Fb: Rowerowa strona Mateusza Ordy

Rok 2021 button stats bikestats.pl

WYCIECZKI 2021
42. 01.11 Nowa Brzeźnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka S
41. 03.10 Warszawa
40. 02.10 Opole - Brzeg
39. 27.09 Kędzierzyn-Koźle - Racibórz
38. 25.09 Kluczbork - Opole
37. 08.09 Częstochowa - Zawiercie
36. 22.08 Gliwice - Góra św. Anny - Częstochowa
35. 14.08 Łeba - Koszalin
34. 12.08 Kamień Pomorski - Szczecin
33. 09.08 Niechorze - Gryfice - Płoty - Resko - Niechorze
32. 07.08 Niechorze - Koszalin
31. 05.08 Niechorze - Świnoujście
30. 04.08 Szczecin - Siekierki (most) - Godków
29. 02.08 Niechorze - Mielno - Kołobrzeg
28. 25.07 Częstochowa - Kłobuck - Poraj - Rudniki - Częstochowa
27. 22.07 Nysa - Opole - Częstochowa
26. 21.07 Paczków - Kłodzko - Nysa
25. 19.07 Kluczbork - Częstochowa
24. 16.07 Dobryszyce - Kleszczów - Częstochowa
23. 15.07 Dąbrowa Górnicza - Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza
22. 13.07 Częstochowa - Ostrów Wielkopolski
21. 11.07 Zawiercie - Koniecpol
20. 10.07 Częstochowa - Kielce
19. 06.07 Częstochowa - Łódź
18. 04.07 Dąbrowa Górnicza - Kraków
17. 02.07 Częstochowa - Chałupki
16. 30.06 Częstochowa - Mzurów - Trzebniów - Częstochowa S
15. 28.06 Częstochowa - Przedbórz - Radomsko S
14. 21.06 Piotrków Trybunalski - Kleszczów - Radomsko
13. 20.06 Częstochowa - Irządze - Lelów - Częstochowa S
12. 19.06 Częstochowa - Opole
11. 17.06 Zawiercie - Giebło - Częstochowa S
10. 15.06 Częstochowa - Piotrków Trybunalski
9. 09.06 Częstochowa - Katowice
8. 06.06 Lubliniec - Olesno - Praszka - Częstochowa
7. 05.06 Tarnowskie Góry - Toszek - Herby
6. 31.05 Wrocław
5. 30.05 Wrocław - Brzeg
4. 29.05 Zielona Góra - Wrocław
3. 15.05 Częstochowa - Przyrów - Częstochowa
2. 09.05 Zawiercie - Częstochowa
1. 01.05 Częstochowa - Żłobnica - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi matiz17 z miasta Częstochowa. Mam przejechane 206638.65 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 19.38 km/h.
Jeżdżę, bo lubię, sprawia mi to przyjemność. Na drugim miejscu jest: statystyka, czego dowodem jest brak wiedzy o przekroczonych barierach rowerowych typu 10.000km w danym roku, czy brak wiedzy o ilości gmin, przez które przejechałem (na razie). W 2013 roku zacząłem jeździć poza granicami miasta. Z czasem wyprawy stawały się co raz dalsze i niekiedy kilkudniowe. W 2015 roku zmieniłem podstawowy rower na Meridę przystosowaną głównie (ale nie tylko) do asfaltowych tras. Jeżdżę dalej i w 2017 roku z pewnością odwiedzę wiele nowych miejsc, a także powrócę do tych już znanych. W większości jeżdżę sam, ale niejednokrotnie wyjeżdżałem na większe trasy ze Znajomymi, a czasem nawet w większej grupie. Rower jest przede wszystkim dla mnie najlepszą formą transportu. Przez cały rok, w każdych warunkach pokonuje spore ilości kilometrów. Oprócz tego jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, a także dbanie o zdrowy tryb życia. Więcej o mnie.


Rok 2023 button stats bikestats.pl

Rok 2022 button stats bikestats.pl Rok 2021 button stats bikestats.pl Rok 2020 button stats bikestats.pl Rok 2019 button stats bikestats.pl Rok 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl

REKORDY ROWEROWE

Max. dystans dzienny:
brak

Max. dystans roczny:
2016

Max. dystans miesięczny:
lipiec 2015

Max. prędkość na rowerze:
brak

Min. 300km na dzień:
2 razy

Min. 200km na dzień:
brak

Min. 150km na dzień:
brak

Min. 100km na dzień:
brak

Największy dystans solo:
brak

Najdłuższa czasowo jazda:
brak

Max. temperatura w czasie jazdy:
brak

Min. temperatura w czasie jazdy:
brak

Województwa odwiedzone na rowerze:
śląskie, małopolskie, łódzkie, opolskie, świętokrzyskie, zachodniopomorskie, dolnośląskie, wielkopolskie, pomorskie

Kraje odwiedzone na rowerze:
Polska, Niemcy



MOJE WYCIECZKI

-----Sezon 2020-----
1. Częstochowa - Kleszczów - Wola Wiewiecka


Wycieczki 2018 (min. 100km)
53. Częstochowa - Łódź GC
19. Piotrków Tryb. - Łódź - Częstochowa GC

Wycieczki 2017
20. 11.06 Wieluń
19. 09.06 Krzepice
18. 04.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa przez Kielczę, Tworóg
17. 03.06 Tarnowskie Góry - Częstochowa (Chechło-Nakło, Zielona)
16. 02.06 Północne rubieże
15. 01.06 Zamek Bobolice
14. 28.05 Powiat gliwicki
13. 27.05 Bobolice
12. 21.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
11. 19.05 Kleszczów i Góra Kamieńsk
10. 14.05 Tarnowskie Góry - Częstochowa
9. 06.05 Górny Śląsk i Zagłębie
8. 01.05 Księstwo Siewierskie
7. 29.04 Wojaże po lublinieckim
6. 01.04 Mirów i Bobolice
5. 18.02 Dąbrowa Górnicza - Częstochowa
4. 08.01 Gdynia(100km)
3. 07.01 Gdańsk (80km)
2. 06.01 Gdynia (60km)
1. 05.01 Gdańsk (50km)

Wycieczki 2016
60. Kraków (90 km)
59. Kleszczów (150 km)
58. Kraków - Częstochowa (170 km)
57. Kleszczów (150 km)
56. Kraków - Częstochowa (180 km)
55. Ziemia toszecko-gliwicka (220 km)
54. Częstochowa - Katowice - Częstochowa (200 km)
53. Kleszczów (140 km)
52. Częstochowa - Kraków - Częstochowa (300 km)
51. Żywiec - Częstochowa (180 km)
50. Kleszczów i Kraków (160 km)
49. Kraków - Częstochowa (210km)
48. Kleszczów i Góra Kamieńsk (190km)
47. Kraków - Częstochowa (230km)
46. Brzegi - Częstochowa (130km)
45. Chęciny i Kielce (100km)
44. Pińczów, Chęciny, Kielce (150km)
43. Częstochowa - Brzegi (170km)
42. 16.08 Ustronie Morskie (110km)
41. 14.08 Świnoujście, Bansin (150km)
40. 13.08 Kołobrzeg, Gąski (160km)
39. Wrocław - Częstochowa (210km)
38. Opole - Wrocław (180km)
37. 02.08 Złoty Potok, Bobolice (120km)
36. Kraków - Częstochowa (250km)
35. Multi Orbita 2016 (330km)
34. Bobolice (100km)
33. Próbna Orbita 2016 (130km)
32. Tarnowskie Góry (120km)
31. 06.07 Przed Orbitą (100km)
30. Kleszczów (100km)
29. Jędrzejów (210km)
28. 01.07 Żarki (100km)
27. Łódź - Częstochowa(200km)
26. Tworóg(120km)
25. Dobrodzień (130km)
24. Toszek (150km)
23. Kleszczów II (170km)
22. Kraków - Częstochowa (190km)
21. Kraków (190km)
20. Kraków i Tyniec (140km)
19. Częstochowa - Kraków (220km)
18. 05.06 Bobolice (100km)
17. 04.06 Tarnowskie Góry (130km)
16. 01.06 Bobolice (110km)
15. Kłobuck i Krzepice (100km)
14. Bobolice (100km)
13. Górny Śląsk - Zagłębie (180km)
12. Kleszczów (170km)
11. Bobolice (100km)
10. Jeleniak Mikuliny, Kalety (110km)
9. Dróżki asfaltowe (100km)
8. Dróżki asfaltowe (100km)
7. Mirów i Bobolice (100km)
6. Księstwo Siewierskie (100km)
5. Radomsko (100km)
4. Bobolice (120km)
3. Bobolice (110km)
2. Gliwice - Częstochowa (110km)
1. Ostrężnik (100km)
Statystyka wycieczek 2016
Wszystkie trasy pozamiejskie

Wycieczki 2015
41. 24.10 Po Krakowie (130km)
40. 05.10 Działoszyn, Pajęczno, Radomsko (140km)
39. 04.10 Częstochowa - Kraków (150km)
38. 02.10 Mirów i Bobolice (100km)
37. 17.09 Kleszczów (200km)
36. 16.09 Gidle (120km)
35. 14.09 Katowice Zagłębie (180km)
34. 13.09 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
33. 29.08 Kraków - Częstochowa (180km)
32. 27.08 Brzegi - Częstochowa (140km)
31. 26.08 Częstochowa - Brzegi (140km)
30. 23.08 Częstochowa - Tarnowskie Góry - Częstochowa (120km)
29. 19.08 Częstochowa - Szczekociny - Częstochowa (120km)
28. 16.08 Uckeritz (60km)
27. 14.08 Uckeritz (70km)
26. 13.08 Zinnowitz (80km)
25. 12.08 Karsibór (60km)
24. 10.08 Międzyzdroje, Wisełka (90km)
23. 07.08 Dróżki rowerowe i Żarki (95km)
22. 04.08 Zawiercie TdP (130km)
21. 31.07 Wolbrom (180km)
20. 25/26.07 Mini Orbita
19. 24.07 Tour de Częstochowa (80km)
18. 21.07 Częstochowa - Kraków (180km)
17. 20.07 Mirów i Bobolice (100km)
16. 18.07 Próbna Mini Orbita (120km)
15. 16.07 Ogrodzieniec (160km)
14. 12.07 Asfaltowe drogi rowerowe i Żarki (130km)
13. 11.07 Koszęcin, Kalety (100km)
13. 04.07 Po Krakowie (95km)
12. 03.07 Kleszczów (130km)
11. 01.07 Radłów, Panki (130km)
10. 14.06 Bobolice, Niegowa, Lelów (120km)
9. 05.06 Przyrów, Lelów (130km)
8. 03.06 Częstochowa - Katowice - Częstochowa (180km)
7. 29.05 Krzepice (100km)
6. 25.05 Lubliniec (110km)
5. 16.05 Asfaltowe drogi rowerowe (120km)
4. 12.04 Częstochowa - Kraków (160km)
3. 11.04 Siewierz (85+25km)
2. 21.03 Bobolice (115km)
1. 03.01 Bobolice (110km)

Wycieczki 2014
19. 11.11 Koszęcin
18. 31.10 Mirów i Bobolice
17. 18.09 Kalety i Zalew Zielona
16. 05.09 Ogrodzieniec
15. 31.08 Brzegi - Częstochowa
14. 30.08 Chęciny i Kielce
13. 29.08 Chęciny i Kielce
12. 28.08 Chęciny
11. 27.08 Częstochowa - Brzegi
10. 10.08 Bobolice
9. 28.07 Kołobrzeg
8. 24.07 Międzywodzie
7. 19/20.07 Decathlon Orbita
6. 16.07 Mirów i Bobolice
5. 29.06 Częstochowa - Kraków
4. 23.06 Szczekociny
3. 19.06 Tarnowskie Góry
2. 26.04 Mirów i Bobolice
1. 06.04 Częstochowa - Kraków (150km)

Wycieczki 2013
1. 29.12 Góra Zborów
1. 13.09 Częstochowa - Kraków
1. 15.07 Mirów i Bobolice






Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:2673.88 km (w terenie 47.30 km; 1.77%)
Czas w ruchu:114:57
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:59.90 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:86.25 km i 4h 25m
Więcej statystyk
  • DST 133.96km
  • Czas 06:37
  • VAVG 20.25km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brzegi, woj. świętokrzyskie - Jędrzejów - Szczekociny - Lelów - Janów - Olsztyn - Częstochowa

Niedziela, 31 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Na dziś wyznaczyłem sobie dzień powrotu do Częstochowy. Jedyne, co mogłoby mi przeszkodzić to deszczowa pogoda, której na szczęście nie było. A wręcz przeciwnie, na pierwszych kilometrach trasy ponad 25 stopni C i piękne Słońce. Rokowało to naprawdę pozytywnie. Przed wyjazdem wykręciłem jeszcze 7 kilometrów po wsi Brzegi, pojechałem na grób rodzinny i nad rzekę. Do tego sprawdziłem też stan techniczny roweru, podkręciłem hamulce, naoliwiłem łańcuch i zapakowałem wszystkie swoje pakunki.
Godzina 14:00 - w drogę...
Odległość, którą miałem do pokonania lekko mnie przytłaczała, ale miałem ogromne chęci jechać. Nie było oznak zmęczenia. Wyjechałem o dogodnej dla siebie godzinie (może jedynie było trudno sobie wyobrazić, że jak przyjadę do domu to już będzie ciemno). Wszystko tak jak właśnie bym chciał, jedyne co, to rower zbyt ciężki, ale co zrobić. Pierwsze kilkanaście kilometrów pokonałem bardzo swobodnie, by nie zepsuć nic w rowerze, by nie wyeliminować się z powrotu do Częstochowy na rowerze. O ile też bałem się dokładnie o to samo jak jechałem z Częstochowy, to teraz podwójnie, bo w końcu nie widziałem opcji wracać do domu z rowerem w samochodzie. Początkowy etap trasy to jazda przez wsie, ale po asfalcie cały czas. Trochę już chciałem dobić się do tych główniejszych ulic i mieć już więcej drogi za sobą. Dojechałem do krajowej 78, a po kilku kilometrach - do Jędrzejowa. Tutaj znów zasugerowałem się oznaczeniem drogi 78 na Zawiercie i popełniłem minimalny błąd, ale nie nadrabiałem wiele, musiałem się zawrócić, czego nie lubię zbytnio robić jak mam zaplanowaną trasę. Dojechałem do Rynku w Jędrzejowie, gdzie moment przerwy i w drogę. Później dawną drogą krajową 78 (na niektórych drogowskazach widać zalepioną "78") przez Jędrzejów, a dalej Sudół do miejscowości Prząsław. Spokojny odcinek, bez natłoku większego ruchu samochodowego czy jakichkolwiek tirów, które wskoczyły na obwodnicę. Tirów - właśnie dziś dużo mniej na szczęście, bo niedziela i to też był argument by jechać właśnie dziś. Za to sporo osobówek wracających z urlopów. Jadąc krajową 78 dało się to zauważyć, ale trzeba było pokonać ten odcinek. Dodam, że sporo zastanawiałem się nad wyborem trasy powrotnej. Z jednej strony przemawiał za mną sprawdzony wariant, z drugiej by wracać jakoś inaczej, pojechać przez Włoszczową, ale wracać przez Szczekociny. Jednak nie było dziś zbyt wiele chęci na kręcenie dodatkowych kilometrów, wybrałem standard. Standard, czyli przez Jędrzejów i Szczekociny najprostszą drogą (z ominięciem krajowej 7 i zakazanej dla rowerów obwodnicy 78). Cały czas jechałem na światłach, by było bezpieczniej.
Przez Nagłowice, i Moskorzew dojechałem do miejscowości Goleniowy, do granicy województwa świętokrzyskiego i śląskiego. Nawet jechało mi się bardzo dobrze, bo zadowolenie z takiej trasy robi swoje. Tak jakby też ta trasa mi upływała za szybko, mimo tego, że nie cisnąłem, nie spieszyłem się. Nawet w niektórych momentach, kiedy powinienem mocniej kręcić bez większego spinania się i powoli, z zachowaniem tempa, ale 21km/h średnia, nie więcej. Kawałek dalej i dojechałem do Szczekocin, koło Rynku i na ul. Jana Pawła II. Kompletnie mokry, na szczęście nie przemoczony do suchej nitki. Od wjazdu na krajową 78 w miejscowości Prząsław zaczęła się psuć pogoda, nawet zaczęło lekko kropić. Trochę to zignorowałem, bo jechało się w naprawdę przyjemnej temperaturze do jazdy, choć chmury nie przemawiały korzystnie. Za granicą świętokrzyskiego totalna ulewa, w momencie wszystko było mokre. Łudząc się, że zdążę pognałem w kierunku przystanku w Szczekocinach. Złudzenie losu, że wtedy właśe przestało padać. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie spory dystans przede mną i wszystko mokre, co miałem na sobie. Nie widziałem opcji by się poddać. Po kilku chwilach odpoczynku wyruszyłem dalej w trasę ze Szczekocin do Lelowa. Standard przez 46, nie było innej możliwości. Ten odcinek lubię szczególnie, bo rzadko przychodzi mi tu jeździć. Także odetchnąłem, bo ruch samochodowy w porównaniu do 78 - totalnie się zmniejszył. Tylko co jakiś czas wyprzedzany byłem przez jakiś samochód. W dodatku jechałem jakoś tak mozolnie. Trochę mnie wykończyła ulewa, trochę też zbyt luźno podszedłem do tej drogi, jakbym uznał, że już całkiem niedaleko, a tu na drogowskazach wartości powyżej 50km do Częstochowy. Dojechałem na Rynek w Lelowie, tam też zaczęło siąpić z nieba. Nie na tyle intensywnie by nie jechać dalej. Choć niewykluczone było oberwanie chmury uznałem, że jakby co to zatrzymam się na jakimś zadaszonym przystanku. Etap z Lelowa do Janowa też trochę ociężale, bo od Ślęzan jakoś tak sporo pod wiatr. Na tym odcinku zatrzymałem się jedynie na kilka chwil w Bystrzanowicach. W Janowie przystanek na założenie odblaskowej koszulki, bo zapadał zmrok. Dotoczyłem się do Olsztyna, czułem już zmęczenie. Nie tyle zmęczenie i nawet nie tyle te górki koło Janowa i Skowronowa, co deszcz, albo to, że już przemokłem w Szczekocinach. Od Zrębic padało intensywniej. W taką pogodę ciężko się kręci. W Przymiłowicach krótki, nieplanowany przystanek. Na drodze sarna, potrącona, ale żywa i kilka ludzi zajmujących się nią. Niezbyt miłe.. potrącić zwierzę i odjechać. Najgorsze jest to, że podobno leżała na środku drogi, żywa, ale leżąca jakiś czas.. W Olsztynie już zmęczenie dawało się konkretnie we znaki, ale wiedziałem, że będąc już tutaj dojadę, że się przemęczę. Tylko zmiana świateł w rowerze, bo akumulatorek się wyczerpał i w drogę. Nie było opcji jechać okrężnymi wariantami, tylko przez 46, rowerostradę, wzdłuż DK1 i wzdłuż tramwaju do Centrum. Skoro stamtąd odjechałem, to tam też chciałem przyjechać i wrócić przez przyjaźniejszą niż Jagiellońska dla rowerzystów, ul. M. Cassino. Na etapie z Olsztyna do Bugajskiej w ciemnościach, w deszczu, mokłem i jechałem, ale zadowolony, że już blisko. Na Rakowie koło Estakady jeszcze mi spadł łańcuch.. musiałem sięgać po zestaw naprawczy. Zrządzenie losu, że jeszcze się zakleszczył. Po 124 kilometrach pokonanych na raz dojechałem do Centrum. O ile droga jest długa to zmęczenie spowodowane było bardziej deszczami niż pokonywanymi kilometrami. Zadowolony z siebie wróciłem do domu.

Przeżyłem coś szczególnego! Jeszcze kilka lat temu nie mieściło mi się w głowie, że mógłbym pojechać do Brzegów na rowerze. Nawet jeszcze kilka dni przed wyjazdem nie planowałem, że pokonam całą trasę. Choć dystanse, kilometry i fakt, że nie jechałem w jeden dzień dwie strony nie są nierealne to jednak dla mnie jest to coś. Nie często zdarza się pojechać gdzieś tak daleko na rowerze.. i właśnie wrócić. Nie pociągiem, nie samochodem, ale też na rowerze. Tego właśnie chciałem.

Udało się! Pojechałem na rowerze do rodziny, do Brzegów w województwie świętokrzyskim! Ponad 120 kilometrów w jedną stronę. Wykręciłem też sporo kilometrów (~270km) w woj. świętokrzyskim, odwiedziłem parokrotnie Chęciny, byłem w Jaskini Raj, jechałem na rowerze przez Kielce (stolicę woj. świętokrzyskiego). Na długo zapamiętam tę eskapadę! Znakomite 5 dni!




  • DST 87.84km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 17.00km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jaskinia Raj i Kielce (woj. świętokrzyskie)

Sobota, 30 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Dziś ostatni dzień jeżdżenia w województwie Świętokrzyskim, bo jutro powrót do Częstochowy - na rowerze.
Zastanawiałem się, gdzie by się jeszcze tu przejechać w okolicy. Udało się znów odwiedzić Jaskinię Raj - a dokładniej jest to podobno jedno z wejść do Jaskini, pojechałem także do Kielc, a na powrocie odwiedziłem otulony popołudniowym Słońcem Zamek w Chęcinach.
Trasa: Brzegi - Tokarnia - Podzamcze (droga krajowa 7) - i w lewo na Korzecko, przez które dojechałem do DW 762 - Chęciny, a później lubianym węzłem przy DK 7, S7 i DW762, trzymając się wojewódzkiej. W niektórych miejscach trzeba uważać, bo rowerzystę wyrzuca na lewy pas (na prawy wjeżdżają z krajowej 7). Też jakby nie patrzeć nie można skręcić w prawo na ekspresową 7 - jeszcze nigdy tak blisko takiego zjazdu nie jechałem na rowerze. Dziwne jest też dla mnie to, że nie zakazali tu jeżdżenia rowerem, w Częstochowie pewnie by to miało miejsce. Ale z drugiej strony innej drogi nie ma (ciekawe jak piesi), po prostu wojewódzka idzie górą. Na zjeździe prędkości powyżej 50km/h, więc ciężko wyciągnąć rękę by skręcić w lewo by nie stracić równowagi i na Jaskinię Raj. Tam pojechałem w podobną trasę, gdzie wczoraj. Najpierw jednak w kierunku Kamieniołomu Szewce, z którego zrezygnowałem z powodu deszczu. Dojechałem pod jakieś drzewo i przeczekałem ulewę, dość konkretną. Zburzyło to dość mocno mój nastrój i chęć do jeżdżenia, tym bardziej, że już drugi raz tu jestem i nie wiem gdzie jechać by zwiedzić jak najwięcej. Po deszczu przejechałem terenem w otoczeniu gdzieniegdzie skałek i dojechałem do początku - wyjechałem koło Centrum Neandertalczyka. Nie było zbytnich chęci by tam iść (choć zobaczyłbym z pewnością coś więcej), poszedłem w kierunku Jaskini i pobliskich skałek. Podobnie jak na źródełkach w Siedlcu, jednak inaczej. Atmosfera po deszczu, rześkie powietrze i zapach tych skał pokrytych mchem. Poszukałem ciekawych motywów na zdjęcia, pobyłem tu dobrą godzinę, bardzo przyjemnie. To najbardziej zapamiętam z przyjazdu do Jaskini Raj. To jakby wystarczyło, może jak będę następnym razem to zobaczę tu coś więcej. Padł niespodziewany plan pojechać do Kielc. Niby niedaleko i zapas czasowy był więc wykręciłem kilka kilometrów wzdłuż DW762 i wjechałem do Kielc (jeszcze wcześniej po drodze Zgórsko i Zagrody). Mimo wszystko sporo rowerzystów też na tych trasach, z kilkoma też się po drodze minąłem. Przebiłem się do centrum Kielc trzymając się drogi wojewódzkiej 762, na której na większości jest szerokie pobocze, wygodne dla rowerzystów, do tego krajobraz górski w tle (w stronę Chęcin). Później wjechałem obok dworca w Kielcach, a za mną zatrzymał się Polski Bus, więc miejsce cywilizowane. Pojechałem obok Dworca, przez rondo i ponieważ nie było skrętu w lewo do MC Donald'a to wykręciłem kilka kilometrów jeszcze tutaj. Skręt w lewo z ulicy w pobliżu Dworca i przez DW762, później skręt w prawo w Jagiellońską (obok MPK), a później już w Grunwaldzką i do MC Donald'a. Na tej ostatniej zaskoczenie, bo osobny pas dla autobusów, którym na rowerze nie można się poruszać (oddzielony też linią ciągłą). Po posiłku w MC Donaldzie powoli szykowałem się do powrotu do Brzegów, czas nie tak bardzo gonił, ale wiedziałem, że trochę jazdy przede mną. Powrót z przystanku Polskiego Busa, na rondzie zawróciłem i później już cały czas drogą wojewódzką 762 do momentu Chęcin. Po drodze zauważyłem też (czego nie spostrzegłem jak jechałem w kierunku Centrum), że na dość sporym odcinku przy drodze wojewódzkiej są asfaltowe ścieżki rowerowe. W niektórych miejscach nawet odgrodzone od trasy przez ekrany, ładnie to wygląda. Może i tak jakieś uchybienia zauważyłem, ale jechało się wygodnie i sprawnie (po bitumicznej nawierzchni), przejazdy rowerowe były zachowane, DDR ciągła na prawie całej swojej długości. Zachęcała do jazdy. Później już poboczem przy DW762, przez węzeł przy trasie 7 i odbiłem na Chęciny. Tam pojechałem na Zamek, ale tym razem wszedłem na niego od strony parkingu, wejściem dużo wygodniejszym, mniej stromym. O ile łatwiejszym, to nie żałuję, że za pierwszym razem poszedłem tym stromym. Parę bardzo przyjemnych późno-popołudniowych chwil na Zamku z widokiem na Góry Świętokrzyskie. Po popołudniowych deszczach pogoda naprawdę zaskoczyła pozytywnie. Jedyne co mnie zdenerwowało to aparat, bateria znów padła za wcześnie. Posiedziałem na skałce i zjazd w kierunku parkingu. Kupiłem sobie też pamiątkę i powrót do Brzegów, nieco okrężny, bo było jeszcze trochę na to czasu. Powrót z Chęcin, do trasy krajowej 7 (Podzamcze), później przez Korzecko do DW762, trochę jazdy wojewódzką i skręt w lewo na Mosty. Kawałek po podziurawionym asfalcie i obok Piaskowni, znów drogą przez lasy do krajowej 7, którą już do samych Brzegów (przez Tokarnię). Powrót przed zmrokiem, trochę po 19-stej.
Bardzo udany rowerowo dzień. Mimo obaw i braku konkretnych planów na dziś udało się go wykorzystać. Udało się odwiedzić na rowerze kolejne miasto, stolicę województwa świętokrzyskiego - Kielce.
Udało się już do tej pory wykręcić sporo kilometrów po Województwie Świętokrzyskim.



Przy wjeździe - Jaskinia Raj







Zjazd na drogę ekspresową S7


W Kielcach na wojewódzkiej 762

Droga dla rowerów wzdłuż DW762 w Kielcach


Na asfaltowej DDR w Kielcach - wzdłuż DW762

Pas dla autobusów na jezdni w Kielcach

Droga wojewódzka 762 w Kielcach

Zamek w Chęcinach otulony późno-popołudniowym Słońcem

Na Zamku w Chęcinach



  • DST 90.79km
  • Czas 05:30
  • VAVG 16.51km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamek w Chęcinach i Jaskinia Raj

Piątek, 29 sierpnia 2014 | Komentarze 0






  • DST 81.07km
  • Czas 05:33
  • VAVG 14.61km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chęciny

Czwartek, 28 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Dzisiaj udało się pojechać do Chęcin - miejsca, które snułem w planach by odwiedzić na rowerze od zeszłego roku, gdy udało mi się wykręcić tylko kilka kilometrów po województwie świętokrzyskim.
Jechałem na Chęciny, jednak po drodze udało się coś zobaczyć. Pojechałem przez Brzegi, Żerniki i Choiny. Tam asfalt się urwał, a ja pojechałem w lewo, według wytyczonej drogi rowerowej. Zauważyłem tabliczkę, że 500 metrów do tarasu widokowego, tak więc nie było opcji nie skorzystać z tej okazji i nie pojechać. Dojazd terenem, nie takim ciężkim, ale i tak pod górę, na najniższej przerzutce mi się udało podjechać bez zatrzymywania się po drodze. Ujrzałem ładny widok na panoramę okolicy, widok na Góry Korzeckie, w oddali był też Zamek w Chęcinach. Popatrzałem i pojechałem dalej, a że nie chciałem zawracać to przed siebie licząc, że gdzieś wyjadę. Nie pojechałem jak mi się wydaje szlakiem, bo kawałek jechałem przez lasy, zarośla, momentami nieco ciężej się jechało, ale większość drogi była raczej przejezdna. W pewnych momentach trochę odczułem zdenerwowanie, ale w końcu udało się odnaleźć i obok leśniczówki w Bizorędach (tam też po szutrowej drodze w lesie) dojechałem z powrotem do wsi Choiny. Szkoda tylko, że tak mało oznaczeń. Potem trochę po szutrowej drodze, nieco kamienistej do Mostów. Nie znając tamtejszych dróg trochę w ogóle zgubiłem kierunek w którym są Chęciny, do tego brak asfaltu. Później pojechałem przed siebie, na znaku 3,0km zakrętów. Tereny leśne, spore różnice w wysokościach terenu (korony drzew na wysokości asfaltu, spora przepaść), dojechałem tamtędy do DK7. Po kawałku dosłownie jazdy krajówką odbiłem w lewo na Zamek w Chęcinach. Sporo pod górę, jak przystało na tereny górskie. Ominąłem Korzecko, które było w planach przejazdu. W końcu udało się ujrzeć w oddali Zamek. W Chęcinach spędziłem ponad 2 godziny, snując się po Rynku, będąc oczywiście na Zamku i też z przerwą na obiad. Na początku nastrój taki jakiś nijaki, ale później mi się zaczęło co raz bardziej podobać to zwiedzanie. W końcu to był mój główny plan, by pojechać na rowerze do Chęcin. Dla mnie to szczególny wyjazd, taka wizytówka tego miejsca, przede wszystkim chodziło o Zamek. Zamek, który z wielu miejsc widać, położony na wzgórzu. W swojej istocie też jest nieco podobny do tego w Olsztynie, choćby w małej części.
Koło 15-stej odjazd w kierunku Brzegów. Tu już sprawnie, bocznymi drogami i przez wsie. Najpierw przez Chęciny, drogą na Korzecko, kawałek krajówką 7, Mosty, szutrem przez Choiny i asfaltowo Żerniki i Brzegi. Niektóre górki dały się odczuć i też te zjazdy, które w niektórych momentach się dość długo ciągnęły. Jednak jechało się dobrze. Udało się pojechać do Chęcin.

Po powrocie zafundowałem sobie dawkę późno-popołudniowego jeżdżenia w Słońcu po okolicznych wsiach. Jechało się bardzo dobrze, sprawnie i czuć, że w województwie świętokrzyskim. Szczególnie dało się odczuć długie podjazdy i ciągnące się też zjazdy i fakt, że prędkość 50km/h łatwo osiągnąć podczas zjazdu, wiatr też poczułem. Zrobiłem dwa okrążenia prawie identyczne kółka: Brzegi - krajowa 7 do Miąsowej - Szczepanów - Bizoręda - Brzegi. Za pierwszym razem skręciłem za wcześnie i pojechałem trochę po nierównym asfalcie, później już za wiaduktem nad linią kolejową w Miąsowej, przez przejazd i identycznie dalej. Najbardziej wyczekiwanym odcinkiem był zjazd za Bizorędą w stronę Brzegów, do tego też tam ładny widoczek. Nie jechałem przez Nowe Brzegi, więc musiałem ustąpić pierwszeństwa, a bynajmniej zwolnić na skrzyżowaniu. Spora dawka konkretnego jeżdżenia.

Po powrocie jeszcze trochę wieczornego jeżdżenia po wsi, kilka kilometrów po Brzegach, też nad rzekę Nidę.

Rozeznałem się dzisiaj w okolicach tutaj na wsi, wbrew pozorom udało się już sporo pojeździć. Kilka kilometrów wpadło też terenowych i tych po lasach. Udało się też coś zobaczyć. Jednak najważniejszy plan zrealizowany - Chęciny.
















  • DST 141.87km
  • VMAX 51.12km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Częstochowa - Szczekociny - Jędrzejów - Brzegi, woj. świętokrzyskie

Środa, 27 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Udało się!
27 sierpnia 2014 w końcu pogoda pozwoliła na to by wyruszyć w drogę! Przejechałem dystans ponad 120 kilometrów z Częstochowy do Brzegów (woj. świętokrzyskie)! Jeszcze parę lat temu nie sądziłem, że kiedykolwiek tu przyjadę rowerem.

Wcześnie rano, po 6:30 wyjeżdżam w kierunku Centrum. Stamtąd chciałem wyruszyć, ale też przy okazji załatwiłem jeszcze pewne sprawy. Równo 7:05 odjeżdżam z dworca PKP w Częstochowie. Z myślą, że do przejechania mam ogromny dystans kręciłem pierwsze kilometry przez miasto. Dojechałem do Olsztyna w niecałą godzinę, przez rowerostradę i główną. Nie było sensu urozmaicać trasy, ważne było by dotrzeć tam jak najszybciej się tylko da. Stamtąd już nieco lżej, ale kilometrów do przejechania sporo przede mną. Spokojnie, ale by utrzymać tempo jechałem kolejne kilometry, także spokojnie by nie zepsuć nic w rowerze, co mogłoby mnie wyeliminować z dalszej jazdy. Dużym plusem całej drogi było to, że nie było pośpiechu, wiedziałem, że dojadę jeszcze za dnia, choćbym nie wiem jak spokojnym tempem jechał. Dotarłem drogą krajową 46 do Janowa, przez Przymiłowice, Zrębice i Piasek. Do tego momentu trasy, którymi ostatnio jeździłem dość często. Później już przez Apolonkę do Bystrzanowic, byłem tam przed 9-tą. Kolejny, krótszy postój. Z Bystrzanowic już przez Lgoczankę, Lgotę Błotną, Ślęzany i Staromieście do Lelowa na rynek. Co raz dalej od domu. Po kilku kilometrach obyłem się z myślą, że jestem w dalekiej podróży. Przez Paulinów, Witów, Nakło, Siedliska, Tęgobórz dotarłem do Szczekocin. I właściwie do tego momentu trasę znałem. W Szczekocinach na przystanku przy ul. Jana Pawła II parę minut postoju. Później przez Goleniowy i województwo świętokrzyskie. Na drodze krajowej 78 zacząłem odczuwać tranzytowy ruch tirów i sporo osobówek. Ten odcinek był najgorszy. Przez Moskorzew, Chlewice, Damiany, Chlewice, Jaronowice, Ślęcin i Nagłowice. Później jeszcze przez Zdanowice i do miejscowości Prząsław, w której zjazdem na dawną 78, a za tym idzie, że tiry i ruch tranzytowy na obwodnicę Jędrzejowa - drogę ekspresową 78. Od tego momentu dużo lepiej. Przez Prząsław i Sudół dojeżdżam do Jędrzejowa. Później już Rynek w Jędrzejowie. Tu parę minut przerwy, a później w kierunku.. właśnie obwodnicy. Pojechałem źle, bo według oznaczeń i wylądowałem w miejscu, gdzie było odbicie na S7 i S78. Nadrobiłem jakieś 2 kilometry. Zorientowałem się, gdzie trzeba jechać, znów na rynek w Jędrzejowie i przez ul. Pińczowską do krajowej 78. Przez Piaski, Wolicę i Borki, później skręt w lewo w kierunku Rakowa. Od tego momentu już jazda przez wsie, bez natłoku samochodów. Taki też był plan, by ominąć krajową 7. Dalej przez Raków, Gozną, Mokrsko, Sobków, Sokołów Górny i do drogi krajowej 7. Tam skręt w lewo i miejscowość: Brzegi.




Udało się zrealizować plan.
Ze statystyki: ...


  • DST 60.11km
  • Czas 03:25
  • VAVG 17.59km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Lisiniec i jeżdżenie po opadach deszczu w mieście

Wtorek, 26 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Dopiero przed 14-stą zebrałem się na rower. W kierunku dworca PKP przez asfaltówki na Stradomiu i ul. Sobieskiego. Załatwiłem sprawę ksera i jeszcze zobaczyć jak idą prace nad drogami rowerowymi na węźle po stronie Al. Jana Pawła II. Później już w kierunku domu przez Aleję Jana Pawła II, Aleję Kościuszki, Al. Wolności, Sobieskiego, Korczaka i drogami rowerowymi na Stradomiu. Udało się jechać w przerwie między opadami, ale wilgoć niesamowita i sporo kałuż na jezdniach. Przejazd na Demie.

Przed 18-stą w kierunku Rakowa - ul. Jagiellońską po stronie ciągu rowerowego. Tę ulicę dużo trudniej przejechać ze względu na naciskanie przycisków w trzech miejscach (a światła są w czterech), o ile pod Estakadą z reguły ktoś już naciśnie wcześniej. Do tego ta przerywanka kostki i asfaltu, ale drogi są przejezdne. Pojechałem do KFC na Rakowie. Tam spotkanie z Kumplem. Powrót do domu przez Al. 11 Listopada, Jagiellońską. Jeszcze po drodze na chwilę do Makro.

Zmieniłem rower i po 19-stej w kierunku glinianek - Parku Lisiniec. Tak jakoś nie było chęci wyjeżdżać dalej, więc tylko tutaj. Dotarłem tam przez Sabinowską, Piastowską, Zaciszańską, św. Barbary i św. Jadwigi, czyli standardem. Na Zaciszańskiej pojawiło się oznaczenie zapadniętej studzienki. Chociaż tyle. W Parku Lisiniec objechałem dwa razy zbiorniki po szutrówkach, z tą różnicą, że za pierwszym razem zatrzymałem się w kilku miejscach, a za drugim razem nie zatrzymując się, ale w zapadającym zmroku. Tym razem odsłona Parku Lisiniec otulonego wilgocią, po dłuższych opadach deszczu. Na plaży jest piasek z wodą. Później już przez św. Jadwigi, św. Barbary, św. Augustyna, Pułaskiego, 1 Maja i Rondo Mickiewicza pod Lidla. Małe zakupy i powrót do domu: R. Mickiewicza - Al. Wolności, Sobieskiego, Korczaka i rowerówkami na Stradomiu z wyjątkiem wiaduktu, który pokonałem sprawnie jezdnią. Wieczorna jazda sprawiała przyjemność.

Na sam wieczór wyjechałem w kierunku dworca PKP przez Jagiellońską, Al. Niepodległości, Al. Wolności, II i II Aleję NMP do Pl. Daszyńskiego i znów Alejami, Al. Wolności i dworzec PKP. Spokojna jazda przez miasto ścieżkami rowerowymi, a od Al. Wolności przez miasto jezdniami.
Po spotkaniu ze Znajomym o 22:25 odjazd z dworca PKP i powrót do domu okrężną trasą. Przez: Al. Wolności, Al. Niepodległości, koło C.H. Jagiellończycy, Zesłańców Sybiru i Bohaterów Katynia, Jesienna, Grzybowska, Bór-Wypalanki, Bór, Jagiellońska. Przyjemne kilka wieczornych kilometrów, w dodatku prawie w ogóle bez ruchu na drogach, cały czas jezdniami. Na koniec jeszcze Jagiellońską do Kościelnej.





  • DST 67.09km
  • Teren 0.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 19.17km/h
  • VMAX 44.41km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocny powrót z Siedlca Dużego. Miasto i Złota Góra

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Nocny powrót z Siedlca Dużego do Częstochowy. Wybrałem najmniej przyjazny wariant, ale jakoś nie chciało mi się jechać w tak chłodną noc. Nie pomagało to w jeździe. Parę minut po północy wyjechałem w kierunku domu, powrót po 1:30.

Po 10-tej w kierunku serwisu na Rondo Mickiewicza do Gawła. Jakoś się przemęczyłem bez przerzutki, przez Monte Cassino.
Po powrocie do domu na Demie jeszcze w kierunku Centrum, wariantem jezdni przez Bohaterów Monte Cassino - po wiadukcie lewym pasem, bo pielgrzymki. Później przez Korczaka, Sobieskiego i Dworzec PKP. Po załatwieniu spraw powrót: Sobieskiego - Śląską - Focha - Nowowiejskiego i Monte Cassino.

Po 14-stej w kierunku Sabinowa. Przez ul. Sabinowską do Dźbowskiej. Powrót po 17-stej w szybkim tempie do domu, również ul. Sabinowską.

O 18:00 odebrałem rower z serwisu. Po rundce w celu sprawdzenia działania przerzutek w kierunku dworca PKP. W międzyczasie jeszcze na frytki na Piłsudskiego i z powrotem na Dworzec.
Po pogawędce ze Znajomym o 18:50 wyruszyłem w kierunku Złotej Góry, taki był plan. Najpierw ul. Sobieskiego, później Śląską i przez Aleje w świetle lubianego prawie wieczornego już Słońca, dalej Stary Rynek, Mirowska, Faradaya i Złota. Podjazd na najmniejszej przerzutce poszedł bardzo lekko.
Ponad kwadrans na Złotej Górze. Bardzo klimatycznie. Słychać też było odprawianą Mszę Świętą z Jasnej Góry dla Pielgrzymek.
Powrót nieco dłużący się: Złota (zjazd też tak przyjemnie poszedł) - Legionów - Żużlowa - Olsztyńska - Szpitalna - Al. Pokoju - Kucelińska - Trochimowskiego (objazd przez hutę) - Raków PKP - Al. Pokoju - Jagiellońska. Od Rakowa już w zapadającym zmroku, bez świateł, dlatego po ścieżkach rowerowych i tak by zdążyć do domu.

Późnym wieczorem jeszcze w kierunku Centrum. Przez Monte Cassino, 1 Maja na dworzec PKP. Powrót przez Sobieskiego z zahaczeniem Tesco i dalej: Pułaskiego - M.CAS. - Jagiellońska. Wieczorna jazda bardzo klimatyczna, mimo chłodu.

Zamek w Olsztynie ze Złotej Góry

Toskana na Złotej Górze

Widoczek ze Złotej Góry


  • DST 33.25km
  • Czas 01:55
  • VAVG 17.35km/h
  • VMAX 35.05km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siedlec Duży przez Wrzosową, Poczesną, Nieradę, Bargły, Romanów

Niedziela, 24 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Do południa opady deszczu, które nie pozwoliły wyjechać na zaplanowaną wczesno-poranną jazdę. Nie ma co jeździć w deszcz.
Przed obiadem wyskoczyłem jedynie na 1,4km jazdy, tak dla odprężenia. Pojechałem sobie na Demie ścieżką ul. Jagiellońską do Kościelnej i z powrotem, nic więcej.
Pojeździć przyszło dopiero późnym popołudniem. Nawet zaczęło świecić ładne Słońce, może wiało trochę, ale przestało padać. Nie byłem w pełni zdecydowany gdzie jechać, bo trochę po głowie chodziło mi wejść sobie na Zamek w Olsztynie. Jednak plany zweryfikował telefon do Koleżanki. Postanowiłem pojechać w kierunku Siedlca Dużego, ale nie mogłem zdecydować się na trasę, jaką tam dojadę.
Padło na lekko okrężną i urozmaiconą: Jagiellońska - Sabinowska - Sabinów - Żyzna - Brzeziny - Brzeziny Kolonia - Wrzosowa, Sabinowska - Huta Stara B - Huta Stara A - Poczesna - Poczesna Południowa - Poczesna Łąkowa - Mazury - Nierada - Michałów - Bargły - Kolonia Poczesna - Wanaty - Zawada - Romanów - Siedlec Mały - Siedlec Duży.
Jechałem spokojnie i naprawdę w niektórych momentach bez werwy do kręcenia, ale już po kilku początkowych kilometrach sobie to zapowiedziałem. W kilku miejscach zatrzymałem się by pofocić, to też troszkę odbiło się na średniej, ale na niej mi dziś nie zależało szczególnie. Jadąc przez Brzeziny, Wrzosową i trochę w Poczesnej piękne Słońce, które napawało optymizmem do jazdy. Później trochę zaczęło się chmurzyć, ale przejeżdżałem koło nowych dla mnie terenów - przez Poczesną Łąkową i w kierunku Mazur. Tędy jeszcze nie przyszło mi jeździć. Mijałem sporo hałd, wysypisko śmieci, a w oddali jakby padało. Od tego momentu pogoda przysparzała nieco mniej chwil ze Słońcem, ale jakoś się jechało. Później kawałek wojewódzką 904 i do DK-1, którą przez Wanaty pokonuję chodnikiem. Na tyle wygodnym, że da się jechać, a tam parę kropel deszczu (nieodczuwalnych nawet) i tęcza. Przez Zawadę obok trasy DK-1 da się przejechać po wyasfaltowanej drodze biegnącej wzdłuż trasy krajowej. Pobocza też są, ale dlaczego nie skorzystać z bezpieczniejszego rozwiązania, choć asfalt może popękany to na dzisiejszą jazdę wystarczyło. Później już przez Romanów i do Siedlca Małego poboczem drogi krajowej 1. Nie dość, że odcinek trochę pod górę, to jeszcze temperatura spadła do 12 stopni C. Przesadnie zimno mi się zrobiło. Odbiłem z dk1 w kierunku Siedlca Małego i już asfaltem do Siedlca Dużego. Chmury dość specyficzne, jakby gdzieś daleko padało, a asfalt tu też był mokry. Do tego potwornie zimno jak na sierpień. Po 2-godzinnej jeździe (na 18:30) dotarłem do Koleżanki. Statystyki prezentują się tak: 31,53km w czasie 1:47:38, średnia prędkość: 17,57km/h i maksymalna: 35,05km/h. Co do maksymalnych szybkości to całą drogę niezbyt imponujące 28,84km/h, dopiero tuż przed Siedlcem Dużym zawyżyłem go na 35,05km/h.
Tym przyjazdem zakończyłem rowerowanie w dniu dzisiejszym.
Powrót już po północy, więc kilometry liczone na następny dzień.


na ul. Sabinowskiej we Wrzosowej

Poczesna

Wanaty - chodnik wzdłuż drogi krajowej 1

Siedlec Mały - specyficzne dziś warunki pogodowe (do południa deszcz, potem Słońce, potem trochę deszczu i tęcza, a teraz znów dziwnie w oddali)


  • DST 102.65km
  • Czas 05:00
  • VAVG 20.53km/h
  • VMAX 46.07km/h
  • Sprzęt Toskana
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bystrzanowice

Sobota, 23 sierpnia 2014 | Komentarze 1

Dziś kolejny raz w kierunku Bystrzanowic.
Wyjechałem późnym popołudniem. Aura dzisiejszego dnia pozwoliła na jazdę w samej koszulce, przyjemna temperatura.
Trasa standardowa: Jagiellońska - wzdłuż DK1 - Bugajska - Kręciwilk - rowerostrada - główna - Olsztyn - Przymiłowice - Zrębice - Piasek - Janów - Ponik - Apolonka - Bystrzanowice.
Przy Estakadzie spotkanie z Kamilem i krótka pogawędka.
Powrót o 19:30, po kilku kilometrach już w zapadającym zmroku. Do samego Olsztyna bardzo przyjemnie się jechało i sporo z wiatrem. Wpadłem w werwę wieczornego rowerowania, najlepiej na odcinku Bystrzanowice - Janów, tym najrzadziej uczęszczanym. W Janowie przystanek na przebranie się w koszulkę odblaskową. W Olsztynie chwila przerwy przy oświetlonym w oddali Zamku. Choć czuć chłód jeszcze na chwilę dało się odczuć przyjazne nawet, jak na wieczór temperatury.
Powrót trasą: Bystrzanowice - Apolonka - Janów - Piasek - Zrębice - Przymiłowice - Olsztyn - Kusięta - Brzyszów - Srocko - Brzyszowska - Berger - Koksownia - Legionów - Faradaya - Mirowska - Pl. Daszyńskiego - Aleje - Al. Wolności - Centrum.
Gdzieś w Srocku nieco opadłem z sił do rowerowania, ale przejechany dystans cieszył. W Centrum jeszcze objazdem przez Sobieskiego na ul. Kopernika. Później jeszcze na chwilę do Tesco i przez Sobieskiego, Korczaka, Monte Cassino, Piastowską i Sabinowską w kierunku domu. Pod koniec już naprawdę opadałem z sił, jednak lekko ponad setka wykręcona.

W pierwszej części dnia jeszcze kilkanaście kilometrów na Demie.
Najpierw przez ciąg rowerowy na Monte Cassino w kierunku dworca PKP załatwić ksero, powrót przez Kościuszki, Jasnogórską i autostradą śródmiejską, od Monte Cassino ciągiem rowerowym.
Przed 13-stą w kierunku Ostatniego Grosza, znów przez ciąg rowerowy na Monte Cassino, Sobieskiego, Wolności, Niepodległości i Ostatni Grosz. Powrót przez Niepodległości do dworca PKP, a stamtąd Sobieskiego, Korczaka i znów rowerówkami na Stradomiu.

Pozytywne zaskoczenie również na wieść o pasach rowerowych na Kopernika i rzekomo też na jednokierunkowej św. Augustyna. Miałyby one połączyć się z ul. św. Barbary, ale ciekawi mnie wykonanie. Jak dla mnie ogromny plus, że zaczynają rowerzystów wpuszczać na jezdnie tworząc pasy rowerowe. Oby tylko nie spartolili.

Na trasie przy DK46, w miejscowości Piasek


  • DST 101.07km
  • Czas 05:05
  • VAVG 19.88km/h
  • VMAX 48.48km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Dema Iseo
  • Aktywność Jazda na rowerze

OLSZTYN wieczorny i nocny

Piątek, 22 sierpnia 2014 | Komentarze 0

Kilka miastowych kilometrów.
Przed 10-tą na Demie w kierunku Centrum przez ciąg rowerowy na Bohaterów Monte Cassino, Sobieskiego, Wolności i PKP. Zdecydowanie świetnie by było, gdyby takie właśnie drogi były w całym mieście, jak na razie nierealne. Na wiadukcie jak zawsze kogokolwiek trudno wyprzedzić. Później jeszcze na chwilę na ul. Szymanowskiego i powrót do domu przez Kościuszki, Wolności, Sobieskiego i ciągiem rowerowym na M. Cassino. Tym razem na wiadukcie ciężko było przejechać obok idącej pijanej osoby. Co do oznaczeń ostrzegawczych dla kierowców na Kościuszki - trudno nazwać to drogą rowerową. Na pewno dobrze, że pomyśleli o rowerzystach, ale nie rozumiem wykonania. Idąc tym tokiem myślenia - to czemu tak nie zrobią w kilku innych miejscach - na jezdniach?
Przed wjazdem jeszcze do domu przez Jagiellońską do Kościelnej. Całkiem przyjazne temperatury i słonecznie.

O 14:00 znów na Demie przez drogę rowerową na Stradomiu, Korczaka, Sobieskiego, Wolności, Niepodległości i Ostatni Grosz.
O 15:30 powrót, przez Niepodległości na dworzec PKP i powrót do domu przez Sobieskiego i asfaltówkami na Stradomiu. Przed wjazdem do domu tym razem trochę porozglądałem się za bublami, które da się zauważyć na tych drogach - brak wymalowanych pasów, krawężnik, asfalt zapadnięty przy krawężniku czy temu podobne. Pomimo najlepszej drogi rowerowej w mieście, błędów sporo.

Po 18-stej w kierunku Olsztyna. Nawet przyjemnie się jeździło choć w chłodnej aurze, już czuć, że zbliża się jesień. Co raz krótsze dni, co raz zimniej, w Kusiętach nawet temperatura zmusiła mnie do sięgnięcia po szalik. Na przeciwpożarówce (po 20-stej) już w zapadającym zmroku. Jechałem sobie spokojnie, po drodze z krótszymi przystankami gdzieś w Kusiętach, w Olsztynie, koło Biakła i przy rowerostradzie. Trochę czas naglił, bo przed 21-wszą chciałem jeszcze zajrzeć do domu.
Trasa: Jagiellońska - Sabinowska - Piastowska - Monte Cassino - 1 Maja - Al. Niepodległości - Raków - Al. Pokoju - Trochimowskiego - Kucelińska - Guardian - Kusięta - Olsztyn - Olsztyn, Biakło - Olsztyn, Sokole Góry - przeciwpożarówka - Bugajska - Raków - wzdłuż dk1 - Jagiellońska.
Po powrocie do domu moment przerwy i rozładowanie rzeczy, które uznałem za niezbyt potrzebne do kolejnego kursu, miastowego w kierunku dworca PKP. Na Dworzec dojechałem sobie na 21:20 standardem asfaltowym (jezdniami) przez Bohaterów Monte Cassino, Korczaka i ul. Sobieskiego.

Powrót o 22:25 z dworca PKP. Padło na Olsztyn, tak z miejsca, bez zastanawiania. 'Najlepsze jest zawsze to, czego nie planujemy'. Miałem też okazję by udowodnić sobie, że w jakichkolwiek warunkach i w każdej chwili jestem w stanie gdzieś pojechać, po prostu wsiąść na rower i bez zastanowienia pojechać. Wspomnę też, że nie miałem ze sobą dętki, pompki, ani żadnego zestawu naprawczego na wypadek awarii, zostawiłem to wcześniej w domu. Kręciłem bez wahania. Nie stawiałem sobie za cel by wrócić przed północą, miałem po prostu jechać. Kilka krótszych przystanięć na napisanie wiadomości w telefonie i też na założenie odblaskowej koszulki było powodem mniejszej średniej w kierunku Olsztyna (14,27km, średnia: 21,95km/h). Na powrocie było zdecydowanie szybciej, praktycznie rzecz biorąc bez przerwy (13,27km, średnia: 25,86km/h łącznie z miastem i też kawałkiem DK-1 od Bugajskiej do Rakowskiej, którą pokonałem chodnikiem i kawałek jezdnią). Tempo było znaczące. Temperatury rzędu 13-14 stopni C, chłodno, ale jadąc było mi nawet znośnie. Światła pierwszej klasy, znakomicie dają, ruch też prawie znikomy. Trasa w obie strony optymalnie najkrótsza: przez rowerostradę i główną 46. W kierunku Olsztyna - przez Al. Niepodległości i wzdłuż DK1 chodnikami, na powrocie przez Rakowską, Jesienną, Orkana i Jagiellońską. Cały czas jezdniami, z wyjątkiem dk1. Na powrocie też nie wjechałem na rowerostradę, tylko ciąłem krajówką.
Udało się zrealizować przejazd: Częstochowa - Olsztyn - Częstochowa w 73 minuty pełnego kręcenia (w sumie ze wszystkim w niecałe 90 minut). Jechało się dobrze. 'Bo zawsze najlepsze przychodzi niespodziewanie'.
Wszystko to miało ukrytą intencję w sobie! Udowodniłem sobie coś! Poczułem się przez chwilę, że jestem nieco bliżej!
Na zakończenie, zupełnie też tego nie planując wpadła ledwo co przekroczona setka, bez dobijania, bez zastanawiania się czy ją przebiję. Znakomity dzień!

Pamiątkowe zdjęcia z nocnego przejazdu (Olsztyn, rynek)