Fb: Rowerowa strona Mateusza Ordy

Rok 2021 button stats bikestats.pl

WYCIECZKI 2021
42. 01.11 Nowa Brzeźnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka S
41. 03.10 Warszawa
40. 02.10 Opole - Brzeg
39. 27.09 Kędzierzyn-Koźle - Racibórz
38. 25.09 Kluczbork - Opole
37. 08.09 Częstochowa - Zawiercie
36. 22.08 Gliwice - Góra św. Anny - Częstochowa
35. 14.08 Łeba - Koszalin
34. 12.08 Kamień Pomorski - Szczecin
33. 09.08 Niechorze - Gryfice - Płoty - Resko - Niechorze
32. 07.08 Niechorze - Koszalin
31. 05.08 Niechorze - Świnoujście
30. 04.08 Szczecin - Siekierki (most) - Godków
29. 02.08 Niechorze - Mielno - Kołobrzeg
28. 25.07 Częstochowa - Kłobuck - Poraj - Rudniki - Częstochowa
27. 22.07 Nysa - Opole - Częstochowa
26. 21.07 Paczków - Kłodzko - Nysa
25. 19.07 Kluczbork - Częstochowa
24. 16.07 Dobryszyce - Kleszczów - Częstochowa
23. 15.07 Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza
22. 13.07 Częstochowa - Ostrów Wielkopolski
21. 11.07 Zawiercie - Koniecpol
20. 10.07 Częstochowa - Kielce
19. 06.07 Częstochowa - Łódź
18. 04.07 Dąbrowa Górnicza - Kraków
17. 02.07 Częstochowa - Chałupki
16. 30.06 Częstochowa - Mzurów - Trzebniów - Częstochowa S
15. 28.06 Częstochowa - Przedbórz - Radomsko S
14. 21.06 Piotrków Trybunalski - Kleszczów - Radomsko
13. 20.06 Częstochowa - Irządze - Lelów - Częstochowa S
12. 19.06 Częstochowa - Opole
11. 17.06 Zawiercie - Giebło - Częstochowa S
10. 15.06 Częstochowa - Piotrków Trybunalski
9. 09.06 Częstochowa - Katowice
8. 06.06 Lubliniec - Olesno - Praszka - Częstochowa
7. 05.06 Tarnowskie Góry - Toszek - Herby
6. 31.05 Wrocław
5. 30.05 Wrocław - Brzeg
4. 29.05 Zielona Góra - Wrocław
3. 15.05 Częstochowa - Przyrów - Częstochowa
2. 09.05 Zawiercie - Częstochowa
1. 01.05 Częstochowa - Żłobnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi matiz17 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 206638.65 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 19.38 km/h.
Jeżdżę, bo lubię, sprawia mi to przyjemność. Na drugim miejscu jest: statystyka, czego dowodem jest brak wiedzy o przekroczonych barierach rowerowych typu 10.000km w danym roku, czy brak wiedzy o ilości gmin, przez które przejechałem (na razie). W 2013 roku zacząłem jeździć poza granicami miasta. Z czasem wyprawy stawały się co raz dalsze i niekiedy kilkudniowe. W 2015 roku zmieniłem podstawowy rower na Meridę przystosowaną głównie (ale nie tylko) do asfaltowych tras. Jeżdżę dalej i w 2017 roku z pewnością odwiedzę wiele nowych miejsc, a także powrócę do tych już znanych. W większości jeżdżę sam, ale niejednokrotnie wyjeżdżałem na większe trasy ze Znajomymi, a czasem nawet w większej grupie. Rower jest przede wszystkim dla mnie najlepszą formą transportu. Przez cały rok, w każdych warunkach pokonuje spore ilości kilometrów. Oprócz tego jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, a także dbanie o zdrowy tryb życia. Więcej o mnie.


Rok 2023 button stats bikestats.pl

Rok 2022 button stats bikestats.pl Rok 2021 button stats bikestats.pl Rok 2020 button stats bikestats.pl Rok 2019 button stats bikestats.pl Rok 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl

REKORDY ROWEROWE

Max. dystans dzienny:
brak

Max. dystans roczny:
2016

Max. dystans miesięczny:
lipiec 2015

Max. prędkość na rowerze:
brak

Min. 300km na dzień:
2 razy

Min. 200km na dzień:
brak

Min. 150km na dzień:
brak

Min. 100km na dzień:
brak

Największy dystans solo:
brak

Najdłuższa czasowo jazda:
brak

Max. temperatura w czasie jazdy:
brak

Min. temperatura w czasie jazdy:
brak

Województwa odwiedzone na rowerze:
śląskie, małopolskie, łódzkie, opolskie, świętokrzyskie, zachodniopomorskie, dolnośląskie, wielkopolskie, pomorskie

Kraje odwiedzone na rowerze:
Polska, Niemcy



MOJE WYCIECZKI

-----Sezon 2020-----
1. Częstochowa - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Wycieczki 2018 (min. 100km)
53. Częstochowa - Łódź GC
19. Piotrków Tryb. - Łódź - Częstochowa GC

Wycieczki 2017
20. 11.06 Wieluń
19. 09.06 Krzepice
18. 04.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa przez Kielczę, Tworóg
17. 03.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa (Chechło-Nakło, Zielona)
16. 02.06 Północne rubieże
15. 01.06 Zamek Bobolice
14. 28.05 Powiat gliwicki
13. 27.05 Bobolice
12. 21.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
11. 19.05 Kleszczów i Góra Kamieńsk
10. 14.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
9. 06.05 Górny Śląsk i Zagłębie
8. 01.05 Księstwo Siewierskie
7. 29.04 Wojaże po lublinieckim
6. 01.04 Mirów i Bobolice
5. 18.02 Dąbrowa Górnicza - Częstochowa
4. 08.01 Gdynia(100km)
3. 07.01 Gdańsk (80km)
2. 06.01 Gdynia (60km)
1. 05.01 Gdańsk (50km)

Wycieczki 2016
60. Kraków (90 km)
59. Kleszczów (150 km)
58. Kraków - Częstochowa (170 km)
57. Kleszczów (150 km)
56. Kraków - Częstochowa (180 km)
55. Ziemia toszecko-gliwicka (220 km)
54. Częstochowa - Katowice - Częstochowa (200 km)
53. Kleszczów (140 km)
52. Częstochowa - Kraków - Częstochowa (300 km)
51. Żywiec - Częstochowa (180 km)
50. Kleszczów i Kraków (160 km)
49. Kraków - Częstochowa (210km)
48. Kleszczów i Góra Kamieńsk (190km)
47. Kraków - Częstochowa (230km)
46. Brzegi - Częstochowa (130km)
45. Chęciny i Kielce (100km)
44. Pińczów, Chęciny, Kielce (150km)
43. Częstochowa - Brzegi (170km)
42. 16.08 Ustronie Morskie (110km)
41. 14.08 Świnoujście, Bansin (150km)
40. 13.08 Kołobrzeg, Gąski (160km)
39. Wrocław - Częstochowa (210km)
38. Opole - Wrocław (180km)
37. 02.08 Złoty Potok, Bobolice (120km)
36. Kraków - Częstochowa (250km)
35. Multi Orbita 2016 (330km)
34. Bobolice (100km)
33. Próbna Orbita 2016 (130km)
32. Tarnowskie Góry (120km)
31. 06.07 Przed Orbitą (100km)
30. Kleszczów (100km)
29. Jędrzejów (210km)
28. 01.07 Żarki (100km)
27. Łódź - Częstochowa(200km)
26. Tworóg(120km)
25. Dobrodzień (130km)
24. Toszek (150km)
23. Kleszczów II (170km)
22. Kraków - Częstochowa (190km)
21. Kraków (190km)
20. Kraków i Tyniec (140km)
19. Częstochowa - Kraków (220km)
18. 05.06 Bobolice (100km)
17. 04.06 Tarnowskie Góry (130km)
16. 01.06 Bobolice (110km)
15. Kłobuck i Krzepice (100km)
14. Bobolice (100km)
13. Górny Śląsk - Zagłębie (180km)
12. Kleszczów (170km)
11. Bobolice (100km)
10. Jeleniak Mikuliny, Kalety (110km)
9. Dróżki asfaltowe (100km)
8. Dróżki asfaltowe (100km)
7. Mirów i Bobolice (100km)
6. Księstwo Siewierskie (100km)
5. Radomsko (100km)
4. Bobolice (120km)
3. Bobolice (110km)
2. Gliwice - Częstochowa (110km)
1. Ostrężnik (100km)
Statystyka wycieczek 2016
Wszystkie trasy pozamiejskie

Wycieczki 2015
41. 24.10 Po Krakowie (130km)
40. 05.10 Działoszyn, Pajęczno, Radomsko (140km)
39. 04.10 Częstochowa - Kraków (150km)
38. 02.10 Mirów i Bobolice (100km)
37. 17.09 Kleszczów (200km)
36. 16.09 Gidle (120km)
35. 14.09 Katowice Zagłębie (180km)
34. 13.09 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
33. 29.08 Kraków - Częstochowa (180km)
32. 27.08 Brzegi - Częstochowa (140km)
31. 26.08 Częstochowa - Brzegi (140km)
30. 23.08 Częstochowa - Tarnowskie Góry - Częstochowa (120km)
29. 19.08 Częstochowa - Szczekociny - Częstochowa (120km)
28. 16.08 Uckeritz (60km)
27. 14.08 Uckeritz (70km)
26. 13.08 Zinnowitz (80km)
25. 12.08 Karsibór (60km)
24. 10.08 Międzyzdroje, Wisełka (90km)
23. 07.08 Dróżki rowerowe i Żarki (95km)
22. 04.08 Zawiercie TdP (130km)
21. 31.07 Wolbrom (180km)
20. 25/26.07 Mini Orbita
19. 24.07 Tour de Częstochowa (80km)
18. 21.07 Częstochowa - Kraków (180km)
17. 20.07 Mirów i Bobolice (100km)
16. 18.07 Próbna Mini Orbita (120km)
15. 16.07 Ogrodzieniec (160km)
14. 12.07 Asfaltowe drogi rowerowe i Żarki (130km)
13. 11.07 Koszęcin, Kalety (100km)
13. 04.07 Po Krakowie (95km)
12. 03.07 Kleszczów (130km)
11. 01.07 Radłów, Panki (130km)
10. 14.06 Bobolice, Niegowa, Lelów (120km)
9. 05.06 Przyrów, Lelów (130km)
8. 03.06 Częstochowa - Katowice - Częstochowa (180km)
7. 29.05 Krzepice (100km)
6. 25.05 Lubliniec (110km)
5. 16.05 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
4. 12.04 Częstochowa - Kraków (160km)
3. 11.04 Siewierz (85+25km)
2. 21.03 Bobolice (115km)
1. 03.01 Bobolice (110km)

Wycieczki 2014
19. 11.11 Koszęcin
18. 31.10 Mirów i Bobolice
17. 18.09 Kalety i Zalew Zielona
16. 05.09 Ogrodzieniec
15. 31.08 Brzegi - Częstochowa
14. 30.08 Chęciny i Kielce
13. 29.08 Chęciny i Kielce
12. 28.08 Chęciny
11. 27.08 Częstochowa - Brzegi
10. 10.08 Bobolice
9. 28.07 Kołobrzeg
8. 24.07 Międzywodzie
7. 19/20.07 Decathlon Orbita
6. 16.07 Mirów i Bobolice
5. 29.06 Częstochowa - Kraków
4. 23.06 Szczekociny
3. 19.06 Tarnowskie Góry
2. 26.04 Mirów i Bobolice
1. 06.04 Częstochowa - Kraków (150km)

Wycieczki 2013
1. 29.12 Góra Zborów
1. 13.09 Częstochowa - Kraków
1. 15.07 Mirów i Bobolice






Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2013

Dystans całkowity:2144.50 km (w terenie 54.70 km; 2.55%)
Czas w ruchu:47:01
Średnia prędkość:19.83 km/h
Maksymalna prędkość:51.80 km/h
Suma kalorii:5406 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:71.48 km i 4h 16m
Więcej statystyk

Rowerowe Podsumowanie 2013 Roku

Wtorek, 31 grudnia 2013 | Komentarze 4

Rok 2013 był dla mnie najlepszym rowerowym rokiem pod względem przebiegu kilometrów, wycieczek i wypraw. Jeszcze nigdy tyle nie jeździłem, poznałem naprawdę wiele rowerowych tras. Nawiązałem również wiele Rowerowych Przyjaźni, także dużo jeździłem ze swoimi znajomymi, głównie w okresie wakacji. Tych wiele wyjazdów upamiętnionych zostało na zdjęciach. Wszystko zaczęło się od wyjazdów do Olsztyna. Z ogromnymi chęciami wyjeżdżałem co raz to dalej, później był Janów i Bystrzanowice. Z czasem, w wakacje pojechałem do Szczekocin przez Olsztyn, Janów i Lelów. Ówcześnie była to dla mnie najdalsza rowerowa wycieczka pokonana w dwie strony, jeszcze w samych Szczekocinach i okolicach trochę przejechałem. Największą niespodziewaną wycieczką były natomiast Tarnowskie Góry, do których w momencie wyjazdu rowerowego nie planowałem jechać. Październikowy krótki dzień i awaria lampki w rowerze przyczyniła się do tego, że wracałem z miejscowości Mokrus (18km od Tarnowskich Gór) autobusem. Tydzień później znów z powodu awarii światła wracałem z Bystrzanowic przewozem autobusowym. Z większych wycieczek mogę jeszcze uwzględnić Mirów i Bobolice, które odwiedziłem 3 razy (raz z Przyjaciółmi, raz sam i raz z Ekipą Rowerową) i 1 raz przejazdem, a także wycieczkę głównie terenową z przewodnikiem w ramach rowerowych obchodów Święta Niepodległości. Niezapomnianym jednak największym planem był Kraków (przez Ojcowski Park Narodowy, który był swego rodzaju bardzo dużym walorem trasy), gdzie pojechałem z Częstochowskim Forum Rowerowym, była to dla mnie pierwsza wyprawa z tą Ekipą. Bardzo cieszę się z odwiedzenia tego miasta na rowerze, zawsze było to moim mniej lub bardziej ukrytym marzeniem.
W czasie wakacji nie zabrakło mnóstwa rowerowych wycieczek z Przyjaciółmi. Odwiedziliśmy Olsztyn, Złoty Potok, Blachownię, Wierzchowisko, Mstów, Wrzosową i też kilometry po mieście. Jednak największą wycieczką od której zaczęliśmy wspólne rowerowanie poza miastem był Mirów i Bobolice.
Większe jeżdżenie rowerowe (jeszcze po mieście) rozpoczęło się gdzieś w marcu, choć w porównaniu z dystansami innych miesięcy nie był to rewelacyjny miesiąc. Lubiłem wyskoczyć po okolicy na rower, z muzyką na uszach, po prostu pojeździć. Później w końcu w pewien czwartek - 12 kwietnia pojechałem na ścieżkę pod Olsztyn, a 15 kwietnia odważyłem się dojechać do Olsztyna. Jeszcze wtedy bez dętki i pompki. I tak wszystko się zaczęło, moje rowerowe wyprawy podmiejskie. Choć dodam, że w dawnych latach już zdarzyło się wyjechać z Przyjaciółmi poza miasto, jednak tych wypraw było jak na lekarstwo. Ten rowerowy rok do poprzednich w żadnym stopniu nie jest porównywalny.
Niejednokrotnie wyruszałem też na rower sam - niezliczona liczba wypraw do Olsztyna (tu byłem najwięcej razy, również przejazdem) i okolic - tych bliższych i dalszych od Częstochowy (jeździłem też w różnych kierunkach, jednak głównie były to tereny gminy Olsztyn i Mstów, zaraz po nich gmina Blachownia, Konopiska), niezliczone kilometry przejechane w mieście, także te pokonywane w obowiązkach i niezliczona liczba wypraw i czasu spędzonego na rowerze, przejechałem ponad 1000 godzin w tym roku na rowerze. To wszystko sprawiało mi przyjemność i stawało się ogromną motywacją do jazdy, co raz to większą pasją. Często nawet po ogromie pokonanych kilometrów przychodziła ochota do jazdy i wsiadałem na rower. Także często bez względu na warunki pogodowe.
Co do przykrych wydarzeń, było ich na szczęście mało. Te mniejsze, które nazywamy "złapaniem gumy" zdarzały się stosunkowo rzadko, choć na tyle przejechanych kilometrów paręnaście razy musiałem zmieniać dętki - parę razy w trasach, od 16 lipca jeździłem przygotowany na takie zdarzenia. Z większych: dwie wywrotki: na Wrzosowej z powodu rozkopanego kawałka ulicy i braku jakichkolwiek oznaczeń i Korytarzu Północnym na oblodzonej nawierzchni jadąc z górki, ale zupełnie niegroźne i ten poważniejszy incydent z 19 lipca 2013. Jedynie tę wyprawę nie najlepiej wspominam z całego rowerowego roku. Na szczęście dane mi było przejechać ten rok beż żadnych wypadków, starć z samochodami - co myślę, że jest najważniejszym wyznacznikiem tego sezonu.
Teraz czas na statystyki:
W 2013 roku przejechałem na rowerze rekordowo ogromną liczbę kilometrów: 20079km. Nie jest to na pewno wynik w pełni dokładny z uwagi na to, że przez pewną część sezonu nie aktualizowałem na bieżąco moich rowerowych wyników (to już jedno postanowienie na Nowy Rok), miałem też nie w pełni dokładnie ustawione rozmiary obwodu koła, a przez większą część sezonu operowałem na liczniku Sigmy (którym posługiwałem się od 2004 roku), w którym nie było opcji ustawienia takowego rozmiaru. Dodam, że jestem osobą która nigdy nie doliczała sobie kilometrów, jest to wynik z którego chcę być zadowolony, to co przejadę to przejadę i tylko prawdziwy wynik mnie cieszy. Jednak rezultat kilometrowy roku postarałem się jak najdokładniej przybliżyć prawdzie, bo jak to napisał Poisonek: "na czymś się trzeba oprzeć". Rekordowy swego czasu dla mnie dystans z 2012 roku (~4500km) przebiłem ponad 4-krotnie. Na głównej stronie bikestats zająłem 9 miejsce, choć przez cały rok nie zwracałem na to uwagi, chociaż wspomnieć można.
Patrząc na mój przebieg roczny wspomnę, że pozwoliły mi na to możliwości czasowe i sytuacja, w której w czasie tego roku rower stał się dla mnie ogromną pasją. Nie przechodziłem w sezonie większych kryzysów spowodowanych jazdą. Z upływem sezonu moje rowerowanie stawało się co raz to większe, bez względu na porę roku tendencja praktycznie wzrostowa lub utrzymująca się na podobnym poziomie (od kwietnia do października kilometry rosły - nawet nie licząc lutego, w którym przejechałem ich o 20 mniej niż w styczniu to od samego początku roku jeździłem co raz to więcej aż do końca października, w listopadzie i grudniu na podobnym poziomie). O tym rosnącym w ciągu roku przebiegu świadczy fakt, że październiku przejechałem najwięcej kilometrów: ~2480km. Później był: sierpień, wrzesień, lipiec, grudzień, listopad, czerwiec, maj, kwiecień, marzec, styczeń i na końcu luty (480,9km). Jeżdżąc myślałem, że to lipiec i sierpień będą rekordowe. Miesięcy, w których przejechałem min. 1000km było 9 (od IV do XII), a min. 2000km było 5 (VI-XII za wyjątkiem XI w którym brakło bardzo mało), w październiku bardzo mało brakło do 2500km. Innym faktem jest też to, że w ciągu pierwszej połowy roku przejechałem ~6500km, w drugiej ~13500km. To potworna różnica kilometrowa jeśli zestawimy te połówki roku.
Praktycznie dni bez kręcenia było: 13, więc kręciłem co najmniej te 5 kilometrów dziennie: aż 352 dni w roku (96,4%). Setkę wykręciłem w roku dokładnie: 51 razy, z czego dwa razy ponad 150km i 8 razy ponad 140km. O wynikach dziennych ponad 50km nie wspominam - było ich bardzo wiele w tym roku. Parokrotnie udało mi się pobić swój rekord życiowy z 5.07.2012 roku (100,6km), aż do dystansu wynoszącego: 161,8km (06.10.2013). Przebiłem również swój rekord prędkości na rowerze (choć oficjalnego rekordu wcześniej dokładnie nie znałem - ponad 50km/h) - obecnie oficjalnie on wynosi 59,8km/h (możliwe, że o kilka dziesiątych mniej), choć być może podczas wycieczki rowerowej 10 XI 2013 pojechałem ~60km/h - z powodu awarii licznika dystans nie został uwieczniony. Wiele razy pojechałem ponad 50km/h. Co do temperatur i warunków w czasie jazdy na pewno można wspomnieć też o ekstremach, z pewnością można uwzględnić fakt, że sezon zimowy 2011/2012 przejechałem bez przerw na rowerze (do tej pory nigdy w pełni to się nie udało), była także jazda w zamieciach śnieżnych, po śniegu, oblodzeniach (najniższej dokładnej temperatury nie mam, w II połowie marca było to -6,9st. C), w intensywnym deszczu, czy też w drugą stronę - w ogromnych sierpniowych upałach, które naprawdę dawały się we znaki - wtedy największą odnotowaną temperaturą w czasie jazdy było ~42 st.C. Ekstremalne warunki zawsze są dla mnie odskocznią od rzeczywistości.
Pojeździłem trochę w województwie małopolskim (Kraków przez Ojców), świętokrzyskim (parę kilometrów w Brzegach podczas rodzinnego wyjazdu) i pojechałem do Szczekocin (blisko granicy województwa Śląskiego ze Świętokrzyskim), najwięcej jednak kilometrów po Częstochowie i okolicach (czy też Jurze Krakowsko-Częstochowskiej).
Rower traktuję jako rekreację, nie jestem wyczynowcem, po prostu lubię bardzo dużo jeździć. Zawsze we mnie istniał ten duch kolarski, od najmłodszych lat. Jednak muszę wspomnieć, że w tym roku nabrałem bardzo dużo wprawy w jeździe, mowa tu głównie o jeździe w strefie podmiejskiej w ciemnościach, co jeszcze na początku wakacji wydawało się dla mnie niemożliwe. Na pewno też jazda w Ruchu Drogowym spowodowała znaczne obycie w przepisach Ruchu Drogowego, tam gdzie mogę zwykle poruszałem się jezdnią. Co do infrastruktury rowerowej - na pewno zacząłem zwracać uwagę na to, po czym jeżdżę. Gdy dużo się jeździ można zauważyć, że przeszkodami dla rowerzystów mogą być: wysokie krawężniki, ścieżki z kostki brukowej, uskoki na ścieżkach i fakt zwalniania gdy nakazuje tego świadomość, przyciski na światłach na ścieżce rowerowej. Trzy najlepsze drogi rowerowe w Częstochowie, po których pojechałem w tym roku: Legionów, Korytarz Północny i ścieżki asfaltowe na Stradomiu. Duże wrażenie zrobiły na mnie również ścieżki asfaltowe na Jurze. Z pewnością drogą rowerową, od której wszystko się zaczęło była: rowerostrada na Odrzykoniu. Jeździłem w drugiej części sezonu trochę po szutrze (Wał Nadwarciański, przeciwpożarówka). Zwykle jednak poruszałem się po asfalcie, tak jak lubię najbardziej.
W tym roku też dużo się zadziało pod względem mojego wyposażenia rowerowego. Wiele części wymieniłem kilka razy, głównie z powodu zużycia. Dużo kilometrów oznacza jakieś naprawy. W czasie sezonu odmawiały posłuszeństwa: grip i manetki, przerzutka, łańcuch, opony, zmieniłem również błotniki i bagażnik. W marcu zaopatrzyłem się w lepszej (choć jeszcze nie profesjonalnej) jakości licznik, światła całkiem mocne, kask, a w późniejszym czasie jeszcze o odblaski do szprych roweru. Zakupiłem również pompkę. Zadbałem również o drugi rower, Demę, na którym też przejechałem w tym roku wiele kilometrów - tam założone zostały błotniki, bagażniczek, z czasem zmieniony łańcuch. Można powiedzieć, że po całym 2013 roku rowery stały się nie do poznania.
Końcówka sezonu była znakomitym zwieńczeniem tego rowerowego sezonu. W ciągu 5 dni przejechałem 492km - i nie chodziło tylko o to by dobić do okrągłego dystansu, choć była to motywacja - taki sezon już może się nie powtórzyć, bynajmniej nie wykluczam, ale nie mam założeń przebijania tego dystansu. Najlepszą wycieczką, którą oficjalnie uważam za zwieńczenie tego sezonu było odwiedzenie Góry Zborów (462 m. n.p.m.) i Skałek Rzędkowickich w doskonałym towarzystwie. Pewnym statystycznym faktem jako świetne zwieńczenie tego rowerowego sezonu było przebicie symbolicznych 20.000 kilometrów. Również Sylwester na rowerze z Przyjaciółmi był swego rodzaju czymś czego się zupełnie nie spodziewałem.
Myślę, że mogę być z siebie w pełni dumny z tego sezonu. Z pewnością będzie to dla mnie szczególny i niepowtarzalny sezon, bo tak bardzo rowerowy rok miałem po raz pierwszy. W tym roku zaznałem takiej jazdy, która na zawsze będzie niezapomniana. Był to do tej pory najbardziej rowerowy rok w moim życiu. Wszystko to zrodziło się w czasie tego roku, nie planowałem tych wypraw, tych kilometrów, tylu przeżyć, tego wszystkiego..

Plany rowerowe na 2014 rok? Z pewnością kilka ich w głowie mam. W 2014 roku nie zamierzam nabijać kilometrów, jeździć tak by znów osiągnąć życiówkę (nie stawiam sobie żadnej liczebnej ilości kilometrów za cel), choć na pewno chciałbym trochę przejechać. Jednym z kilometrowych pewnych założeń - przebić życiówkę. Co do miejsc, które chciałbym odwiedzić? Na pewno Kraków z Ekipą CFR jeśli będą organizowali, chciałbym też odwiedzić w końcu Zamek Ogrodzieniec na rowerze, chciałbym pojeździć też po Jurze, tych dalszych od Częstochowy okolicach. W myśli też mam jakieś większe wycieczki, ale co dokładnie się uda pokaże ten rok. Jednym z założeń jest też czerpanie radości z jazdy na rowerze, o to najbardziej chodzi w tej pasji, by sprawiała przyjemność. Na pewno głównym założeniem jest przejeździć cały ten rok i nie odpuścić tej pasji rowerowej.

Poniżej zdjęcia wspominające 2013 rowerowy rok:


Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
I to wszystko w tym sezonie. Jeszcze dodam, że właśnie w tym roku zacząłem prowadzić stronę rowerową bikestats.
Do zobaczenia na trasach w 2014 roku!


  • DST 110.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:05
  • VAVG 18.16km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

OLSZTYN Zamek, wieczornie Centrum, Aleje. 22:30 - kierunek: Olsztyn na Sylwestra!

Wtorek, 31 grudnia 2013 | Komentarze 1

Dojechałem.. dziś przebiłem równe 20.000km w sezonie rowerowym 2013! W dodatku z lekką nawiązką. Jednak finalnego zakończenia sezonu sam się nie spodziewałem, ale po kolei.
Wyjeżdżam w kierunku Centrum - dworca PKP spotkać się ze znajomym i złożyć noworoczne życzenia. Trasa przez Boh. Monte Cassino, ul. Korczaka i ul. Sobieskiego. Stamtąd przed 13:00 odjazd w wiadomym kierunku. Na dziś za cel postanowiłem sobie odwiedzić Zamek w Olsztynie i w ten symboliczny sposób zakończyć rowerowy sezon. Trasa jedna z bardziej standardowych: Dworzec PKP - Al. Wolności - Al. Niepodległości - C.H. Jagiellończycy - wzdłuż trasy szybkiego ruchu - Bugajska - Kręciwilk - rowerostrada - Odrzykoń - "46" - Os. pod Wilczą Górą - asfaltem między lasem - Kusięta - Olsztyn, Mstowska i OLSZTYN. Trasa pokonana w spokojnym tempie, wyszło 21,372km, średnia prędkość: 19,6km/h, czas: 1:05:14, temperatura: 1,4C w momencie przyjazdu. Ponieważ do równego dystansu (przebitego symbolicznie) nieco brakowało postanowiłem wydłużyć kurs do Przymiłowic, do zatoki, przez trasę krajową "46". Tak też się stało i po krótkim odpoczynku powrót przez Przymiłowice, gdzie przekraczam symboliczne 20.000km w rowerowym 2013 sezonie, później już do Olsztyna na Rynek. Podjeżdżam pod Zamek i wchodzę, oczywiście z rowerem. Pochodziłem trochę po Zamku, nawet drobnymi momentami pojechałem, porobiłem pamiątkowe zdjęcia, nawet nagrałem na Zamku do wglądu własnego filmik podsumowujący symbolicznie ten sezon. Później już zejście z Zamku i odjazd kwadrans po 16:00 z Olsztyna. Powrót przez Kusięta, asfaltem w otoczeniu lasu do Huty (w lekkim mrozie: -1st. C), Walcownia - Guardian, ul. Korfantego, Al. Pokoju, Rondo Reagana, Dąbie, Al. Pokoju, Jagiellońska, Bohaterów Monte Cassino, Korczaka, Sobieskiego, Dworzec PKP, Al. Wolności, II NMP, I NMP, z powrotem przez Aleje do Placu Biegańskiego, gdzie trwają przygotowania do zabawy Sylwestrowej, później III NMP, Jasna Góra, Kordeckiego, św. Kingi, Zaciszańska, Piastowska, Sabinowska i Jagiellońska. Z lekkim wydłużeniem i przejazdem po mieście w atmosferze gdzieniegdzie wystrzeliwujących petard, poza tym chciałem tamtędy jeszcze pojechać.
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us


Po zjedzeniu obiadku jeszcze wyruszam na rower pojeździć po mieście, przed Sylwestrem. Przez Jagiellońską, Al. Niepodległości, Al. Wolności, Aleje NMP docieram do Placu Biegańskiego, później jeszcze kawałek III NMP i znów na Plac Biegańskiego, gdzie już blisko rozpoczęcia koncertu Sylwestrowego. Pobyłem trochę w tej atmosferze i powrót przez ul. Nowowiejskiego, Korczaka, Boh. Monte Cassino i Jagiellońską do domu, na swojej dzielnicy jeszcze ścieżkami w stronę Kościelnej i po Jagiellońskiej, ostatnie kilometry w 2013 roku.
Ponieważ plany zmieniały się radykalnie, poszedłem w tempie żółwim, ale jadąc na rowerze odprowadzić kumpla w stronę Centrum. Nie spodziewałem się, że wyjadę jeszcze w tym roku poza miasto i to w gronie Rowerowej Ekipy! Zbiórka miała być o 22:30 pod Jagiellończykami, więc dojeżdżam, przez ul. Bohaterów Monte Cassino, Jagiellońską w dobrym rowerowym tempie pod Jagiellończyków na Rakowie. Nikogo z początku nie było, co wprowadziło mnie w zakłopotanie, "co robić", ale po paru minutach przyjeżdżają znajomi. Na miejsce zbiórki stawiły się Skowronki, Edytka i Alek. W piątkę wyruszamy w drogę: Al. Pokoju - Raków PKP koło Skansenu - przez hutę,  gdzie momentami jedziemy po lekko oblodzonej drodze, Korfantego, koło Guardiana, później już terenowy dojazd do Przeciwpożarówki, którą dojeżdżamy do samego Olsztyna. Oświetlenie - pierwszej klasy! W takich warunkach można jeździć po największych ciemnościach, w dodatku w doskonałym towarzystwie! Gdzieś bliżej już Olsztyna postój na p-pożce z powodu tego, że Rafał złapał gumę.. No cóż, na przebijanie opon nie ma rady. Po sprawnym serwisie, w dobrym tempie docieramy do końca przeciwpożarówki, później asfaltowo już koło Sokolich Gór, Leśnego i w kierunku Rynku. A że wszystko dzieje się niespodziewanie, zawracamy i Nowy Rok witamy w Leśnym! Dziękuję wszystkim za rowerowe towarzystwo, że są tacy z którymi można pojeździć nawet w Sylwestra i za to, że mogliśmy razem wystrzałowo wskoczyć w ten Nowy Rok. Naprawdę, nie myślałem, że w tak świetny sposób zakończę ten sezon!
Image Hosted by ImageShack.us

I tym dojazdem do Leśnego kończę ten rowerowy 2013, świetny dla mnie rok.. Czas wyzerować liczniki i zacząć kręcenie od nowa, w Nowym, 2014 Roku z ogromem wspaniałych przeżyć, które już na zawsze pozostaną w pamięci!


  • DST 86.00km
  • Teren 1.20km
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

OLSZTYN - Lipówki przez Skrajnicę i Kusięta. Auchan wieczór przez Wrzosową, Hutę Starą B

Poniedziałek, 30 grudnia 2013 | Komentarze 8

Późnym popołudniem wybieram się do miasta, przez Boh. M. Cassino na dworzec PKP, później w Aleje NMP i z powrotem na Dworzec, z którego wyruszam w dalszą wyprawę. Pogoda przecudowna, jednak niestety dziś więcej jeżdżenia w drugiej części dnia - ledwo co skorzystałem, dzień grudniowy jest krótki.
Postanowiłem wyruszyć w stronę Olsztyna w mniej sprecyzowanym celu. Jadę z Dworca PKP przez Al. Wolności, Al. Niepodległości, koło Jagiellończyków, dalej Bohaterów Katynia, Rakowska i wzdłuż trasy dk1, Bugajska, Kręciwilk, "46", rowerostrada, Odrzykoń, Skrajnica, "46" i Olsztyn. Przyznam, że momentami dość ciężko się jechało. W czasie drogi wpadłem na pomysł odwiedzenia Lipówek i choć wiedziałem, że już niedługo się ściemnia postanowiłem zrealizować ten plan. Nigdy nie byłem na Lipówkach, tak by tam wejść, więc plan w sam raz. Po drodze strasznie się oziębiło, temperatura spadła do -1 stopnia C gdy dojechałem do Olsztyna. Później już drogą w stronę Sokolich Gór i odbijam na Lipówki. Kawałek podjeżdżam, później już wprowadzam rower. W międzyczasie parę zdjęć, załapałem się na ładny widok po Zachodzie Słońca. O to w tym też chodziło! Zejście już gdy zapadał zmrok, dojeżdżam z przystanku "Olsztyn - św. Puszczy" do Olsztyna na Rynek, później już powrót przez Kusięta, z tą różnicą, że już kursem wieczornym. I jechało mi się znakomicie, wdrożyłem się w jazdę w ciemnościach. Z przyzwoitym tempem docieram do skrzyżowania w lesie i odbijam na Os. pod W. Górą, później kawałek trasą "46" i rowerostradą. Na końcówce mijam się z grupką oślepiających (ale to dobrze - mocne światła mieli) rowerzystów. Postanowiłem jeszcze raz przejechać się rowerostradą do stacji paliw na Odrzykoniu i z powrotem,w ciemnościach, tak miałem ochotę pojechać. Później już "46", Kręciwilk i Bugajska, asfaltem wzdłuż dk1, później wzdłuż ekranu i Raków, Jagiellońską na Stradom i tam jeszcze ścieżkami przez Boh. M. Cassino, Piastowską, Kościelną, Jagiellońską.
Na wieczór pojechałem do Auchan załatwić parę spraw zakupowych, choć w momencie wyjazdu nie miałem sprecyzowane, gdzie pojadę. Trasy do Auchan udało się wybrać najbardziej optymalne, do Nowej Wsi zajechałem przez: Jagiellońską, C.H. Jagiellończycy, Bohaterów Katynia, od przystanku Fabryczna do Wrzosowej kawałek wzdłuż dk1, później Wrzosowa (ul. Długa) - podjazd pod górkę w bardzo przyzwoitym tempie (gdzieś na tym odcinku poczułem takie coś, że czuję to coś w jeździe w warunkach wieczornych, w całym rowerowaniu), Huta Stara B, odbijam w lewo na ul. Okrężną i tam docieram do asfaltowego standardu trasy między polami. Nieoświetlona droga, ale o to też w tym chodziło. Zero obaw i chęć jazdy po takich terenach, jedynie tylko tak zwracałem uwagę na nierówności. Trochę mgły było, temperatura spadła do około -5 stopni C, koło Decathlon'u i na parking rowerowy pod Auchan. Bardzo dobrze mi się jechało, choć na całej trasie ujemna temperatura motywacja do jazdy była, nie był to kurs "na siłę", chciałem też konkretniejszego wyjazdu i w jakimś celu niż jeżdżenie po mieście, albo często ostatnio odwiedzany Odrzykoń. Do Auchan wyszło 13,5km, w tempie nieco poniżej 20km/h.
Po prawie pół godzinnych zakupach późnym kursem, bo o 21:30 wyjeżdżam: C.H. Auchan i wariant na początku drogi powrotnej ten sam - asfaltowa droga między polami i tu jakby tej mgły więcej.. na niektórych odcinkach słaba widoczność. Ale to tylko motywowało do jazdy rowerowej, choć zimno to dobrze mi się jechało. Po drodze krótki przystanek na zdjęcie z kursu. Dobra muzyka na uszach i pasja rowerowa, a gdzieś tam w myśli, że już blisko przebicia tej głównej granicy kilometrów. Dalej pojechałem przez Hutę Starą B, Wrzosową - Długą, Wrzosową - Sabinowską i do Brzezin znakomitym, równym jak stół asfaltem. Tylko po drodze wspomniałem sobie jeżdżenie po dawnym odcinku między Wrzosową a Brzezinami - istna różnica! Zwracałem jedynie uwagę czy czasem nie ma jakiś roboczych kanalizacji, przeszkód i temu podobne (bo znak "nierówna droga na odcinku 2,7km" wciąż stoi) i jedynie tylko negatywna kwestia: pod wiatr, ale nie ma na co narzekać - takie już jest w rowerowaniu. Nawet nie zauważyłem i już "Brzeziny Kolonia", dalej już Brzeziny, ul. Żyzna, Sabinowska, dojeżdżam do Piastowskiej, ścieżkami na Boh. M. Cassino i Jagiellońska. Takie urozmaicenie na koniec, powrót: 14,5km, tempo dosyć dobre: ~21,5km/h. Bardzo zimno i mroźno, najzimniejszy punkt wyprawy -6,6 st. C i to jest jak na razie najzimniejsza temperatura w jeździe na rowerze w tegorocznym sezonie zimowym, nawet w mieście -4/-5 st. C. W pełni zahartowany ten kurs do Auchan i z powrotem był kolejnym dowodem na kilometry pokonywane z pasji.
A na sam wieczór porządki w sakwach, naoliwienie łańcucha i treningowy 3,0km przejazd po ścieżkach na Stradomiu. Będzie się dobrze spało! Wyjeździłem przez ostatnie 4 dni - 481,5km. Jutro wykończenie sezonu!



  • DST 141.60km
  • Teren 10.00km
  • Czas 07:40
  • VAVG 18.47km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Skałki Rzędkowickie i Góra Zborów (przez Poraj, Myszków, Mirów i Bobolice, Żarki, Przybynów, Poczesną)

Niedziela, 29 grudnia 2013 | Komentarze 0

Coś znakomitego. Znakomite oficjalne zwieńczenie tego rewelacyjnego 2013 rowerowego sezonu! Tak, ta wyprawa musiała się odbyć. Jedna z najlepszych wypraw w 2013 roku! Podkreślę: jedna z najlepszych.. nie oznacza, że najlepsza, bo Kraków, Szczekociny czy wyprawy do Mirowa i Bobolic są również niezapomniane, także wiele innych. Mogę to śmiało powiedzieć.
Na miejsce zbiórki wyjeżdżam kwadrans przed 9-tą. Ul. Jagiellońską docieram pod C.H. Jagiellończycy, gdzie po chwili dojeżdża Marcin Parker. Wyjeżdżamy w kierunku Poraja przez Bohaterów Katynia, kawałek wzdłuż trasy i dalej już drogą która wyprowadza nas na Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Zawodzie, Kolonię Borek, Osiny i Poraj. W Poraju kwadrans postoju i dalej w drogę, przez Masłońskie, Żarki-Letnisko i Lgotę-Nadwarcie, gdzie na znanej już nam stacji paliw zatrzymujemy się na kawkę. Dalej znów jedziemy trasą "791" przez Postęp do Myszkowa. Tam chwilę na Dworcu PKP przerwy i dalej wzdłuż Centralnej Magistrali Kolejowej przez Myszków-Światowid, Górę Włodowską aż do Rzędkowic. Na pewnych odcinkach lekko asfalt się pogorszył, ale dało radę przejechać. W Rzędkowicach odbijamy na skałki. Początkowo miejsce nie robiło tak wielkiego wrażenia, później jednak spacerując po tamtych terenach robiło się co raz ciekawiej. Widzimy skałki, nawet jaskinię, grotę, ludzi wspinających się po skałkach, po drodze jakieś zdjęcia by była pamiątka z wyprawy. Kawałek można było przejechać, więc jedziemy w stronę Góry Zborów, która była głównym celem naszej dzisiejszej wyprawy. Między lasem, szlakami dojeżdżamy do drogi wojewódzkiej "792". Momentami prowadziłem rower, momentami jechałem - tak by nie rozwalić dętki, jakieś uskoki, kamienie czy wystające korzenie były zagrożeniem. Na ławeczce przed Górą przerwa na posiłek, rozeznanie w mapie i fakt, że trzeba mniej więcej już wiedzieć jak wracamy - bo trzeba jakoś z górki zejść. Wchodzimy, rower wprowadzając, bo opcji wjazdu raczej nie ma, stromo. Po drodze zatrzymujemy się na zdjęcia, później już na ten wyższy i najwyższy punkt widokowy. I tak się stało, że w końcu po zaparkowaniu rowerów w tamtejszym miejscu wszedłem sobie na najwyższą skałkę. Góra Zborów - 462m. n.p.m. - to już coś jest. Z Góry Zborów można zobaczyć Zamek w Bobolicach i nawet tak dalej w oddali Zamek w Mirowie - też coś, co chciałem spełnić. Na miejscu gdzieś z godzinka, która bardzo szybko upłynęła jakiś zdjęć, rozmów, rozkoszowania się urokami tego miejsca, naprawdę wyjątkowego. Nie zapomnę na długo tutaj wyprawy.. Ale czas wracać - mamy grudniowe, najkrótsze dni. Z górki początkowo schodzimy, bo kamienie i stromo, później już momentami gdzie się da jechać zjeżdżam, kawałkami prowadzę rower. I w ten oto sposób po ponad kilometrze zjazdu jesteśmy koło CMK i czas zdecydować gdzie jedziemy. Padło na opcję przejazdu przez Zamki, które widzieliśmy ze szczytu. Dojeżdżamy tam głównie terenową trasą, utwardzoną w większości, więc przystępną dla mnie. Trochę terenu całkiem nawet mile widziane na tym odcinku. Po ponad pół godzinki dojeżdżamy na Zamek w Bobolicach, jakieś pamiątkowe zdjęcie i 1,5km w stronę Zamku w Mirowie. Tam też zatrzymujemy się by zrobić zdjęcie. Za ten czas się już ściemniło, w zmroku pokonujemy trasę do Częstochowy, pełne 40 kilometrów. Do Żarek docieramy asfaltowymi ścieżkami rowerowymi między lasem, trasa już mi znana z wyjazdu 10 listopada. Bardzo chciałem pojechać tymi ścieżkami, tak z dala od pędzących samochodów, bezpiecznie i po ścieżkach rowerowych. Pokonujemy 7km odcinek ścieżki - dwoma utrudnieniami były: podjazd pod górkę gdzieś w połowie ścieżki, ale dajemy radę bez opcji prowadzenia roweru i ten wiatr na wzgórzu, wiejący nam w oczy. Później już zjazd i do Rynku w Żarkach. Tam uzupełnienie węglowodanów - bardzo konieczne by dalej jechać. Po kwadransie na Rynku w Żarkach jedziemy dalej w drogę, pada na opcję dość przystępną, z jedną większą górką. Jak na końcówkę grudnia i jazdę w ciemnościach myślę, że to była dobra decyzja. Jedziemy przez Wysoką Lelowską i Przybynów, w większości oświetlone warianty bo teren zabudowany, później odbijamy w lewo na Ostrów i Masłońskie. Tutaj już w kompletnych ciemnościach, ale z bardzo znikomym natężeniem Ruchu Drogowego. Bardzo dobrze się jechało - tym bardziej, że optymalnie z górki. Przecinamy przejazd kolejowy i do wojewódzkiej trasy "791". Tutaj już nie można zbytnio jechać koło siebie, więc prowadzę do zalewu w Poraju. Ruchliwy odcinek, w zupełności nieoświetlony, ale pokonany w dobrym tempie - i przyznam, że mi się dobrze jechało, choć już lekkie zmęczenie dawało się we znaki. Dojeżdżamy do plaży w Poraju i tutaj ponad kwadrans odpoczynku. Po przejechaniu ~14km należało się to nam, przy okazji podsumowanie pokonywanych kilometrów i wyszło, że wiele z nich pokonaliśmy w czasie mniejszym niż 3 minuty - to dobry dystans. Gdyby odliczyć chodzenie po skałkach, zjazdy w lesie i terenowe trasy to średnia mogłaby wyjść całkiem pokazowa, choć też było trochę jazdy pod wiatr. Przejeżdżamy przez Poraj, dalej już Osiny, Kolonia Borek, Zawodzie, Poczesna, Nowa Wieś - i tu też zatrzymujemy się na 5 minut, w gminie Poczesna. I dalej już jedziemy przez Korwinów, Słowik i wariantem asfaltowym, który doprowadził nas do trasy, okolic ul. Fabrycznej. Chodnikiem wzdłuż dk1, później ul. Limanowskiego koło Stadionu Raków, Stary Raków, Łukasińskiego, Raków PKP, Al. Pokoju, Estakada i skrzyżowania Jagiellońskiej z Al. Niepodległości. Postanawiam pojechać jeszcze z Kolegą, więc Al. Niepodległości wzdłuż tramwaju i rozstajemy się na Ostatnim Groszu. Wyprawa niezwykle udana! Ja dojeżdżam przez asfalt na wiadukcie w Al. Niepodległości, Rondo Mickiewicza, 1 Maja, Bohaterów Monte Cassino i Jagiellońską. Wyszło pełne 115km, w tym ~10km terenowej jazdy. Co do temperatury jak na grudzień rewelacyjnie, w przedziale od 3 do 7 stopni C. Choć szkoda, że nie było słonecznie, jednak w pełni wykorzystaliśmy dzień!
Na wieczór jeszcze rundka w niespodziewanie dobrym tempie. Wyjechałem o 22:00, wróciłem najpóźniejszym wariantem - tuż przed północą. Skoro na jutro nie ma w planach porannych wyjazdów to jeśli miałem ochotę jeździć to pomyślałem, że nic się nie stanie, a i dystans dzisiejszego dnia będzie rewelacyjny. Nie planowałem tylu kilometrów - wpadło 26,6km. Pojechałem przez Jagiellońską, Kościelną, Sabinowską, Piastowską, M. Cassino, 1 Maja, Al. Wolności, II NMP, I NMP, Stary Rynek, Mirowską, Wałem Nadwarciańskim i dalej przeniosłem rower pod wiaduktem i zamkniętą ul. Drogowców do Tesco Extra. Chciałem sobie coś kupić i padło na wariant wyjazdu aż tam. Co to dla mnie? Po tylu kilometrach.. I przyznam, że jechało mi się niezmiernie dobrze! Werwa do jazdy była. Do Tesco Extra 8,6km. Oczywiście licznik musiał mi naliczyć kilka niechcianych kilometrów w czasie zakupów, więc wyzerowałem go i z dystansem naliczanym od nowa już na Stradom - wariantem okrężnym. Pojechałem ul. Drogowców, później pod wiaduktem nad DK-1 i dalej odcinkiem ~6km Wałem Nadwarciańskim - całą długością, do ul. Mirowskiej, przez Kanał Kohna i do Rejtana-Sądy, później już Raków PKP, Al. Pokoju, C.H. Jagiellończycy, Bohaterów Katynia, Jesienna, Al. 11 Listopada, Orkana, Jagiellońska i jeszcze wydłużenie o Sabinowską, Piastowską i ścieżki rowerowe wzdłuż Boh. Monte Cassino i Jagiellońskiej. Znakomicie mi się jechało pomimo już mnóstwa wykręconych już dzisiaj kilometrów. I przyznam, że nie chodziło o nabijanie kilometrów by dobić do 20 tysięcy. Werwa do jazdy wciąż była we mnie.
Spełniłem się rowerowo! Było towarzystwo, kilometry przejechane z pasji, widoki i zdobyte tereny Jury, jazda ścieżkami asfaltowymi, też jazda wieczorna, którą lubię, po prostu podsumowując: coś wspaniałego! Jak najwięcej takich wypraw i dni rowerowych!
Na dziś mi wyszło 7 godzin i 40 minut pełnego kręcenia.
http://www.navime.pl/trasa/277756
A tutaj zamieszczę jeszcze przystanki i dane z licznika:
Częstochowa, C.H. Jagiellończycy 3,583km średnia: 18,1km/h czas: 0:11:53 7,4C [9:06]
Poraj 21,738km średnia: 20,5km/h czas: 1:03:28 6,4C [10:02]
Lgota-Nadwarcie, stacja 32,118km średnia: 20,5km/h czas: 1:33:57
Myszków, dworzec 39,977km średnia: 21,1km/h czas: 1:53:27 7,3C [11:35]
Rzędkowice (IV) 54,323km średnia: 21,0km/h czas: 2:35:06 6,6C [12:19]
Góra Zborów (po zejściu/zjeździe) 60,318km średnia: 17,9km/h czas: 3:21:39 6,1C [15:33]
Bobolice, zamek 67,064km średnia: 17,5km/h czas: 3:49:44 5,4C
Mirów, zamek 68,415km średnia: 17,4km/h czas: 3:55:03 5,3C [16:25]
Żarki, rynek 76,788km średnia: 17,4km/h czas: 4:23:35 3,7C [17:10]
Poraj, zalew 90,522km średnia: 17,8km/h czas: 5:03:31 4,4C [18:02]
Poczesna, Nowa Wieś I / Korwinów 100,79km średnia: 18,2km/h czas: 5:30:50 3,8C [19:17]
Częstochowa, Raków - Jagiellońska 110,01km średnia: 18,3km/h czas: 6:00:10 4,3C [19:21]
Częstochowa, Ostatni Grosz 111,48km średnia: 18,2km/h czas: 6:05:30 3,4C [19:45]
Częstochowa, Bohaterów Monte Cassino 113,95km średnia: 18,3km/h czas: 6:12:14 3,3C [19:45]
po przyjeździe: 115,03km średnia: 18,3km/h czas: 6:15:51
Przebieg na ostatnich trzech dniach grudnia rewelacyjny: 395,5km. Prawie 4 stówki przebyte w 3 dni. Średnio wychodzi na ostatnich trzech rowerowych dniach: 131,8km każdego dnia. W takim tempie równy dystans mam zapewniony. Trzeba też przyznać, że pogoda jest przystępna do jazdy. Jeszcze dwa dni rowerowania!





  • DST 133.80km
  • Teren 1.20km
  • Czas 06:37
  • VAVG 20.22km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

ZŁOTY POTOK przez Olsztyn, Janów - Siedlec - OSTRĘŻNIK. Finezja grudniowa! Wieczornie po mieście

Sobota, 28 grudnia 2013 | Komentarze 3

Kolejny świetny rowerowy dzień! Coś mi się zdaje, że w takim tempie przebiję okrągły dystans na pewno, ale nie uprzedzajmy faktów.
Dziś pogoda rewelacyjna - po prostu marzenie! Finezja grudniowa - jazda stała się totalną przyjemnością, choć nic nie zmienia faktu, że dzień krótki. I to było przeszkodą, że zobaczyłem "tak mało".
Wyjeżdżam tak po 12:00 w kierunku dworca PKP, przez Bohaterów Monte Cassino i ul. Sobieskiego na dworzec PKP. Znakomite wiatry, ~ 24,5km/h - średnia prędkość. Tym razem na pocztę. Wpadło 4,238km. Po spotkaniu jeszcze ze znajomym i zakupieniu prowiantu na drogę wyruszam! Celem wyjazdu był Złoty Potok. Niesamowicie pod wiatr aż do Bugajskiej, jechałem przez Al. Niepodległości i wzdłuż trasy dk1. Po drodze na chwilę zatrzymuję się by chociaż część szkieł z asfaltowego łącznika między Rakowską a Bugajską usunąć z drogi.. nikt inny tego nie zrobi. Pogoda rewelacyjna, prawie 14 stopni C. Nie spodziewałem się, że jeszcze przyjdzie jeździć w taką aurę - iście wiosennie! Później już Bugajska, Kręciwilk, "46", rowerostrada i Odrzykoń. Pada na trasę przez Skrajnicę i do Olsztyna. Później pojechałem "46", dawno nie jeżdżoną: Przymiłowice - Zrębice - Skowronów - Piasek - Janów. Uwielbiam tą werwę i radość z jazdy ujawniającą się proporcjonalnie do przejechanych kilometrów. Jest taki moment gdy nie patrzy się na licznik, tylko jedzie.. po prostu spełnia się rowerowo. W dodatku ta przecudna pogoda.. tak do Janowa dało się odczuć świecące Słońce i wiosenną aurę. Przez myśl przeszły wycieczki te kwietniowe i majowe w stronę Bystrzanowic. Pozdrawianie rowerowe staje się już tradycją! Później już odbijam na Złoty Potok, na chwilę nad Amerykan i pada cel podjechania pod Ruiny Zamku Ostrężnik. Przez lubianą drogę - osiedle "Parkowe", Siedlec dobijam pod Ruiny Zamku Ostrężnik. Troszeczkę terenowej jazdy, jakieś zdjęcia i jeszcze postanawiam pojechać kawałek lubianymi wyasfaltowanymi ścieżkami rowerowymi. Coś znakomitego, jadę 1,5km asfaltem i robię przerwę. Niestety, trzeba zawracać, choć chęć jazdy w stronę gdzie prowadzi ścieżka jest ogromna. Przyjdzie czas i na to. Czas na drogę powrotną, by nie wracać w kompletnych ciemnościach. Do Złotego Potoku identyczną trasą dojeżdżam z prędkością średnią 28,2km/h (4,871km). Coś znakomitego! Później już do Janowa, Piasek - Skowronów - Zrębice - Przymiłowice i Olsztyn. Ten odcinek finezyjny, nie dość, że z wiatrem, to jechało mi się rewelacyjnie. Z Górkami między Piaskiem a Zrębicami też całkiem sobie poradziłem. I ciemności nawet nie przeszkadzały. Do Olsztyna (20,901km) dojeżdżam z prędkością średnią 25,0km/h. W Olsztynie jeszcze w okolicach Rynku i na rondo zrobić jakieś zdjęcie na tle oświetlonego Zamku. Później już przez Kusięta - lasem do Os. p. W. Górą, kawałek krajówką i Odrzykoń. Przejechałem rowerostradą aż trzykrotnie. Finezja rowerowa - znakomita grudniowa aura. Niejeden październikowy wieczór był zimniejszy. Tak jakoś chciało mi się pojeździć po ciemnościach, po równym asfalcie i bez konieczności zatrzymywania się. Po trzech przejazdach (co dało ~11km) już w drogę właściwą: "46" - Kręciwilk - Bugajska - wzdłuż dk1 - Jagiellońska, jeszcze z wydłużeniem o Boh. Monte Cassino i ścieżki na Jagiellońskiej w stronę Kościelnej. Przy okazji zamieniłem parę słów z rowerzystą jadącym też ścieżkami asfaltowymi na Stradomiu. Oj szkoda, że w całym mieście nie zrobili takich ścieżek, choć też idealne nie są. I tym sposobem przejechałem pełne 100 kilometrów w czasie jednej wycieczki. To jest coś - szczególnie na grudzień.
Na sam wieczór jeszcze spotkanie rowerowe z kumplem, jazda spokojna - po mieście. Jadę jeszcze do Biedronki i na Stradomiu i dalej już w drogę: Sabinowska - Piastowska - Zaciszańska - św. Barbary - św. Jadwigi (gdzie panują już któryś raz ciemności) - św. Rocha - Okulickiego - Nowobialska - Parkitka-Szpital i ponownie Nowobialska. W oczekiwaniu na kumpla jeszcze przejechałem się Aleją Brzozową. Przez myśl przeszły czasy wakacji 2012 - niezapomnane, dużo mniej rowerowe - ale też rowerowe.. W tym roku już nic nie było takie samo. Z kumplem odjeżdżamy: Nowobialską - Okulickiego - Szajnowicza-Iwanowa - Popiełuszki - III NMP. Tragiczne te ścieżki z kostki.. Spotykamy się w KFC w mieście, parę rozmów i z powrotem w drogę. Podobnie, praktycznie tak samo tylko na koniec ul. Okulickiego do skrzyżowania z Wręczycką. Stamtąd kwadrans po 23:00 już najpóźniejszym kursem wracam na Stradom przez ul. Okulickiego, Dekabrystów, Al. Armii Krajowej, Al. Jana Pawła II, Dąbrowskiego, koło Ratusza, Aleje, Al. Wolności, Al. Niepodległości (na odcinku popękanego asfaltu z krawężnikami przy wjazdach zwanego ścieżką rowerową jezdnią, bo mały ruch), później już lubianą ostatnio Jagiellońską. Tak jakoś mi się podoba - przeboleję ścieżkę z kostki, później asfaltowe, później znów przeboleję ścieżki z kostki, by z wiaduktu zjeżdżając poczuć różnicę między zarośniętą i niekomfortową kostką a asfaltem. Później jeszcze do Kościelnej i z powrotem. I tym sposobem wyszło: 133,8km. Ale jest różnica kolosalna - dziś ~70% to trasy podmiejskie, nie licząc dojazdów do nich, więc brak krawężników, świateł, ludzi itd. Coś świetnego! Cieszę się z tego dnia! Parę dobrych zdjęć na pamiątkę też będzie!
Wszystkie przejazdy na Toskanie.
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us



  • DST 120.10km
  • Teren 1.20km
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

OLSZTYN przez Wrzosową, Odrzykoń. 94 Mikołajkowa MASA. Wieczorne przejazdy: Aleje, Centrum, Korytarz.

Piątek, 27 grudnia 2013 | Komentarze 0

Znakomity rowerowy dzień! Najważniejszym wydarzeniem była Mikołajkowa Masa Krytyczna, w której w tym roku wziąłem udział! Tym samym w tym roku byłem na wszystkich, 12 Masach Krytycznych - jedynie w marcu nie pojechałem na całości ze względu na złapanie gumy i odłączyłem się od grupy po 1,5km..

Wyjeżdżam na rower przed 13:00, dość późno - plany dalszego wyjazdu odłożone na kiedy indziej, ale strefę podmiejską można odwiedzić. Z takim zamierzeniem wyjechałem, najpierw jednak przez Bohaterów M. Cassino, Sobieskiego na dworzec PKP załatwić coś na ksero - a dokładnie coś na tabliczkę rowerową. Taka będzie zmiana na koniec tego roku, zobaczymy na jak długo. Z Dworca PKP jadę pod Rondo Mickiewicza, spotykam Przyjaciółkę, którą odprowadzam na przystanek autobusowy. Jak się okazało pojechałem przed autobusem, na odcinku od Hoene-Wrońskiego przez Bohaterów M. Cassino wiaduktem, później ścieżkami, Jagiellońską, Sabinowską do skrzyżowania z Żyzną. Na ostatnim odcinku drażliwa sytuacja z kierowcą MPK - choć przyznam z mojej winy, bo nie wyciągnąłem ręki by zasygnalizować skręt w lewo. Dojechałem równo z autobusem, odprowadziłem Przyjaciółkę i później z przystanku "SABINÓW" wyjeżdżam w drogę. Jadę do Olsztyna przez Żyzną, Brzeziny i dalej nowo-wyasfaltowanym odcinku 2,7km przez Brzeziny i Wrzosową Sabinowską. W końcu będzie wyśmienity dojazd w tamtejsze tereny, nie zapomnę tych zmagań wakacyjnych z tą ulicą. Później już Wrzosową - Długą i kawałek trasą krajową "1" i dalej chodnikami wzdłuż trasy. Odbijam na Bugajską, Kręciwilk, "46", rowerostrada, Odrzykoń, Narcyzowa i asfaltem do Skrajnicy. Do tej pory trochę wycieńczenia, trochę nie tak wygląda ta jazda jak chciałem, ale stabilnie. Nie było opcji nie dojechać do Olsztyna. Później pada decyzja: pojechać terenowo od Skrajnicy - przez górę Górny Ostrówek, przy okazji na górce chwila odpoczynku, później już terenowo i w stronę Rynku w Olsztynie. Pojechałem jeszcze na rondo, zdjęcie w tle z Zamkiem, by była pamiątka i z powrotem. Powrotna droga w dość dobrym tempie: średnia wyszła ~22,5km/h łącznie z etapem miastowym, wariant: Żwirki i Wigury - Skrajnica - Odrzykoń - rowerostrada - "46" - Bugajska - wzdłuż dk1 - Jagiellońska, w sumie w nieco ponad 42 minuty samej jazdy dotarłem do domu.

Po posileniu się, podładowaniu lampki i co najważniejsze.. przebraniu wyjeżdżam na Masę Krytyczną. Jeszcze wcześniej naoliwiłem łańcuch. Przebrany za Mikołaja jadę przez Jagiellońską, Bohaterów M. Cassino, Sobieskiego i na dworzec PKP. Zamieniłem parę słów ze znajomym. Później z dworca PKP przez Al. Wolności, Waszyngtona i Śląską (i jeszcze II NMP tak by przejechać po Centrum) na Plac Biegańskiego. Stawiam się na miejsce przejazdu kwadrans przed 18-stą. Parę zdjęć z Masy, Mikołajkowa atmosfera i co najważniejsze.. spotkanie z Rowerowymi Znajomymi. Po 40 minutach spóźnienia przyjeżdża policja i rozpoczynamy rowerowy przejazd. W tym miesiącu przez II NMP, I NMP, Plac Daszyńskiego, znów I NMP, Al. Kościuszki, Jasnogórska, Dąbrowskiego, III NMP, Popiełuszki, Kopernika, Al. Wolności, Waszyngtona, Śląska i Plac Biegańskiego - 6,298km, czas: 0:48:30. Temperaturka jak na wieczór grudniowy optymalna: 3,6 st. C. W czasie przejazdu zamieniłem parę słów z Rowerowymi Przyjaciółmi. Później już z Placu Biegańskiego pojechałem z kolegą przez II NMP, Al. Wolności, Al. Niepodległości na Ostatni Grosz. Dalej już sam, a że pomyślałem, że jeszcze można skoczyć do miasta - to pojechałem okrężnie: Al. Niepodległości do Jagiellońskiej i dalej z wiatrem Jagiellońską do Boh. M. Cassino, 1 Maja, Rondo Mickiewicza i dworzec PKP. Jeszcze raz do Ronda Mickiewicza i z powrotem przez Al. Wolności na dworzec PKP i jeszcze raz wyjazd z dworca i spotkanie ze znajomymi kierowcami z Uni-metalu, dalej jadę przez Al. Wolności, Mickiewicza, Korczaka, Śląską, II NMP i rozpoczynam swój planowy przejazd po ścisłym centrum. Przez I NMP do Placu Daszyńskiego i zawracam na rondzie: I NMP - II NMP - Śląska - Racławicka - Dąbrowskiego - III NMP i dojeżdżam do końca Alei. Stamtąd już powrót do domu: III NMP - II NMP - Al. Wolności - 1 Maja - Boh. M. Cassino - Jagiellońska. Trzeba przyznać, że w niektórych miejscach wzbudzałem zadziwienie strojem. Ale w końcu raz w roku trzeba!

Później jeszcze na sam wieczór przejazd po mieście i to dość konkretny. Wyjechałem o 21:30, przyjechałem o 23:40. A trasa w zupełności nie planowana oprócz zamierzonych Alei, tym razem już bez przebrania. Przez Bohaterów Monte Cassino docieram do Centrum i jadę Al. Wolności i Alejami do Placu Daszyńskiego. I dalej III NMP, II NMP, Plac Biegańskiego, III NMP, Popiełuszki, Rynek Wieluński i Jasna Góra. Później przez Waszyngtona i na chwilę do Parku Jasnogórskiego. A stamtąd Alejami aż do Al. Wolności, zawracam w II NMP i Al. Kościuszki, ul. Jasnogórską, Kilińskiego, później obok Szpitala na Tysiącleciu (rzadko wybierany wariant), Armii Krajowej, obok Promenady Niemena, Al. Wyzwolenia, Fieldorfa-Nila, Pileckiego i KORYTARZ PÓŁNOCNY. Padła decyzja by wydłużyć przejazd właśnie o to miejsce, asfaltowy standard, choć by do niego dotrzeć trzeba ścieżkami z kostki brukowej. Dojeżdżam do końca Korytarza Północnego, mniej więcej miejsca wiaduktu nad trasą dk1. Mniej lubiana opcja - "zawracam", ale chciałem wrócić też Korytarzem Północnym. Później już Fieldorfa-Nila, Al. Wyzwolenia, Armii Krajowej, Al. Kościuszki, skręcam w prawo, Aleje i koło Placu Biegańskiego, ponownie Aleje i Al. Wolności - Al. Niepodległości - Jagiellońska. Jeszcze na koniec w stronę Kościelnej i z powrotem. Trzeba przyznać, że dzisiejsze kilometry w dużym stopniu pokonane w mieście (~95-100km w mieście). Chociaż pod koniec już nieco opadłem z sił to spełniony rowerowo!

Czy dobiję do 20.000km? Zostało 404km i 4 dni.. Nie wykluczone, że po weryfikacji wyników może być +/- kilka km, ale z pewnością nie będą to wielkie liczby. Jest ~400 do równego wyniku. Na pewno nie zamierzam się zabijać o ten wynik, ale jeszcze pojeżdżę. Fajnie by było zakończyć sezon z takim prześwietnym wynikiem! Nie sądziłem, że dobiję do 15.000km!!



  • DST 45.10km
  • Czas 01:56
  • VAVG 23.33km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Temperatura 9.5°C
  • Kalorie 5406kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świąteczne kilometry: Jasna Góra i Aleje przez Zawodzie, Mirów

Czwartek, 26 grudnia 2013 | Komentarze 2

Dziś świąteczne kilometry, pojechałem zobaczyć szopkę na Jasnej Górze i pojeździłem po Alejach. Parę zdjęć z wykorzystaniem statywu w świątecznej scenografii miasta. Temperaturka wymarzona: tak w okolicach 9-10 stopni C.

A na sam koniec dnia trening rowerowy wzdłuż ulicy Jagiellońskiej, Boh. Monte Cassino, Al. Niepodległości, Bór. W sumie zamierzeniem który narodził się w trakcie było przejechać całością nowych wyasfaltowanych ścieżek. Wpadło 10,2km.

Dziś też trochę pracy nad wyliczeniem kilometrów na bikestats. Dystansu roku nie aktualizowałem, czasem nawet nie nanosiłem kilometrów do statystyki, dziś trochę zabawy z tym i wyrównywaniem dystansu rocznego.

Jeszcze trochę mi zostało do podliczenia - NIEKTÓRE wyniki kilometrowe zostały oszacowane i czekają na weryfikację!

Blisko 20.000 km w tym roku, ale zdaje się, że jeszcze trochę kręcenia przede mną.

Przejazd na Toskanie.



  • DST 51.40km
  • Teren 2.30km
  • VMAX 36.70km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie: Odrzykoń - Skrajnica - Olsztyn.

Środa, 25 grudnia 2013 | Komentarze 0

Dzisiaj rodzinny wyjazd z okazji Świąt Bożego Narodzenia w kierunku Olsztyna. Temperatura zachęcająca do jazdy, nawet 10 stopni C! Niebywałe jak na te święta i końcówkę grudnia.
Wyruszamy o 13:00 w drogę... Pierwszy, tak daleki od niepamiętnych czasów rodzinny wyjazd na rowerach. Obrana trasa do Olsztyna prowadzi ścieżkami brukowo-asfaltowymi przez Jagiellońską do Estakady, Aleją Pokoju, przez teren Huty i koło Guardiana i później terenowy dojazd do rowerostrady, dalej już Olsztyn, Odrzykoń i Skrajnica. Nie najkrótszy, ale najbezpieczniejszy wariant drogi do Olsztyna, z dala od samochodów i o to właśnie dziś chodziło. Niestety do samego rynku w Olsztynie nie udało się dojechać, tempo powolne, ale liczył się sam fakt wyjazdu. Po drodze kilka przerw na zdjęcia. W Skrajnicy, na końcu drogi między lasem odłączam się i w dość mocnym tempie docieram do wzgórza widokowego na Olsztyn. Tam pamiątkowe zdjęcie i za bezsensowne na dziś uznałem jechać do samego Olsztyna, więc stamtąd lubianym wariantem przez Skrajnicę, rowerostradę, kawałek terenem i koło Guardiana - tam spotykam Tatę, który od Skrajnicy pojechał sam i dalej jedziemy już w spokojniejszym tempie na Stradom, identyczną trasą: przez Hutę, Al. Pokoju i Jagiellońską. Pod koniec wyjazdu zaczyna się już ściemniać. Pamiątka z wyjazdu pozostanie na długo, cieszę się, że udało się jeszcze takie coś w tym roku zrealizować. Nie liczą się tylko rekordowe kilometry, samotne przejazdy i jak najwięcej odwiedzonych miejsc - nie tylko o to w życiu rowerowym chodzi.
Pod wieczór, przed standardem filmowym na święta po Jagiellońskiej, w pobliskiej okolicy sfotografować drzewko świąteczne. Trzeba przyznać, że zawsze robi wrażenie. Tak tylko by się wyrwać. Jeszcze kawałek ścieżką rowerową z asfaltu do ulicy Kościelnej.
Na sam wieczór jeszcze taki szybki przejazd do Centrum, w II i I Aleje NMP i na Plac Daszyńskiego przez Bohaterów Monte Cassino w obie strony, powrót z lekkim wydłużeniem o ul. Pułaskiego. Tak w nastroju wieczornym, po spełnieniu rytuałów rodzinnych przejechałem sobie 11 kilometrów.
Najbardziej jednak dziś cieszy wspólny wyjazd rodzinny w kierunku uwielbianego Olsztyna.

[IMG]http://imageshack.us/a/img30/3275/78nv.jpg[/IMG]



  • DST 51.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.50km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed Wigilią po mieście, w celu spełnienia pewnego marzenia.

Wtorek, 24 grudnia 2013 | Komentarze 0

Przejazd przed Wigilią w celu spełnienia świątecznego marzenia. Była tak przecudowna pogoda, że nie można było dziś nie pojechać. Przed właściwym wyjazdem jeszcze po ścieżce rowerowej wzdłuż Bohaterów Monte Cassino. Później już przed 13:00 konkretny wyjazd, wariantem ulicznym przez Bohaterów Monte Cassino, Sobieskiego, Al. Wolności, Al. Kościuszki, Al. Armii Krajowej, Al. Wyzwolenia i Centrum Handlowe M1. Stamtąd po dokonaniu ważnego zakupu świątecznego udaję się w bardzo okrężny przyjazd na Stradom. Wykorzystując sposobność, że jestem na Północy postanawiam pojechać Korytarzem Północnym, dojazd do tego miejsca przez ul. Kisielewskiego, Narcyzową (Kiedrzyn), później św. Brata Alberta i Makuszyńskiego, by przejechać później asfaltowymi ścieżkami. Dalej już Pileckiego, Fieldorfa-Nila i skręcam w Al. Wyzwolenia, dalej Al. Armii Krajowej i od tego momentu przez najbliższych parę kilometrów konkretnie pod wiatr. Przejechałem przez Tysiąclecie koło Hali Polonia, Centrum (Al. Wolności) - Al. Niepodległości - C.H. Jagiellończcy Raków - Bohaterów Katynia - Jesienna - Al. 11 Listopada - Orkana (tu konkretniej, aż do 42,5km/h) - Jagiellońska - i na koniec wydłużenie Boh. Monte Cassino - Piastowska - Sabinowska i do Jagiellońskiej. Cały przejazd ~35km, średnia prędkość powyżej 20km/h. To ładnie po mieście, zważywszy na kilka przystanków. Dojechałem przed zmrokiem, taki przejazd na rowerze we własnym świątecznym marzeniu. Do tego znów mogłem poczuć jazdę na rowerze bez zestawu zimowego, chłodzik był, ale cały czas 8-10 stopni C. Jak na grudzień to wyśmienita aura. Przejazd na Toskanie.
Na sam wieczór, po Wigilijnej Kolacji i spełnieniu rytuałów rodzinnych wyruszyłem jeszcze do miasta na przejazd w atmosferze kolęd zobaczyć czy ktoś chodzi po mieście, czy coś się dzieje. Tak wyruszyłem, po prostu przejechać się.. na Plac Biegańskiego i w Aleje NMP. W wyjeździe też był ukryty pewien cel. Po drodze parę świątecznych zdjęć w centrum. Trasa do miasta i z powrotem wiodła przez Bohaterów Monte Cassino, z tą różnicą, że wracało się konkretnie pod wiatr. Powrót w wariancie przez wiadukt jezdnią z uwagi na to by nie mijać się z pieszymi na wąskim odcinku wiaduktu i z uwagi na mniejszy ruch uliczny.



  • DST 83.00km
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odrzykoń - Skrajnica - GÓRNY OSTRÓWEK. Z kumplem w przedzakończenie sezonu.

Poniedziałek, 23 grudnia 2013 | Komentarze 0

Przed południem po zgadaniu się z kumplem ustalamy plany rowerowe na dziś. Udało mi się namówić kolegę na wyprawę, jeszcze w grudniu, tym bardziej, że pogoda za oknem przecudna jak na grudzień, a temperatura finezyjna jak na taką porę roku jak grudzień. Jeszcze do tego momentami świecące Słońce. Zgadaliśmy się na 12:25 pod przecięciem Parku Jasnogórskiego, docieram tam asfaltowym standardem przez Bohaterów Monte Cassino, ul. Krasińskiego, Pułaskiego. A że kolegi jeszcze nie było to postanowiłem wyjechać: Popiełuszki - Szajnowicza-Iwanowa i Okulickiego do Łódzkiej. Jednak coś dłużyło się, a Jego na trasie nie ma, więc wracam w miejsce umówionego spotkania.. i okazało się, że przyjechał inną drogą. Bywa i tak. Jedziemy Alejami NMP i Al. Wolności na Plac Rady Europy, gdzie jeszcze załatwiam ksero - wydrukować jeszcze parę rowerowych zdjęć. Później już z Dworca PKP przez ul. Sobieskiego, Korczaka i wzdłuż asfaltowego standardu na Stradomiu - Bohaterów Monte Cassino i Jagiellońską. Chciałem żebyśmy się przejechali właśnie tamtędy. Później już skrzyżowanie Estakada i Aleją Pokoju do Rakowa PKP, tam Trochimowskiego, koło Huty, wzdłuż Kucelinki, Kucelin-Łąki i wyjeżdżamy koło Guardiana, dalej już Walcownia, teren Huty i terenowy dojazd na rowerostradę. Taki wariant by w pełni ominąć drogę krajową "46". Na rowerostradzie pamiątkowe zdjęcie i zastanowienie się, jak jechać. Pada na krótszą trasę, pożarówka zbyt długa, poza tym czasowo byliśmy sporo opóźnieni, by wyrobić się i być tam przed Zachodem Słońca. Tak więc rowerostradą na Odrzykoń, później Narcyzową i na przystanku - przerwa, z powodu opadów deszczu, chwilowo dość intensywniejszych. Plan Lipówek, który na dziś postawiliśmy padł, bo deszczowo, ślisko, daleko... Na przystanku przynajmniej pogadaliśmy, zjedliśmy coś, taka nawet udana przerwa i narodził się pomysł wyjazdu w stronę nieodwiedzonej jeszcze górki koło Skrajnicy. Tak więc jedziemy asfaltową drogą lasem do Skrajnicy świeżo po opadach deszczu, później pod górę i odbijamy w prawo na górę Ostrówek. Przyznam, że chciałem tam pojechać jeszcze w tym roku, zobaczyć to miejsce. Na Górze Górny Ostrówek (tak dokładnie się to nazywa) chwila przerwy na zdjęcie widoku Olsztyna i pamiątkowe z tego miejsca, też załapaliśmy się na Zachód Słońca. Parę minut tam spędzonych i w drogę powrotną, tak jakoś o 15:40. Wracamy dość przystępną trasą przez Skrajnicę, las, Odrzykoń rowerostradę. Do tego etapu jedziemy z lepszym tempem i bez przerw. Później już kawałek lasem do asfaltu, który poprowadził nas na Hutę, koło Walcownii, Guardiana i dalej Korfantego, Trochimowskiego - ale tutaj już przejeżdżamy Hutę asfaltem, później Raków PKP, Al. Pokoju, Estakada i Jagiellońska. Dojechaliśmy do Da Grasso, tam kolejna część spotkania. Powrót: Jagiellońską, Boh. Monte Cassino (tutaj zauważam, że chyba mam mniej powietrza w przednim kole - ale po przejechaniu kilku jeszcze kilometrów jest wciąż tak samo - może złudzenie), Korczaka, "pod prąd" Nowowiejskiego, III Aleją NMP, Popiełuszki, Szajnowicza-Iwanowa - Okulickiego do skrzyżowania z Wręczycką. Tam rozstajemy się, odprowadziłem kumpla na Jego dzielnicę. Ja postanawiam pojechać przez św. Rocha, św. Jadwigi (gdzie zapanowały ciemności tym razem) - św. Barbary - Zaciszańską - Piastowską.. i tu złapałem gumę, gdzieś w okolicy ul. Kościelnej. Nagle zeszło powietrze, a czy to miało związek ze złudzeniem wcześniejszym, tego nie stwierdzam.. Problem sprawia mi odkręcenie zaworku, który dopiero po paru próbach się udaje odkręcić, przeszedłem jakiś kawałek, nawet próbowałem pojechać siedząc na bagażniku, ale niezbyt komfortowo i brak powietrza w przodzie. Gdy odkręciłem zawór, podpompowałem, ale na więcej niż 300 metrów to nie wystarczyło. Trzy razy podpompowałem i później już parę metrów do domu. Szczęście w tym wszystkim polegało na tym, że stało się to 1,5km od domu.
W domu serwisowanie sprzętu, szukanie ewentualnego opiłku w oponie i dziury w dętce. Dziurka mała, ale taka, że powietrze uchodzi, opiłków żadnych nie ma. Nawet wymyłem oponę by to dokładnie sprawdzić. Później już założenie nowej dętki, zamontowanie koła. Wszystko powinno być dobrze.

Jadę ul. Sabinowską do pobliskiej Biedronki zrobić jakieś minimalne zakupy, przy okazji sprawdziłem rower. Powrót też Sabinowską, w sumie 2 pełne kilometry.

Na sam wieczór też plan rowerowy, choć nie do końca sprecyzowany, pojechałem do Centrum, pojeździłem Alejami NMP. Najpierw przez Jagiellońską, Boh. Monte Cassino, Sobieskiego na dworzec PKP, a stamtąd na Plac Biegańskiego, dalej III NMP i Al. Henryka Sienkiewicza pod Jasną Górę zobaczyć czy jest choinka, jak się okazało - nie ma w tym roku.. Później już przejazd po Parku Jasnogórskim i dalej III NMP, przez Plac Biegańskiego, II NMP i I NMP do Placu Daszyńskiego. Jeszcze chciałem się rozejrzeć za tym czymś, co postawili po rewitalizacji Alei - w końcu nie znalazłem. Pojechałem I i II NMP i później już do Placu Biegańskiego. Po drodze jakieś zdjęcia, które mniej lub bardziej wyszły. Później już II NMP i dojeżdżam do Placu Daszyńskiego, ponownie. Stamtąd 22:20 wyjeżdżam w okrężny powrót do domu: Plac Daszyńskiego - Aleje - Al. Wolności - Al. Niepodległości - Raków wzdłuż dk1 - Bohaterów Katynia - Jesienna - Al. 11 Listopada - Orkana - Jagiellońska - Boh. M. Cassino i powrót ścieżką rowerową i Jagiellońską. Jeszcze krótszy przejazd po ścieżkach pobliskich, przy okazji przybłąkał się do mnie kot, tak trochę za mną pobiegał. Później już do domu.

I wyszedł całkiem rowerowy dzień. Największy wyjazd dnia - to góra Ostrówek, jako takie symboliczne przedzakończenie sezonu, wyjazd z Kumplem.