowa pierwszego okrążenia. Powoli zaczyna zapadać zmrok. Robimy krótki postój w Poraju na m.in. założenie kamizelek odblaskowych, obowiązkowych dla jadących w nocy. W Poraju obok stacji przy drodze wojewódzkiej wjeżdżamy w boczną drogę, alternatywną na Orbicie dla wojewódzkiej. To drugie miejsce, w którym możemy wybrać sobie trasę. Jedziemy... Gdzieś tam w oddali był Gaweł, który się pogubił i do mnie dzwonił, ale nie zdążył już nas dogonić. Wyjechaliśmy w Kamienicy Polskiej koło oczyszczalni, potem jeszcze ze 2 kilometry przez DW791 i Kolonia Poczesna, tu przecinamy ponownie DK1. Od Kolonii Poczesnej jechało mi się dużo lżej i lepiej, może za sprawą zmroku który zawsze mnie motywuje do jazdy. Także swoje zrobiło to, że większość jazdy po płaskim, co mniej rozbija peleton. Jedziemy drogą wojewódzką 904 przez gminę Poczesną (Michałów, Nieradę) i gminę Konopiska (Rększowice). W Rększowicach na rondzie kawałek fragmentem wojewódzkiej 908, a zaraz za rondem kawałek podjazdu i już po paru minutach dobijamy do Zalewu Pająk. Za Pająkiem kawałek łączonym odcinkiem DW904/DW907, ale tej pierwszej się trzymamy aż do przejazdu kolejowego w Blachowni. Ciemno, ale światła dobre, więc nocna jazda na Orbicie sprawia przyjemność. Zmęczenie również nie daje jeszcze o sobie znaku, jedziemy. Przejazd bez czekania udaje się pokonać, co podobnież na następnych okrążeniach nie było takie pewne. Kawałek Dk46 (na Orbicie bez dróg krajowych) i odbijamy na DW492 którą jedziemy aż do samego Kłobucka. To droga wojewódzka, tyle, że jest o tej porze ruchu na drodze zbytnio nie ma, więc komfortowo się w grupie jedzie. Zaczynamy powoli odliczać kilometry do posiłku, jeszcze trochę jazdy na tym okrążeniu przed nami. Przez kilka kilometrów prowadziłem grupkę. Nawet momentami zbyt szybko. Lepiej dziś jechało mi się jednak z tyłu, może też dlatego, że widziało się wtedy światełka całej jadącej ekipy - takie pozytywne wspomnienie z zeszłorocznej Orbity podczas drogi do Wielunia. Zmrok motywował do jazdy, połykaliśmy kolejne kilometry na drodze wojewódzkiej jadąc do Wręczycy Wielkiej. Na drodze widać było kilka powalonych drzew i gałęzie po dzisiejszej wichurze. Wręczyca Wielka, Grodzisko - tu znów dla mnie mniej znane trasy do tego pokonywane po zmroku, ale po próbnym przejeździe nie było opcji się pomylić. Dojeżdżamy do Kłobucka, tu na rondzie przecinamy DK43 i spokojnymi dużo bardziej już asfaltami do zamknięcia okrążenia w Kamyku. Jeszcze jeden podjazd za Kłobuckiem i potem już więcej jazdy z górki, jednak dla mnie już na lekkim wycieńczeniu. Swoje robi średnia prędkość, która dość konkretna, ale dobrze się tak jedzie. Niedaleko cel, po pierwszym okrążeniu już niedługo będzie można zregenerować siły. Przed zjazdem do folwarku jeszcze przecinamy DW491 z zachowaniem ostrożności o którą apelował Krzara. Zaraz po 200-300 metrach zjeżdżamy do Folwarku Kamyk parę minut po 23-ciej. Nie jako pierwsi, bo niektórzy wyjechali już na drugie okrążenie, ale z bardzo przyzwoitym czasem. Pierwsze okrążenie odhaczone! Udało się je zamknąć w 4 godzinach ciągłej jazdy, choć całkowity czas jazdy łącznie z postojem / staniem na światłach itp. wyniósł nieco ponad 4 godzinki. Średnia prędkość powyżej 27km/h. Co do temperatury na pierwszym okrążeniu - komfort do jazdy w pełni, co ważne także bez deszczu. W Folwarku czekał upragniony posiłek. Wcześniej jeszcze odhaczyłem się w biurze Mini Orbity. Krzara ustalił reguły i to jest dobre! Organizacja bardzo dobra, wszystko jest co potrzeba.. kanapki, coś do picia: herbata, kawa, kompot, woda, coś słodkiego do odebrania po dowolnym okrążeniu. Jednego z pewnością nie zapomnę: atmosfery. Posiedziałem trochę ponad pół godzinki w Folwarku. Na drugie, nocne okrążenie wyjechałem już z nieco wolniejszą ekipą którą udało się skompletować. W zamierzeniu nie było pięćsetki więc chciałem pojechać wolniej.
DRUGIE OKRĄŻENIE, zjazd do domu w nocy i powrót rano na trasę
Na drugie okrążenie wyjeżdżam przed północą, razem z 5 osobami - m.in. z Griszą. Jechał też Roland, ale nieco odskoczył nam po paru kilometrach. W zamiarze wolniejsze tempo, ale takie by nie za wolno. Pokonujemy kolejne kilometry snując rozmowy. Trasa taka sama, więc nie ma co jej opisywać, jedyne co to w odróżnieniu od pierwszego okrążenia pokonywaliśmy ją po zmroku. Jechałem na całkowitym luzie wiedząc, że się trzymam z grupą. Setka to wcale nie tak mało. W planie było drugą setkę skończyć, a potem może załapać się na trzecią, Grisza mówiący mi, że może nawet na 4 setki się chce załapać motywował, że trzeba jechać. Przecinamy po drodze m.in. DK1, jedziemy przez asfaltową kładkę dla rowerów w Rudnikach, tempo wychodzi nawet niezłe. Trzymamy się w 5 osób. Dojeżdżamy do Mstowa - tu w planie zrobiliśmy sobie przystanek przy Rynku. Potem jedziemy wariantem asfaltowej bocznej drogi przez Małusy Małe, tym dla mnie właściwym. Jednym z najlepszych wspomnień z Orbity będzie dla mnie to spokojne pokonywanie podjazdu na górce zaraz za Mstowem. Jechaliśmy spokojnie razem z Griszą i z jeszcze jedną osobą, która jechała za nami. Na zjeździe w Małusach Małych utarło się powiedzenie: "trzeba odpoczywać ile się da". Jedziemy przez Małusy Małe do Brzyszowa. Tu znów zaczyna kropić. Po skręceniu w drogę na Olsztyn okazało się, że tym razem nie straszyło. Na przeszkodzie stanął deszcz. Początkowo już od Mykanowa całkowicie niewadzący, jednak przed Kusiętami bardzo intensywny, wręcz ulewny i nawet z gradem, na drodze na której nie było możliwości się schować. Przemokliśmy kompletnie a do ukończenia okrążenia dużo więcej niż połowa. Dopiero po podjeździe za torami kolejowymi w Kusiętach był przystanek zadaszony, ale nieco za późno. Przeczekujemy deszcz na przystanku w Kusiętach i to zastanawianie się: co robić i jak sobie inni radzą, czy u nich też ulewa. Wychłodzenie zrobiło swoje. Wprawdzie miałem bluzę, ale komfort jazdy jeszcze 65-70 kilometrów w tych warunkach dawał do myślenia, do tego jednak zmrok. W oddali też błysło się, jednak niegroźnie. Razem z Griszą uznaliśmy, że zjeżdżamy w Olsztynie. Tu właśnie pojawił się ten aspekt Orbity: że zawsze można zjechać. Gdybym był gdzieś daleko w trasie, na 135 kilometrze to byłoby inaczej. Nie do końca zjechanie do domu na tym etapie mi pasowało, ale uznałem to za słuszne rozwiązanie. Samemu dużo mniejsza motywacja, a aura też niezbyt pewna i do tego byłem przemoknięty. Gdyby nie myśl: że wrócę na trasę to pewnie bym dalej jechał. Była też opcja jechać do Nierady, jednak to też kawałek konkretny miałbym przed sobą. Drugiego dnia przyszła do głowy myśl, że może i mogłem gdzieś dalej pojechać. Zjeżdżanie w Olsztynie też mi się tak średnio pasowało, ale tak postanowiliśmy. Najpierw jeszcze ok. 2 kilometry po trasie Orbity przez Kusięta i do Olsztyna i skręcamy na promień zjazdowy - wracamy przez drogę krajową 46, rowerostradę, Bugajską i samotnie jadę już przez Stare Błeszno, Boh. Katynia i Jagiellońską. Na drodze z Olsztyna trochę mokro, w Częstochowie już całkowicie sucho. Popsuło mi to nastrój, bo zacząłem żałować powrotu, ale z drugiej strony wycofać się już nie można było. W sytuacji w Kusiętach uznałem to za dobre rozwiązanie, potem w domu sprawdzając mapę opadów też. Gryzł w myśli tylko ten fakt, że Orbita trwa i że nawet dwóch okrążeń w pełni nie ukończyłem za jednym razem... Jednak nie ma co na siłę. Zanim jeszcze poszedłem spać też straciłem trochę czasu na jedzenie, czy inne bzdety. Po 4-godzinnym spaniu i posiłku wróciłem o 9-tej na trasę. W niecałą godzinę dojechałem identyczną drogą do Olsztyna. Przyjemnie i słonecznie, a to rokowało bardzo pozytywnie. Przede mną kolejny dzień pełen jazdy. Jednak zaczynam jazdę sam, Grisza pomimo wstępnych planów zgadania się wyruszył po siódmej. Mi tak wcześnie się nie chciało.
DRUGIE OKRĄŻENIE - kontynuacja
W Olsztynie ruszam i kontynuuję jazdę na Mini Orbicie. Takie było założenie - jeśli zjadę do domu, to wjeżdżam na Orbitę w tym samym miejscu, skąd zjechałem. Spotykam już przy Rynku dwóch orbitowiczów, jednak przy Sokolich Górach ich wyprzedzam. Podjazd w Biskupicach za drugim razem wychodzi idealnie. Po kawałku jazdy natomiast konkretnie poczułem wiatr. Zjazd w Choroniu również z wiatrem maksymalnie wiejącym w twarz. To przeszkadzało i tak padło pokonać kilkanaście kilometrów. Przyjemna temperatura jednak dawała jakąś radość, jednak gdzieś tam w myślach trochę szkoda było, że wczoraj ulewa pokrzyżowała szyki i trzeba było zjechać dużo wcześniej. Jednak tłumaczyłem sobie to tak, że na pewno dziś wykręcę więcej niż gdybym jeździł wczoraj całą noc i poranek. Wiatr męczy aż do Wręczycy Wielkiej z niewielkimi przerwami. Między lasem trochę mniej wieje. Odliczałem sobie miejscowości i kilometry - to pomagało, choć sporo do przejechania było i nie szło to z lekkością. Po drodze mijam kilku orbitowiczów - m.in. Markona z Abovo, których nie skojarzyłem. Dopiero przywitaliśmy się w Folwarku. Samotność mi nieco doskwierała, ale pozytywne strony tego też były. Jakiś odłamek samotnej jazdy też było w planie zaliczyć - sam sobie ustanowić tempo i dojechać do Folwarku, odpocząć i może skompletować grupkę na kolejne okrążenie. Jednak zbyt wiele osób nie spotkałem, choć trochę porozrzucani po całej trasie Orbity byli. Sporo wymęczył i nieco opóźnił wiatr - na 12:30 dojechałem do celu. Udało się zrobić dwa okrążenia z pewną nawiązką. Wprawdzie z przerwą, ale dwa w pełni ukończone. W Folwarku Kamyk ugościłem się i po godzinie wyjechałem na kolejne okrążenie. Krzara gdzieś tam na folwarku już mnie poganiał "Co ja tu jeszcze robię". Taki był zamiar by się nie spieszyć, ale bez przesady trzeba się wziąć za jazdę. Miałem w planie choć trochę tego trzeciego zrobić, na tyle ile starczy sił i czasu. 
TRZECIE OKRĄŻENIE na MINI ORBICIE
O 13:30 ruszam na trzecie, na pewno już ostatnie okrążenie. Niestety samotnie, bo nikt chętny do jazdy się nie znalazł o tej godzinie. Jadę, gdzieś w oddali jechała już jedna z uczestniczek, której nie dogoniłem bo zjechała chyba w Olsztynie, inni też na trasie pewnie byli, ale nie było dane się spotkać. Do 19-stej musiałem wrócić do Altany. Jadąc kolejne kilometry przez Mykanów, Rudniki już te trasy się zapamiętywało. Popadałem w ciągłość, że "tu już jechałem". Po pierwszych 25 kilometrach czułem momentami lekkie zmęczenie. Wiedziałem, że jeszcze pojadę, ale z całością może być trudniej. W końcu wykluczyłem, że zrobię całość, także czasowo to nie było pewne. Postojów mało robiłem, ale jakieś przystanki czas zabrały, trzeba było odsapnąć. Nikt ze mną nie jechał, więc też mniejsza motywacja. Nie ociągałem się jednak, trzeba jechać choć nie tak szybko jak na pierwszym kółku, ale jechać.. Trzecie okrążenie robię cały czas w bluzie, ochłodziło się i momentami tylko pojawiało się Słońce. Staję na chwilę po największym podjeździe za Mstowem. Tu "instaluje" sobie m.in. radio, które ma uprzyjemnić jazdę, coś też przekąsiłem, bo na trzecie okrążenie zaopatrzyłem się dobrze w żywność. Zbyt dużo tej samotnej jazdy się pojawiło, ale bardziej zabijała pewna myśl, że nie wiem czy ktokolwiek za mną jedzie. Siły pozwalały i czas był to jadę. Jednak byłem pewny, że jadą, a jeśli nie za mną to gdzieś przede mną. Po przyjeździe okazało się, że jechali i niektórzy nawet wyjechali dużo później na swoje ostatnie okrążenie na Orbicie. Do Olsztyna jakoś się dotelepałem, choć jakieś tam oznaki zmęczenia się pojawiały. Próbowałem się motywować do jazdy jak najlepiej umiałem, nawet wmawiając sobie, że przecież jazda i kręcenie dystansów itd. daje mi radość. W końcu przyszedł czas na trzeci podjazd na Biskupice. Wiedziałem, że jak go pokonam to będzie trochę z górki. Udawało się go pokonywać wiele razy i tym razem wykonywany na lekkim zmęczeniu również wyszedł. Zaraz za górką zrobiłem ten dłuższy postój, tu zjadłem sobie m.in. jogurt. Tak po prostu dłuższy, bo wiedziałem już, że nie jadę całości. Wmawiałem sobie patrząc na asfalt, że przecież to lubię i że nie ma sensu odpuścić, a potem dokręcać w Częstochowie dodatkowych kilometrów będąc żądnym jazdy, bo wiedziałem, że mogłoby tak być.. Trzeba było się "w pełni zmęczyć", choć organizm już wycieńczony... a niektórzy już ze 4 okrążenia mieli za sobą. Mój rezultat dotychczasowy już dawał radość, więc dużo lżej pod tym względem się jechało. Byłem pewny, że do Poraja się uda, a może nawet i nieco dalej, bo tam też nie chciałem jeszcze zjeżdżać (skoro mam wykorzystać czas na jazdę), ale więcej niż okolice Konopisk sobie nie planowałem. Wiedziałem, że gdzieś za Nieradą po zjechaniu z Orbity dałoby dystans powyżej 3 setek, a orbitowych byłoby ponad 2,5 okrążenia, więc to satysfakcjonowało. Jadę, trochę po raz kolejny już zakołysało przed Choroniem, a potem z Choronia do Poraja i znów pojawił się wiatr. Trzeba było jakoś to przemęczyć. Najgorzej się jechało ruchliwą DW791 do Kolonii Poczesnej. I ruchliwa i znana.. z pewnością wolałbym jechać drogą na przykład z Blachowni do Wręczycy czy Kłobucka, choć tam już dziś założyłem, że nie dotrę. Cały czas pod wiatr i w co raz to bardziej zmęczeniu. Połowa trasy Orbity pokonana i jadę dalej. To dawało mi myśl, że teraz już tylko "progress" skoro ostatki sił jeszcze są. Po drodze w myśli już ugruntowałem sobie momentu zjazdu - w Konopiskach i powrót przez Dźbowa. Jeszcze kawałek do przejechania, ale można rozłożyć w czasie ten dystans. Trochę jazdy pod wiatr musiałem zaliczyć, bo kilkanaście początkowych kilometrów trzeciego okrążenia dużo lżej się pokonywało. Co raz ciężej, ale zarówno i dalej.. dojechałem do Nierady. Tu w końcu trzeba złapać oddech, jednak po chwili przejeżdża Bon. W końcu ktoś na trasie. Po 2 minutach zwlekania postanawiam go dogonić i udało się za skrzyżowaniem na Własną. Pojawiły się jeszcze siły na gonienie, więc nie tak źle ze mną. Trzymamy się razem dając sobie dodatkową motywację. Miałem go pytać już przez Konopiskami, gdzie zjeżdżamy (byłem pewny, że nie zdążymy), jednak On widział szansę ukończenia tego okrążenia. Perspektywa jeszcze 2 godzin jazdy trochę męczyła myśli, ale co ma być to będzie. Przejechaliśmy przez Konopiska, Kopalnię, Blachownia. Miejscowości po kolei odhaczaliśmy. Momentami ja jadę nieco szybciej by na chwilę odetchnąć, napić się wody czy zjeść ciastko. Podjazdy już na tym etapie nie sprawiały tak ogromnego kłopotu, choć zmęczenie dawało o sobie znak. Na pewno pomógł las - odcinek od Aleksandrii do Blachowni i w potem jadąc do Wręczycy Wielkiej, tu trochę mniej przeszkadza wiatr. Dajemy radę w dwójkę nawet momentami jadąc dość szybko. Prawda jest taka, że gdyby nie Bon to bym odbił w Konopiskach. Pewnie bym zrobił jakoś niewiele mniej kilometrów, jednak jazda po dystansie Orbity i trzy pełne okrążenia, ale najważniejsze było to, że sam zebrałem się na jazdę. Do Wręczycy Wielkiej dojeżdżamy sporo przed 18-stą, więc zapas czasowy jest. Ten, który wydawało mi się wcześniej, że już przepadł. Dużo lżej się jechało z myślami, że dobijamy do końca, jednak jeszcze jest trochę kilometrów do przejechania. Do Kłobucka znów utrzymując tempo, a potem do Kamyka również szło jak strzała. Tu już bardziej z wiatrem. W pewnych momentach jedziemy nawet 30-35km/h, a na moim liczniku już wybiło ponad 300 kilometrów, w przypadku Bona już blisko pięćsetki. Motywacja jest, we dwójkę się raźniej jedzie. Widać już Kościół w Kamyku, tak więc do celu blisko. Dojeżdżamy do skrzyżowania z DW491 i tu już ten moment ukończenia okrążenia, a za raz po nim w końcu odbijamy na Częstochowę. Jeszcze 10 kilometrów jazdy przed Nami, ale takiej na spokojnie, bo wypracowaliśmy sobie zapas czasowy. Od Kamyka do Częstochowy z niewielkimi dającymi o sobie znak górkami, jednak teraz już "z górki". Przez Kiedrzyn docieramy na Północ w miejsce Mety - Altany Żywiec. Udało się! Kwadrans przed czasem. Tam czeka nas Grill na zakończenie przejazdu Mini Orbity. Większość już dotarła na grilla (choć tak naprawdę mało nas było) i świętowali zakończenie Mini Orbity, niektórzy jeszcze się zjeżdżają, m.in. docierają do nas Skowronki i Siwuch, którzy trochę przekraczając czas, ale zrobili plan 500 kilometrów! Bardzo dobre towarzystwo, zadowolenie z rezultatu i atmosfera rozmów o tematach wydarzenia Orbity, tego z ostatnich 24 godzin. Podałem dystans jaki przejechałem, zjadłem kiełbaskę z grilla, posiedziałem na całkowitym luzie. W Altanie zamknięcie Orbity trwa do zmroku, odbieramy jeszcze depozyty, po czym czas wracać już do domów.
Ślady GPS: http://ridewithgps.com/trips/5849943
http://ridewithgps.com/trips/5856933

Folwark Kamyk spisał się znakomicie! Całość przygotowana najlepiej jak się dało! Wszystko zaplanowane, atmosfera super - na długo jej nie zapomnę, posiłki smaczne, napoje. W Folwarku Kamyk także znajdowało się biuro Orbity, serwis. Wszystko, na co była potrzeba. Duże podziękowania dla Organizatorów! Formuła tegorocznego przejazdu również bardzo sprzyjająca, po każdym etapie Mini Orbity zaliczaliśmy wizytę w tym "miejscu mającym swój niepowtarzalny klimat" (jak to określił Krzara).
Sumując Orbitę - scenariusz napisało życie. Tak właśnie miało być. Nie odpowiadałem konkretnie, gdy ktoś pytał: ile zrobię. Nie wiedziałem tego. Chciałem na pewno udowodnić sobie coś, przekroczyć swoje bariery, wypaść dobrze. Plan był, że ponad 200 kilometrów jestem w stanie zrobić, tym bardziej na tyle jazdy, która mi towarzyszy dzień w dzień. Pięćsetki nie chciałem, ale te trzy okrążenia czy rozbite w czasie czy za jednym razem chodziły mi po głowie. Katować się jazda ponad siły nie zamierzałem, ale wysiłek musiał być, zmęczenie musiało się pojawić. Nie może być tak lekko. Wybory, jakie musiałem podjąć na Mini Orbicie? Czy trafne? Nie wiem tego, ale na pewno dobrze się potoczyło. Jeśli zrobiłbym więcej w nocy, pewnie byłoby mniej w dzień. Ciężko powiedzieć jak by wyszło. Powtórzę: cieszy mnie to jak było! Trochę snu, na który mogłem sobie pozwolić dał siłę. Rozsądek też ważny, choć odrobina (niegroźnego oczywiście dla życia) ryzyka porwania się na jazdę musiała mieć miejsce. Plan wykonany! To, co osiągnąłem jest dla mnie sukcesem, takim wyznacznikiem, że dałem radę. Pięćsetki nie chciałem - może kiedyś przyjdzie czas na dystans trzycyfrowy z czwórką albo piątką z przodu, wszystko pozostawiam przyszłości. Udało się wykręcić 334,2 kilometrów!
Jedyne może co przeszkodziło, to że jednak dystans rozdzieliłem na 150,5km (czas jazdy: 5:48:05) i 183,7km (czas jazdy: 7:57). Teoretycznie to są dwa dni jazdy, choć oprócz tych kilometrów przed 18-stą i po Orbicie wpadły.
Wynik na tegorocznej Orbicie jako przejechany dystans od 19:00 do 19:00 (w ciągu 24h) jest traktowany jako życiówka, jednak dla mnie to "dniówka 24-godzinna". Życiówką pozostaje jak na razie ustanowione dnia 1 lipca: 246,4km.
Po trasie Orbity przejechałem: 306,9km (ze zjazdem z Kamyka do Częstochowy), po promieniach zjazdowych: 27,3km.
Po trasie Orbity:
I okrążenie: 100,1 KM (AVG: 27,2km/h) [19:00 - 23:20]
II okrążenie: 36.8 KM (AVG: 24,8km/h) [23:50 - 01:50] (do Olsztyna)
II okrążenie: 61,7KM (AVG: 23,0km/h) [9:50 - 12:30] (z Olsztyna)
III okrążenie: 97,9KM (AVG: 23,3km/h) [13:30 - 18:15]
z Kamyka do Altany: 10.4KM (AVG: 22,3km/h) [18:15 - 18:45]
Po promieniu zjazdowym:
w czasie II okrążenia:
z Olsztyna do Częstochowy (Stradom): 13.6KM (AVG: 22,0km/h)
z Częstochowy (Stradom) do Olsztyna: 13,7KM (AVG: 23,8km/h)

Dodatkowo -
Licznik nieznacznie zawyża dystans, jednak po kolejnych okrążeniach go spisywałem by statystyka była jak najbardziej dokładna. Prezentuje się to tak:
Licznik wyzerowałem tylko w Folwarku Kamyk podczas startu, średnia prędkość liczona od właśnie startu właściwego:

z Częstochowy (Stradom) do Folwarku Kamyk: 17,30KM
I okrążenie: 101,32KM (27,38km/h)
II okrążenie z Kamyka do Olsztyna + dojazd do domu: 50,95 KM (26,13km/h)
II okrążenie od Olsztyna do Kamyka + km ze Stradomia: 76,32KM (25,06km/h)
III okrążenie + z Kamyka do Altany: 109,19KM (24,48km/h)

Dziękuję Wszystkim za wspólną jazdę!!!
Szczególne podziękowania dla:
- Skowronek, Raf77, Siwuch, Parker i także tym innym, którzy jechali z nami na I okrążeniu (udało się szybko przejechać 100 km i zmotywować do kolejnych okrążeń!)
- GriszaW70 (z którym przejechałem nocną część II okrążenia, przeżycia z gradobicia i ulewy która Nas dopadła pod Olsztynem nie do zapomnienia)
- Bon (gdyby nie Ty zjechałbym do Częstochowy z III okrążenia promieniem z Konopisk, we dwójkę raźniej się jechało - łatwiej o motywację do jazdy!)
Szczególne podziękowania również dla Krzary, dzięki któremu Orbita zaistniała! Za organizację i wszystko!

Także wszystkim tym, których imion/(nicków) nie pamiętam!
Z którymi mogłem zamienić parę zdań w czasie Pit Stopu w Folwarku, czy także tym którzy ze mną jechali!
Gratuluję Wszystkim przejechanych dystansów!!!

Co do przejechanego przez siebie dystansu i swojej jazdy - jest to dla mnie sukces!
Nie miałem w planie pięćsetki. Czterysta uznawałem za główny wynik, do którego nawet tak w pełni nie dążyłem, to była taka górna granica. Plan był taki by wykorzystać 24 godziny i przejechać jak najwięcej. Nie miałem w planie pełnej 24-godzinnej jazdy. W sumie jeździłem niecałe 14 godzin z kilkoma przerwami (m.in. na Pit Stop, czy w czasie trzeciego okrążenia).
Trzy okrążenia były dla mnie wyznacznikiem pełnego sukcesu na tegorocznej Orbicie. Postawiłem sobie założenie główne: 300+. Choć jak wyjdzie to wiedziałem, że zadecyduje bardzo wiele czynników. Udało się zrobić trzy pełne okrążenia z nawiązką promienia zjazdowego i to jest dla mnie pełen sukces! Smile
Dokończenie trzeciego okrążenia również jest dla mnie powodem do radości. Zmęczenie już dawało o sobie znać i czas gonił, jednak się udało to zrobić. Kilometrów na zjeździe w Konopiskach i z dojazdem do Altany wyszłoby niewiele mniej, jednak dystans po trasie Orbity znacznie bardziej cieszy!
Może pewien niedosyt jest, że musiałem rozbić jazdę na dwa razy (może i bardziej by cieszyły kilometry pokonane za jednym razem) jednak wyszło jak wyszło! Może było łatwiej, jednak pójście na łatwiznę to na pewno nie było. Wszystko jest do zdobycia, pokonania, może kiedyśSmile
Trochę był niedosyt i ta myśl, że Orbita trwa - jak odbiłem w Olsztynie na II okrążeniu. Na samym dojeździe do Częstochowy widziałem że mogłem jechać, bo siły były, ale końcowo nie wyszło źle. Możliwe, że gdyby nie ulewa za Brzyszowem i jechałbym dalej to godziny wczesno-poranne by mnie wykończyły, albo drugiego dnia przejechałbym dużo mniej. Może bym ukończył drugie okrążenie, może bym w czasie trzeciego zjechał i już nie wrócił, a może bym jechał dalej. Nie ma co gdybać! Rozwiązań mogłoby być sporo. Patrzę na rezultaty, które dają mi samozadowolenie z pokonanego dystansu I ZJAZDY! Było naprawdę dobrze! Smile
Jazdy w towarzystwie, grupce, peletonie też było sporo. Samotnie jednak zrobiłem też sporo dystansu - ok. 130-140 kilometrów.
Liczą się także wspomnienia i przeżycia które po tej Orbicie pozostaną na pewno w mojej głowie!!!

Co do dystansu 100-kilometrów Orbity - znakomity pomysł.
100 kilometrów - zarazem mało, ale tak naprawdę dużo. By przejechać stówkę trzeba dużo od siebie dać, by kolejną zrobić jeszcze więcej.. i kolejną, kolejną..
Jak dla mnie - motywacja, że zawsze można zjechać też robiła swoje. Z drugiej strony każda Orbita ma swoje plusy i minusy. Ta na pewno miała taki swój niepowtarzalny klimat! Każda Orbita jest inna, każda jazda jest od siebie inna!

Folwark Kamyk - nasz wielokrotny Pit Stop spisał się znakomicie!
Grill na zakończenie Mini Orbity - super towarzystwo i atmosfera!

Mini Orbity 2015 na długo nie zapomnę!
Z pewnością po czasie najlepiej będzie się wspominało Mini Orbitę 2015!


Wjeżdżamy do Folwarku Kamyk , fot. Mateusz Kłosowski

Rozładowywanie depozytu, będzie dużo lżej się jechało , fot. Mateusz Kłosowski

Wspólne zdjęcie przed startem Mini Orbity 2015 , fot. Mateusz Kłosowski

Uczestnicy Mini Orbity na wspólnym zdjęciu - tuż przed startem , fot. Mateusz Kłosowski


Startuję w szóstej piątce wraz z: 30 - Skowronek, 32 - Kasik, 33 - Rassta, 36 - Parker, 38 - Matiz17 , fot. Mateusz Kłosowski

Dojeżdżamy do świateł z DK1 w Kościelcu

Na zjeździe za Biskupicami w kierunku Choronia , fot. Mateusz Kłosowski

Taki klimat mieliśmy w Folwarku Kamyk w nocy , fot. Mateusz Kłosowski

W Mstowie na nocnym okrążeniu Mini Orbity
Samotnie na trasie Mini Orbity - kontynuuję II okrążenie

Na górce w Małusach Małych - w czasie III okrążenia
W Biskupicach - w czasie III okrążenia, miejsce dłuższego postoju
Jedziemy z Bonem - III okrążenie, Zalew Pająk
Przed wjazdem do Altany Żywiec po zakończonej Mini Orbicie 2015


Grill na zakończenie Mini Orbity 2015 - Altana Żywiec , fot. Mateusz Kłosowski



Komentarze
krzara
| 20:47 wtorek, 8 września 2015 | linkuj Adrenalinka 24 godzinna. Chęć pokonania deklarowanego dystansu i radość kręcenia zwyciężały z narastającym zmęczeniem. Trzy okrążenia i każde inaczej się potoczyło. Ładna dobówka. Dużo się działo! Aptekarski wpis! Cieszę się, że dobrze oceniasz Mini Orbitę.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!