• DST 93.33km
• Czas 04:46
• V_AVG 3:03km/h
• V_MAX 1:39km/h
• Sprzęt Speeder

Dąbrowa Górnicza - Częstochowa

Sobota, 18 lutego 2017 | Komentarze 0

Wczoraj coś mnie tchnęło by jednak spróbować poprawić swój wynik na trenażerach i drugi raz zawitać do Dąbrowy. Jako, że jakaś zimowa wyprawa też mogłaby nastąpić plan pierwotny zakładał podróż pociągiem w miejsce wyścigu, a powrót na rowerze. Niestety na wcześniejszy pociąg się nie zebrałem, a jeden z Organizatorów napisał, że już brak miejsc. Miałem akurat ochotę na dłuższą jazdę, jednak okazało się, że mogę przyjeżdżać. Ruszyłem więc na PKP i kilka minut po 12-stej już byłem w drodze do Dąbrowy. Po 13-stej już na miejscu i dojazd do salonu rowerowego. Startowałem 3 w kolejce, tak więc było sporo czasu by ochłonąć. Trenażer jednak cięższy niż w Częstochowie i swój wynik mogę uznać za sukces i poprawkę rezultatu osiągniętego w Częstochowie. Miejsce 7 na 33 osoby tam startujące. Po ochłonięciu i co ważne ostygnięciu powrót do Częstochowy. O 16:30 ruszam w drogę kierując się najpierw w kierunku Pogorii. Tu po drodze też zaliczam przejażdżkę dwoma ulicami z pasami rowerowymi. Na jednej nawet przy zakończeniu pasa rowerowego tzw. "pas wyłączający". Najprzyjemniejszym bez wątpienia odcinkiem trasy była jazda po asfalcie (czasem pokrytym warstwą lodu) wzdłuż zbiornika Kuźnica Warężyńska. Jeden z odcinków jedyny raz jechałem podczas jednej wyprawy do Krakowa. Tu zaczyna się ściemniać. Większa część trasy pokonana jednak po zmroku. Po pokonaniu Pogorii trochę mniej znanych asfaltów. Decyduję się wracać przez Podwarpie, Tuliszów i Przeczyce, potem na Zendek jadąc wcześniej niedaleko lotniska w Pyrzowicach. Sporo jazdy po ciemnych lasach, ale za to w większości spokojne asfalty. Trochę nowych asfaltów bądź takich którymi jechałem raz w życiu za to całkiem spora frajda z jazdy. Cała droga w koszulce odblaskowej, jednak miałem wrażenie, że światło tylne ma za słabe baterie. Przednie też musiałem oszczędzać, bo pech chciał, że nie przewidziałem całej trasy po zmroku. Przez Zendkiem zostaje zapytany o drogę na lotnisko przez osoby, które pewnie myślały, że jestem gdzieś z okolicy. Dalej już znana droga. W lesie przed Strąkowem wyłączając na moment światło w kompletnych ciemnościach, za to trzeba przyznać, że najświeższe powietrze. Poza tym dłuższa trasa i śnieg w lesie to rzadkie połączenie. Za Strąkowem do Cynkowa najtrudniejszy odcinek przez las. Kompletna jazda po rozwodnionym śniegu i w dodatku śliskim. Przy niewielkiej prędkości nie ryzykowałem upadku, ale parę razy się poślizgnąłem na kałużach. Za to zero soli. Od Cynkowa już na lekkim zmęczeniu. Buty lekko przemoczone, ale udało się tymczasowo zaradzić. Do Woźnik całkiem sprawnie po równiutkim asfalcie, a potem też zbytnio bez przerw. Będąc w Rudniku Małym przypomniało mi się ilokrotnie pokonywałem tę trasę zeszłej zimy. Końcówka na wymęczeniu, ale trasa Dąbrowa Górnicza - Częstochowa przejechana. Dotarłem na 21-wszą. Temperatura całą drogę w okolicy 1 stopnia C. Dobrze zrobiła ta jazda, choć chętnie jeszcze będzie trochę poodpoczywać tej zimy.